Słowo Redemptor

Świętego Marka, Ewangelisty – święto

 

 

 

Wtorek, 25 kwietnia 2017 roku, II tydzień wielkanocny, Rok A, I

 

 

 

 

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

Patron dzisiejszego święta, św. Marek Ewangelista, nie należał do ścisłego grona dwunastu apostołów. Prawdopodobnie przyjął chrzest od św. Piotra. Był współpracownikiem jego, jak również św. Pawła oraz św. Barnaby. Według tradycji, Wieczernik mógł być własnością jego matki. Św. Marek jest autorem Ewangelii, która w sposób zwięzły przedstawia życie Jezusa. Tekst ten miał być wiernym echem katechezy św. Piotra.

 

 

W pierwszym czytaniu, które Kościół wyznacza na dzisiejszy dzień, słyszymy fragment z Pierwszego Listu św. Piotra Apostoła. Jest w nim wymieniony św. Marek, który prawdopodobnie przebywał wówczas z „Namiestnikiem Chrystusa”. Z tego czytania możemy odnieść do własnego życia przynajmniej dwie sprawy.

 

Wpierw wezwanie do pokory. Św. Piotr mówi o wzajemnym przyobleczeniu się w pokorę. W pewnym sensie możemy więc traktować tę postawę jako swoistego rodzaju duchową szatę. Często przywykliśmy oceniać ludzi po ich odzieniu. W jakiś sposób jest to reakcja naturalna, ponieważ to właśnie ta „zewnętrzność” jest postrzegana najpierw przez nasze zmysły. Bywa, że czasem się wstydzimy, gdy dokonamy zbyt szybkiego „zaszufladkowania” albo, że w ogóle kogoś zaszeregowujemy. Dzisiaj św. Piotr zaprasza nas, aby tym, co nas będzie wyróżniało, była właśnie pokora. Ona często zostaje wystawiona na próbę w codziennym życiu przez naszych bliźnich. To oni, jak zwykliśmy mówić, „ćwiczą nas w pokorze”. Bywa, że nasze dobre mniemanie o sobie, pęka jak bańka mydlana, gdy tylko ktoś nam „nadepnie na odcisk”, gdy ktoś się sprzeciwi, nie zrealizuje naszej woli, itd. Bo co to znaczy być pokornym? Nie tyle chodzi o ćwiczenie się w cnotach, co również jest ważne. Pierwszeństwo trzeba jednak dać łasce Boga, która działa w nas poprzez moc chrztu. Być pokornym to znaczy być podobnym do Chrystusa. Spójrzmy na Chrystusa ukrzyżowanego. Mam coś z Niego? Czy wydobywa się ze mnie choć odrobinę tego „zapachu Chrystusa”? Pokora będzie w nas wzrastać na równi z tym, jak będzie obumierać „stary człowiek”, pyszałek, który postrzega siebie jak „pępek świata”, który wiecznie mówi „ja”, „mnie”, „dla mnie”. Ileż naszych osobistych porażek, ileż problemów w relacjach rodzinnych, małżeńskich, zawodowych posiada swoje źródło właśnie w braku pokory. Dwóch pyszałków istotnie może zgotować sobie i innym istne piekło na ziemi. Dlatego też tak ważne jest, abyśmy prosili o łaskę pokory. Niech ona stanie się naszą szatą, naszym znakiem rozpoznawczym.

 

Drugą wskazówką, jaką daje nam dziś tenże list, jest wezwanie do czujności wobec zasadzek złego ducha. Mówi się, że „pycha kroczy przed upadkiem”. Szatan nie ma pokory, i dlatego ten, kto znajduje się pod jego wpływem, będzie zawsze pyszny, patrzący z góry, upokarzający innych. Czujność to dla nas przede wszystkim utrzymywanie relacji z Chrystusem, nietracenie z oczu Jego wzroku. Wówczas nawet w obliczu cierpień wesprze nas swą łaską. Jeśli szatan krąży jak lew ryczący, to znaczy, że nie ma dla nas odpoczynku w tej duchowej walce. Możemy się mu przeciwstawić tylko mocą wiary, nie naszą. Potrzeba dziś przekonywać świat, ale i chrześcijan, o istnieniu zła, jako duchowej, realnej siły. Zatrata poczucia grzechu robi ogromne spustoszenie w życiu wiary. Również pewna „nowomowa”: byle tylko nie mówić o grzechu, o szatanie, o nawróceniu. (Spotkałem się kiedyś z dziwną tendencją, że w okresie wakacyjnym nie mówiło się homilii w dni powszednie. Argument? Aby dać ludziom spokój, niech odpoczną, itd. Cóż za naiwność. Czy nie jest prawdą, której chyba wszyscy jakoś doświadczamy, że łatwiej nam upadać w grzechy, gdy jesteśmy rozleniwieni, pozbawieni duchowej pomocy?) Czy czasem zbyt łatwo „nie rozmieniamy się na drobne”? Mówimy o limitach, o kryzysach, o nawykach, o tych czasach, o tym, że „jesteśmy tylko ludźmi”, itd. I choć to wszystko jest prawdą, to również prawdą jest, że ten ryczący lew nas pożera zawsze, gdy oddalamy się od Chrystusa.

 

Dana jest nam duchowa moc. Mówi o niej tekst Ewangelii według św. Marka. Chrzest, w którym jesteśmy zanurzeni, daje nam asystencję Ducha Świętego, aby móc rozkazywać złemu duchowi, aby zamilknął. W tym zakończeniu Ewangelii Jezus pozostawia swoim uczniom, a więc i nam, mandat misyjny: iść, głosić Ewangelię, chrzcić. Ktoś podobne słowa przetłumaczy, że mamy idąc, czynić innych uczniami, a więc wprowadzać w relację z Nauczycielem. Nie ma dla nas większego sensu w życiu, jak właśnie pomagać ludziom, często zagubionym, budować relację z Chrystusem, Opowiadać im o tym, czego On sam dokonał w naszej historii. Nasz Odkupiciel zapewnia nas, że będzie nam towarzyszył poprzez współdziałanie z nami i poprzez swoje znaki.

 

 

Dziękujmy dziś za św. Marka Ewangelistę, za to, że dzięki przekazanemu przez niego tekstowi Ewangelii możemy przybliżać się do Jezusa. Przyoblekajmy się w pokorę, oparci o Chrystusa wypowiedzmy walkę złemu. Stańmy się, tak jak dzisiejszy patron, narzędziem, mostem, poprzez który nasi bliźni poznają jedynego Zbawiciela świata.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ewangelia według Świętego Marka

 

 

 

 

 

 

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie studia doktoranckie z zakresu teologii fundamentalnej
na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim – Rzym

o. Sylwester Pactwa CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy