Słowo Redemptor

Homilia-kazanie pogrzebowe... – Gotowość na przyjście Pana…

 

 

 

 

CZYTANIA:

Pierwsze czytanie:

Mdr, 4, 7-15
Miarą starości jest życie nieskończone...
(Obrzęd pogrzebu strona 227)

Psalm responsoryjny:

Ps 103 (102),8 i 10.13-14
Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia
(Obrzęd pogrzebu, strona 256)

Aklamacja przed Ewangelią: Flp 3, 20

Nasza ojczyżna jet w niebie
stamtąd wyczekujemy jako Zbawcy
naszego Pan, Jezusa Chrystusa

(Obrzęd pogrzebu, strona 268)

Ewangelia:

Łk 12, 35-40
Gotowość na przyjście Pana...
(Obrzęd pogrzebu, strona 269)

 

 

 

 

„Nic pewniejszego od śmierci. Nic bardziej niepewnego od jej godziny” – mawiał św. Antoni z Padwy. Dziś te słowa podczas pogrzebu dla wielu z nas stanowią bolesną prawdę. Każdy z nas, zwłaszcza, kiedy straci kogoś bliskiego, uzmysławia sobie, że to nasze życie zmierza ku śmierci. Choć postęp medycyny umożliwia przedłużenie życia człowieka, to niestety nigdy nie będzie leku, który uratuje nas od śmierci. Dlatego trzeba być zawsze przygotowanym na ten dzień. Datę naszej śmierci poznają nasi bliscy, znajomi, krewni, sąsiedzi. Ale my tej daty nie znamy i przez to możemy doświadczyć, że życie jest nieustannym czuwaniem.

 

 

W Ewangelii, którą przed chwilą słyszeliśmy, Jezus przestrzega swoich uczniów, aby byli czujni i przygotowani na moment, kiedy Syn Człowieczy przyjdzie. W naszym życiu mamy być gotowi na spotkanie z Bogiem, tak jak słudzy, którzy z zapalonymi pochodniami oczekują swojego pana. Ale jak być gotowym w naszym życiu na spotkanie z naszym Panem, czyli Jezusem? Jak być przygotowanym na tyle, by śmierć nas nie zaskoczyła jak złodziej, który znienacka włamuje się do domu?

 

To, co nas przygotowuje na spotkanie z Bogiem. to nasza wiara i dobre uczynki. Stanowią one o naszej gotowości na spotkanie z Panem. Dobrze to wyraził kiedyś jeden ze świętych, który w obrazowy sposób przedstawił wartość dobrych uczynków i wiary, jako przygotowanie na chwilę sądu ostatecznego:

 

Pewien człowiek miał trzech przyjaciół. Na dwóch pierwszych bardzo polegał i spodziewał się od nich w razie potrzeby skutecznej pomocy. Od trzeciego niewiele oczekiwał. Pewnego dnia pozwano go przed sąd, więc zwrócił się do swoich przyjaciół z prośbą o pomoc. Pierwszy pożyczył mu ubranie, ale nie poszedł za nim. Drugi towarzyszył mu przez pewnie czas, ale potem obojętny na sprawę, powrócił do domu. Nie opuścił go jedynie trzeci: poszedł z nim do sądu i gorliwie bronił przed oskarżeniami.

Tym pierwszym przyjacielem jest bogactwo: człowiekowi udającemu się na sąd ostateczny daje jedynie ubranie na nieżywe ciało.

Drugim przyjacielem są krewni i bliscy: odprowadzają do grobu, ale opuszczają nas i wracają do siebie.

Trzecim, najwierniejszym jak się okazuje, przyjacielem jest wiara i dobre uczynki: nie opuszczają człowieka, Idą wraz z nim, towarzyszą mu w czasie Bożego sądu, pomagają w uniewinnieniu lub uzyskaniu łaskawego wyroku.

 

Mamy świadomość, że w dniu, w którym się być może nie spodziewamy, Bóg wezwie nas na sąd. Będzie nas sądził z naszej wiary i miłości. Nasze bogactwa i nasi krewni niestety nas na tej rozprawie sądowej nie obronią. Tylko nasza wiara i miłość będą naszymi adwokatami.

 

Niekiedy zastanawiamy się, jak ten sąd będzie wyglądał. Może w naszej głowie układamy różne warianty pytań i odpowiedzi. Zmarły Jan, który po swojej śmierci już spotkał Boga, wie, z czego go Bóg osądził. Nam, pozostającym na ziemi, łatwiej powiedzieć, o co nas Bóg nie zapyta. Bóg nie zapyta cię, jak duży miałeś dom. On spyta cię, ilu ludziom dałeś w nim schronienie. Bóg nie zapyta cię, jakiej marki miałeś samochód. On spyta cię, ile osób nim podwiozłeś, gdy byli w potrzebie. Bóg nie zapyta cię, jak eleganckie nosiłeś ubrania. On spyta cię, ilu potrzebujących przyodziałeś. Bóg nie zapyta cię, jakie miałeś wykształcenie. On spyta cię, jak mądrym byłeś człowiekiem. Bóg nie zapyta cię, jak wysokie miałeś dochody. On spyta się, czy zarabiałeś uczciwie. Bóg nie zapyta cię, ile dóbr materialnych posiadałeś. On spyta się, co było w twym życiu dobrem najważniejszym. Bóg nie zapyta cię, jak wysokie zajmowałeś stanowiska. On spyta cię, jak nisko pochylałeś się nad cudzą niedolą. Bóg nie zapyta cię, ilu miałeś przyjaciół. On spyta cię, dla ilu ludzi byłeś przyjacielem. Bóg nie zapyta cię, czy byłeś szczęśliwy. On spyta cię, kogo ty sam uszczęśliwiłeś.

 

Każdy z nas musi dziś odpowiedzieć sobie w sumieniu na te pytania. Patrząc na trumnę, która skrywa doczesne szczątki zmarłego Jana, widzimy, jak to życie szybko przemija. Jeszcze tydzień temu wielu z was spotkało zmarłego Jana w kościele, widziało go na trybunach meczu, gdzie kibicował. A dziś przyszliśmy, aby po raz ostatni się z nim pożegnać i za niego się modlić. Jego odejście musi nas czegoś nauczyć. Popatrzmy na katafalk! Dziś jest tam trumna zmarłego Jana, a za tydzień, miesiąc, rok, za kilkanaście lat… to miejsc będzie przygotowane dla nas…

 

Dlatego trzeba nam pomyśleć, co my zabierzemy na ten drugi świat. Z czym staniemy przed Bogiem na sądzie? Czasami trzeba nam się bić w pierś, że w naszym życiu zapominamy o tym, co duchowe, a wszystkie swoje siły skupiamy na tym, co tylko ziemskie i w chwili śmierci jest niewiele warte. Tę smutną prawdę trafnie ujął rosyjski pisarz Lew Tołstoj w nowelce zatytułowanej „Ile ziemi potrzebuje człowiek(Czy dużo człowiekowi trzeba ziemi? (ros. Много ли человеку земли нужно?). Historia ta opowiada o pewnym mężczyźnie (chłop Jefim Pachom), któremu obiecano, że otrzyma na własność tyle ziemi, ile sam zdoła obejść w ciągu jednego dnia. Nasz bohater wyruszył z rana, aby zatoczyć jak największe koło. O odpoczynku czy jakimś posiłku ani myślał. – Szkoda czasu! – mówił. Było już dobrze po południu, gdy spostrzegł, że pora wracać, bo może nie zdążyć na czas. Niestety przecenił swoje siły. Nie zdążył dojść do punktu wyjścia. Padł z wyczerpania niedaleko mety. Zmarłego z wyczerpania Pachoma jego sługa grzebie w zwykłym grobie o zaledwie dwóch metrach długości – Nad usypaną mogiłą ironicznie odpowiadając na pytanie postawione w tytule opowiadania snutą refleksją: Tyle właśnie ziemi potrzebuje człowiek.

 

Niewiele ziemi potrzebuje człowiek! Kiedy po Mszy świętej pogrzebowej udamy się na cmentarz zobaczymy, że tej ziemi człowiek po śmierci rzeczywiście potrzebuje niewiele. Na drugi świat człowiek nie zabierze nic, co materialne. Pamiętajmy, trumna nie ma kieszeni! Dlatego w naszym życiu nie możemy zaniedbać naszej relacji z Bogiem, nie możemy zaniedbać miłości wobec drugiego człowieka. Tylko nasza wiara i dobre uczynki pójdą z nami przez oblicze Boga.

 

 

Zebrani na tej żałobnej uroczystości pamiętajmy, że któregoś dnia – dnia, którego nie znamy, nie możemy przewidzieć a może nawet się lękamy – Bóg powoła nas do siebie jak zmarłego Jana. Obyśmy byli przygotowani na ten dzień poprzez nasze dobre życie, przez przestrzeganie Dekalogu, przez zgodę w rodzinie i w pracy oraz życie w prawdzie Bądźmy w naszym życiu czujni i gotowi na spotkanie z Bogiem. Amen.

 

 

 

 

 

 

Drukuj...
 

Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)

o. Łukasz Baran CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy