Słowo Redemptor

I niedziela Adwentu

 

 

 

Niedziela, 28 listopada 2010 roku, I tydzień Adwentu, Rok A, I

 

 

 

 

Radość contra przerażenie

 

Kto nie myśli z trwogą o powtórnym przyjściu Chrystusa i o końcu świata? Będzie to przecież dzień straszliwy: Świat zadrży w posadach, wszystko będzie się walić, posypią się lawiny popiołu. Na dodatek jeszcze Pan przyjdzie, aby dokonać sądu nad żywymi i umarłymi. Któż się wtedy ostoi? Nasz Pan zionie gniewem. Będzie się nami bawił jak marionetkami, gdy zasiądzie na swym królewskim tronie i skazywać nas będzie na wieczne potępienie. Nic dobrego nas więc nie czeka.

 

Nasze najgorsze przypuszczenia potwierdzają się, gdy słyszymy przepowiednie jasnowidzów. Nostradamus i jemu pokrewni nie mają nad nami litości. Czeka nas zagłada, ogień piekielny już się wije z niecierpliwości; wystarczy mały powiew wiatru, by cały świat stanął w płomieniach.

 

Do kogo jesteśmy podobni, gdy z przerażeniem myślimy o powtórnym przyjściu Pana? Jesteśmy podobni do ucznia, którego czeka poważny egzamin. Nie jest w stanie nawet pomyśleć o tym, że może się czegoś nauczyć. Cały czas ma przed oczyma komisję egzaminacyjną, która już zaciera ręce z radości, że będzie miała nad kim się pastwić. Ogarnia go trwoga, gdy uświadomi sobie, że pewnego dnia trafi w ręce tych nieobliczalnych sadystów.

 

Do kogo jeszcze jesteśmy podobni, gdy trzęsą się nam kolana na myśl o dniu ostatecznym? Jesteśmy podobni do właściciela restauracji, który nie dba przestrzeganie przepisów higieny w swoim lokalu. Gdy tylko pomyśli o kontroli „Sanepidu”, musi natychmiast zażyć tabletkę na uspokojenie, gdyż wyobraźnia od razu podsuwa mu najczarniejszy scenariusz: on ląduje w więzieniu, restauracja zostaje zamknięta, ludzie pozostają bez pracy, a jego własne dzieci włóczą się po ulicy w poszukiwaniu kawałka chleba. A co na to Pan Bóg? Czy Bóg chce, abyśmy z trwogą oczekiwali na powtórne przyjście naszego Pana, Jezusa Chrystusa? Gdy wsłuchamy się uważnie w słowa, które Bóg dzisiaj kieruje do nas w czasie Mszy świętej, ogarnie nas zdziwienie. Prorok Izajasz jako usta samego Boga zapowiada pokój wszystkim narodom. Gdy Bóg zatriumfuje nad światem, nie będzie nikomu potrzebna broń, gdyż każdy znajdzie w Bogu schronienie i będzie bezpiecznie kroczył w światłości Pana.

 

Święty Paweł przypomina, że dzień naszego ostatecznego spotkania z Chrystusem jest już blisko. Wraz z Nim przychodzi upragnione zbawienie. Co więcej - ten dzień się już rozpoczął, gdyż Chrystus przyszedł na świat, a wraz z nim Jego światło na oświecenie wszystkich ludzi i narodów. Teraz chodzi tylko o to, by żyć w świetle i na miarę światła, którym jest Chrystus.

 

Jezus zapowiada w Ewangelii swoje przyjście, jednak nie określa jego dokładnej daty i godziny. Nie to jest ważne. Chodzi o to, by czuwać – nie w jakimś stałym napięciu i z drżeniem kolan, lecz zupełnie spokojnie. Ci, którzy słuchają Jego słowa i żyją według niego, ucieszą się, gdy Go zobaczą przychodzącego w chwale. Będzie to radosne spotkanie z Tym, któremu starali się służyć przez całe swoje życie.

 

Czy możemy jeszcze myśleć z przerażeniem o powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa – my, którzy Mu uwierzyliśmy, to znaczy: złożyliśmy cały nasz los w Jego ręce? Czy możemy przystać na taki obraz przychodzącego Jezusa, który malują przed nami złowieszczy wizjonerzy? Na obraz Jezusa sadysty, który już nie może się doczekać, kiedy odda nas we władzę diabłów i zobaczy nas smażących się w ogniu nieugaszonym?

 

Dla chrześcijan Jezus jest Panem, który przynosi szczęście; to Sędzia, który stoi po naszej stronie. On weźmie nas w opiekę. W Jego obecności nie stanie się nam żadna krzywda. Ci, którzy czuwają i cieszą się na spotkanie z przychodzącym Chrystusem, są podobni do dzieci, które zostały same w domu i już się nie mogą doczekać, kiedy mama wróci ze sklepu. Dzieci czują się nieswojo, kiedy same siedzą w dużym mieszkaniu. Dopiero gdy mama jest w domu, są bezpieczne i zadowolone.

 

Wierzący w Chrystusa, którzy z radością wyglądają Jego powtórnego przyjścia, są podobni do wielbicieli muzyki rockowej, którzy nie mogą doczekać się przybycia ich ukochanego Michaela Jacksona albo Paula McCartneya. Dlatego siedzą godzinami na lotnisku i tak długo wpatrują się w niebo, aż w końcu maszyna wyląduje bezpiecznie i ich idol opuści pokład samolotu. Wtedy nie posiadają się z radości, gdyż tak długo oczekiwany gwiazdor jest wreszcie pośród nich.

 

Czy w takim razie, gdy myślimy o dniu ostatecznym, nie mamy żadnego powodu do obaw? A może jednak jest coś, co ma prawo budzić nasz niepokój? Owszem, jest coś, czego mamy prawo się obawiać. Jednak to nie Jezus i Jego powtórne przyjście, ale my sami, to nasza krótkowzroczność i nasze lenistwo. Jezus przestrzega nas, byśmy nie zapomnieli, że kiedyś powtórnie przyjdzie, byśmy nie przespali i nie przegapili Jego przyjścia. Podobnie święty Paweł napomina, byśmy żyli w trzeźwości, nie prowadzili ze sobą wojen i nie ulegali pokusie rozwiązłości. W przeciwnym razie może się okazać, że Pan zaskoczy nas jak złodziej w nocy, a wtedy sparaliżowani lękiem utracimy grunt pod nogami i zginiemy z przerażenia, gdy stanie przed nami Chrystus.

 

Dlatego nie marnujmy czasu! Dzień się przybliżył, a więc powstańmy ze snu! Adwent mówi nam, że Pan jest blisko! Nie lękajmy się Tego, który przychodzi, by nas obdarzyć wiecznym szczęściem! Pozapalajmy światła – nie tylko te symboliczne, adwentowe, ale sami przyobleczmy się w światło! Stańmy się żywymi lampionami, w których płonie światło Chrystusa! Niech Pan zobaczy, że czuwamy i z radością wyglądamy Jego przyjścia!

 

 

 

 

Homilia zamieszczona na portalu internatowym została zaczerpnięta za pozwoleniem Redaktorów książki:
„Homilie Adwentowe”. Red. R. Hajduk, G. Jaroszewski. „Homo Dei”. Kraków 1998 s. 7-9.

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów

o. Ryszard Hajduk CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy