Słowo Redemptor

Świętego Stanisława, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski – uroczystość

 

 

 

Poniedziałek, 09 maja 2011 roku, III tydzień wielkanocny, Rok A, I

 

 

 

 

 

Otwierając naszą dzisiejszą refleksję nad Słowem Bożym, proponuję posłuchać dwóch cytatów.

 

Cytat pierwszy:

Polityka mi wisi dorodnym kalafiorem,
Błogosławieni cisi i ci, co pyszczą w porę,
Historia mnie nie bierze, literatura nudzi,
Ja tam dziś w nic nie wierzę, a już na bank – nie w ludzi.
Nawet drzewa twardnieją, by przeżyć...
...co tu mówić o ludziach – frajerzy...

 

Cytat drugi:

[Boże], Ty ustanowiłeś świętego Stanisława biskupem, aby rządził świętym ludem Twoim i kierował go na drogę zbawienia. On umocniony przez Ciebie duchem męstwa aż do śmierci walczył w obronie Twojego prawa i naśladując przykład Dobrego Pasterza oddał życie za swoje owce. Ponieważ był wierny aż do śmierci, wszedł do radości swojego Pana.

 

Teraz – jak w gazecie na stronie z zagadkami – należałoby powiedzieć: wskaż szczegóły różniące te dwa obrazki...

Od razu powiemy słusznie, że tu nie chodzi o szczegóły, tu chodzi o przepaść!

 

 

Jacek Kaczmarski w wierszu Odpowiedź na ankietę „twój system wartości” użyczył głosu człowiekowi skrajnie zniechęconemu do wszelkich ideałów (cytat pierwszy). Natomiast w prefacji dzisiejszej (cytat drugi) słyszymy podsumowanie i streszczenie życiowej postawy św. Stanisława. Dwie skrajności – chciałoby się powiedzieć...

 

Dwie skrajności, ale jednak obie w jakiś tajemniczy sposób obecne są w każdym ludzkim sercu – przynajmniej jako kierunki, które można wybierać i wybór ów codziennymi decyzjami potwierdzać. W nas jest raj, piekło i do obu szlaki – śpiewał wspomniany Jacek Kaczmarski w innym swoim utworze.

 

Oczywiście istnieje pokusa, aby linię tego podziału przeciągać pomiędzy ludźmi, dzieląc ich na tych „dobrych” (jakoś podobnych do św. Stanisława), a przynajmniej pragnących tego, oraz na tych „złych”, którym już na niczym nie zależy. Można byłoby taki podział wskazać i nawet racjonalnie go uzasadnić, jednak – zauważmy – pociąga on za sobą wielkie uproszczenie i zagrożenie. Chodzi mianowicie o niebezpieczeństwo, że my – obecni dziś w kościele – zbyt łatwo uznamy się za tych „dobrych”, automatycznie kontrastujących z tymi „złymi”, których nie ma tu z nami (i którym w punkcie wyjścia już nie dajemy szans na zmianę), bo przecież im jest wszystko jedno...

 

Jeśli jesteśmy uczciwi, uznamy raczej, że w każdym z nas jest szlak do raju (droga ideałów) i szlak do piekła (zasklepienie się w pancerzu niedojrzałości), a życie chrześcijanina polega na tym, aby w świetle Bożego Słowa codziennie na nowo wybierać tę pierwszą możliwość.

 

W zbiorze historyjek z morałem znaleźć można opowiadanie o tym, jak stary, doświadczony wódz indiański uczył małych Indian mądrości życia. Nie znał on Ewangelii, nie znał Chrystusa, ale był mądrym obserwatorem natury. Pewnego razu miał pouczyć swoich wychowanków o tajemnicy dobra i zła, obecnej w każdym człowieku. Mówił więc małym Indianom, że śni mu się często namiot, w którym żyją razem dwa psy. Jeden z nich – dobry, opiekuńczy, chcący pomagać i chronić, drugi zaś znajduje upodobanie w niszczeniu, przeszkadzaniu, szkodzeniu. W każdej sprawie te dwa psy walczą ze sobą. Jeden drugiego nie może pokonać definitywnie, raz na zawsze, ale codziennie toczą ze sobą nową bitwę. Sędziwy wódz powiedział małym chłopcom, że jest to obraz ludzkiego serca, w którym jest dobro i zło i codziennie od nowa siły dobra i siły zła walczą tam ze sobą. Mali Indianie zapytali wówczas wodza który z dwóch psów wygrywa w jego śnie częściej. Częściej wygrywa – odpowiedział wódz – ten pies, którego lepiej karmię...

 

Dobro i zło są obecne w każdym ludzkim sercu, na każdym etapie życia człowieka. Jednak to od nas zależy która „strona” naszej natury będzie silniejsza. To od nas zależy jakiego pokarmu będziemy dostarczać własnemu duchowi, przez co sprawiamy, że bardziej wyraźnie „wychylamy się” – bądź w kierunku dobra, bądź w kierunku zła.

 

Zwycięstwo św. Stanisława, które dziś świętujemy, polegało na nieustannej walce, na coraz to nowym potwierdzaniu jego przynależności do Chrystusa. Na pewno patron dnia dzisiejszego uważnie słuchał Słowa Bożego, w którym i do nas autor natchniony mówi uważajcie na samych siebie... czuwajcie, pamiętając... (pierwsze czytanie). Wierność Chrystusowi to droga dynamiczna. Wiara to nie jest zdobycie dyplomu czy prawa jazdy. O wiarę, która otwiera i przybliża niebo, trzeba starać się każdego dnia na nowo.

 

Jeśli tę drogę zagubiliśmy, jeśli nasza wierność Chrystusowi została zaniedbana, dziś jest wspaniała okazja, aby ją od nowa podjąć. W modlitwie nad darami celebrans zaniesie w imieniu nas wszystkich prośbę: niech ofiara, którą składamy wspominając zwycięstwo św. Stanisława zapali w nas ogień Twojej miłości.

 

Jeśli natomiast kontynuujemy wędrówkę drogą zawierzenia i zaufania Jezusowi, przyjmijmy umocnienie, które płynie z dzisiejszej liturgii aby wierni zachowali nienaruszony dar wiary i szli drogą zbawienia, którą wskazywał św. Stanisław (modlitwa po komunii).

 

Przykład św. Stanisława na pewno może na nowo nas obudzić, ożywić i zainspirować do wierności na drodze wiary. Tej naszej wierności potrzeba nie tylko nam – dzisiaj świętującym, ale też wszystkim zniechęconym, dotkniętym pesymizmem i brakiem nadziei.

 

 

Św. Stanisław, po ludzku patrząc, przegrał – przecież został zabity. A jednak wygrał, bo przykładem wierności do końca Chrystusowi, budzi z obojętności do życia wiarą kolejne pokolenia Polaków. Obyśmy i my przeżyli dzisiejsze świętowanie jako nową „pobudkę”, aby iść drogą, u kresu której czeka Zbawiciel; czeka, by przygarnąć na wieki wiernych do końca...

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów

o. Jarosław Krawczyk CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy