Słowo Redemptor

Narodzenie Pańskie – uroczystość – Pasterka (Msza w nocy)

 

 

 

Niedziela, 25 grudnia 2016 roku, Uroczystość Narodzenia Pańskiego, Rok A, I

 

 

 

 

 

 

 

 

Niepojęte dary dla nas daje, dzisiaj z nieba Ojciec łaskawy,

gdy się Wieczne Słowo Ciałem staje, mocą swojej cudownej sprawy.

 

 

Jak świat długi i szeroki, co prawda w różnych godzinach, ale tej nocy wielu wędruje do kościołów, by wspomnieć wydarzenie wielkie i ważne dla świata. Tak ważne, że od niego liczymy czas tzw. naszej ery. Coś było przed narodzeniem Chrystusa i coś jest po Jego narodzeniu.

 

Rozpoczęliśmy szczególne świętowanie pamiątki przyjścia Pana, który posłany został, aby siedzącym w mrokach i cieniu śmierci przynieść światło i życie.

 

Świętujemy pamiątkę przyjścia Pana, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.

 

Świętujemy pamiątkę przyjścia Pana, w nędznej szopie zrodzonego, gdzie żłób Mu za kolebkę dano, a otaczali Go bydło, pasterze i siano!

 

Spróbujmy rozwinąć sobie te punkty.

 

1. Przyniósł człowiekowi utracone światło i życie. Naród kroczący w ciemności, ujrzał światłość wielką – słyszeliśmy w pierwszym czytaniu.

 

Powołaniem człowieka od samego raju była wspólnota z Bogiem. Wiemy dobrze, że niezbyt pięknie wywiązał się człowiek z tego powołania. Potrzeba było tysięcy lat, by przygotować ludzkość na przyjście Odkupiciela. A i to nie wystarczyło, bo gdy przyszedł na ziemię – nie został rozpoznany.

Czy to wina ówczesnego świata, Narodu Wybranego? Z pewnością tak, bo nie potrafili zrozumieć proroctw, nie chcieli uwierzyć, że to wszystko realizuje się w ich czasach, na ich oczach, w ich ojczyźnie. Ci natomiast, którzy uwierzyli, wystraszyli się tak bardzo, że gotowi byli do zbrodni, byle im nikt nie przypominał, że nie są jedynymi panami i władcami tego świata.

 

Historia zdaje się powtarzać, gdyż obserwujemy zanik pogłębionej religijności i wiary, a zostaje z jednej strony zwyczaj, a z drugiej chęć zysku. Nie od rzeczy będzie wspomnieć również to, czego stajemy się świadkami, że próbuje się obchodzić święta Bożego Narodzenia bez Jezusa.

Czy to tylko taki kaznodziejski zwrot? Gdyby tak było, to bym się bardzo cieszył.

 

Wielu dziś straciło wrażliwość na obecność Boga w świecie, w swojej rodzinie i w sobie samym. A przecież to Jezus przyniósł nam światło i życie.

 

 

Bracie i siostro – czy masz w sobie to światło? A może nadal tam mrok większy niż ten na dworze w środku nocy.

Bracie i siostro – czy masz w sobie życie? To Boże, to otrzymane na chrzcie św. Czy może trzeba by tu powtórzyć słowa św. Jana z Apokalipsy:

Masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły.

Nie od rzeczy będzie w tym miejscu zadać sobie pytanie o uczestnictwo w rekolekcjach i o spowiedź. Bogu dziękować wielu jeszcze korzysta z niej, ale coraz częściej zdarzają się tacy, co po swojemu interpretują Ewangelię i naukę Kościoła.

 

 

Jezus przyszedł, by przynieść światu i człowiekowi światło, ale wydaje się, że człowiek woli wracać w mroki pogaństwa, niewiary i zabobonu, niż uradować się obecnością Pana.

 

Jeśli masz w sobie to światło i życie, a wierzę, że u większości teraz tu obecnych tak jest – to Bogu dziękować, tym jaśniej w naszym kościele.

 

 

2. Przyszedł, by służyć i dać swoje życie. Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. To też słyszeliśmy w pierwszym czytaniu.

 

Ofiara i cierpienie były wpisane od początku w życie Jezusa oraz w życie Jego Matki i św. Józefa. Powołanie, jakie przypadło w udziale tym dwojgu, Maryi i Józefowi, nie było łatwe.

Najpierw Maryja musiała odpowiedzieć pozytywnie na anielskie zwiastowanie, a Józef musiał podjąć niełatwą decyzję przyjęcia swej brzemiennej małżonki do siebie.

Potem była wędrówka do Betlejem na spis ludności, daremne poszukiwanie miejsca w gospodzie i wreszcie narodzenie Jezusa „w stajni, ubóstwie i w chłodzie”.

 

Co musiał czuć św. Józef? Czy nie przeżywał rozterek niejednego mężczyzny – męża i ojca, który ma poczucie, że nie potrafił zagwarantować wystarczających, godnych warunków życia swojej rodzinie? Niekoniecznie musi to być prawdziwa wina, wystarczy, że on ma takie poczucie, a potem rodzą się następne kłopoty, czasem pokusa ucieczki, co nieobce było również św. Józefowi w początkach.

Co musiała odczuwać Maryja, wiedząc Kogo ma porodzić. Przecież Jemu należało się miejsce w pałacach świata, a nie w betlejemskim żłobie. Ileż musiało Jej towarzyszyć takich zwykłych matczynych rozterek: czy to dziecko będzie zdrowe, czy przeżyje, skoro w takich, a nie innych okolicznościach przychodzi na świat! Myślę, że niejedna matka z tu obecnych nie do końca dowierza, że urodzenie dziecka w takich warunkach było możliwe. Bośmy przywykli do innych standardów, bośmy przywykli do innych okoliczności przychodzenia dziecka na świat.

 

Jedno tylko się nie zmieniło, chciałoby się powiedzieć – miłość i szacunek dla dziecka!

 

Choć tu możemy mieć pewne wątpliwości. Słysząc o wielu dramatach porzucanych dzieci, o przemocy, jakiej względem nich dopuszczają się najbliżsi, trudno ze spokojem przyjmować jako pewnik to stwierdzenie o miłości do dziecka.

 

W znakomitej większości jeszcze wywodzimy się z rodzin tradycyjnych, gdzie była matka i był ojciec. Może nie było różowo w naszych domach, ale ktoś troszczył się o to, by dzieci były zadbane i wychowane. Oczywiście wyjątki zawsze się zdarzały. Ale nie trzeba było specjalnych ustaw antyprzemocowych, nie potrzeba było ratyfikowania specjalnych unijnych deklaracji. Było jasne, że rodzina to mężczyzna i kobieta oraz ich dzieci. Dziś próbuje się – przy dość biernej postawie nas, wierzących – przedefiniować rodzinę. Ta święta z Betlejem i ta pierwsza z raju przestają być wzorcem. Jakże wielu niby katolików w imię źle pojmowanej tolerancji boi się zabierać głos w tych, jakże istotnych sprawach. A przecież to też jest służba życiu i rodzinie.

 

Dziś, w tę noc może łatwiej nam będzie spojrzeć na siebie właśnie w świetle betlejemskiej gwiazdy. Przypatrzeć się naszemu powołaniu i naszej służbie. Jaka ona jest, jak ona wygląda w kontekście historii naszych rodzin, naszej Ojczyzny, ale również w kontekście naszej wiary.

 

 

3. Czym był otoczony – bydło, pasterze i siano. Znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie.

 

Wszyscy mamy w oczach i w wyobraźni betlejemską szopkę. One nie tylko w kościołach, ale i na placach miast są stawiane. Bywają szopki żywe, gdzie dzieci z miasta mają „radochę”, bo zobaczą na żywo i z bliska zwierzęta. To wszystko chętnie pokaże telewizja. Ale… Znowu nie od rzeczy będzie postawić pytanie, kto tak naprawdę otacza dziś Jezusa, kto mieni się jego przyjacielem, kto tylko znajomym, kto uważa, że łaskę czyni Jezusowi, jeśli nawiedzi Go w tę szczególną noc.

 

Jakim sianem świeckich nawyków, obyczajowości, tradycji i przesądów obrosła ta szczególna noc? Może i dziś również swoistego rodzaju „bydełko” otacza w niejednym miejscu ołtarze czy kościoły, gdzie się sprawuje najświętszą ofiarę. Jak się dobrze wczytać w opisy narodzenia Chrystusa, to nie znajdziemy niektórych zwierząt, jakie dziś w szopce umieszczamy. Zwłaszcza brak wołu i osiołka. No, osiołka możemy się jakoś domyślać, że posłużył Maryi i Józefowi do podróży z Nazaretu do Betlejem. Ale wół? Skąd zatem w tradycji pojawia się w szopce. Trzeba by zajrzeć do Izajasza, gdzie napisano:

Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie.

Czy to tak bardzo dalekie od dzisiejszego rozumienia świąt przez wielu chrześcijan? Jakże wielu z tych, co przychodzą w te dni do świątyni, tak naprawdę nie rozpoznaje tu swego Pana. To przykre, ale prawdziwe.

 

Ale na szczęście są również pasterze, prości ludzie, których wiara jest gotowa na ofiarę nocnego wędrowania do betlejemskiej groty. Ludzie ci przychodzą z darem serca gotowego do ofiary, do poświęcenia, do wypełniania jak najbardziej wiernie swojego powołania życiowego. I Bogu niech będą dzięki za takich ludzi. Jeśli, Bracie, Siostro, takim nazwać się możesz – toś szczęśliwy w tę noc. Bo Jezus pragnie być otoczony i czczony przez ludzi, którym nie jest obojętne, czy ten świat będzie zbawiony czy potępiony.

 

Ponad dwa tysiące lat temu dokonał się cud. Nowonarodzony Boży Syn, On za nas wszystkiego dokonał. Największy cud Bożej miłości, czyli pojednanie człowieka z Bogiem stało się możliwe dzięki Jego posłuszeństwu. Wejście do wiecznej ojczyzny zostało otwarte przez Krzyż i Zmartwychwstanie. Człowiek ma to wszystko całkiem za darmo, z łaski. Docenisz to?

 

 

 

Życzę wszystkim Parafianom i Gościom, by wszelkie ciemności rozjaśniał blask Chrystusowej łaski, by życie było służbą Bogu i człowiekowi – zgodnie ze stanem każdego z Was. I życzę takiego zadziwienia pasterzy nad tajemnicą Jezusa, wciąż do nas na nowo przychodzącego. A Maryja, jak czuwała nad Dzieciątkiem, niech czuwa nad każdym z nas. Amen

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Duszpasterz w Parafii Św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)

o. Marian Krakowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy