Słowo Redemptor

XX niedziela zwykła

 

 

 

Niedziela, 14 sierpnia 2011 roku, XX tydzień zwykły, Rok A

 

 

 

 

 

Często narzekamy na nasze wypełnione rozlicznymi obowiązkami życie. Jest to jeden z tzw. tematów dyżurnych, podobnie jak pogoda, stan naszego zdrowia, czy polityka. Rano wstajemy, potem biegniemy do naszej pracy lub nauki, wracamy do domu zmęczeni. W międzyczasie trzeba jeszcze zrobić zakupy, posprzątać, zając się tysiącem innych spraw, które nie mogą czekać i trzeba je wykonać… Rozmawiamy o nich ze znajomymi, skarżymy się, bo zabierają nam wolny czas, czujemy się ich niewolnikami.

 

 

Opisana w Ewangelii kobieta kananejska, poganka, która żyje z daleka do Boga i Jego przykazań, pragnie otrzymać wspaniały dar Boży – zdrowie dla swojej córki, ciężko dręczonej przez złego ducha. Chrystus na początku się wzbrania, jakby na coś jeszcze czekał. Dyskutuje z nią, trzyma na dystans, ale ponieważ ona nie ustaje w naleganiach, a co więcej Pan widzi jej wiarę, daje jej to, o co tak bardzo błagała – uzdrowienie i uwolnienia ukochanego dziecka.

 

Kobieta ta na pewno nie chciała, by jej dziecko zostało opętane i choć nie zostały podane dokładne przyczyny, ani furtka przez jaką zły duch wszedł w życie tej rodziny, to możemy być także pewni, że przyszło to nieoczekiwanie, zmieniło ich życie i nie pozwoliło swobodnie żyć i kochać. Bóg jednak, widząc jej wiarę i pragnienie zmiany ich życia, uzdrowienia daje swój wspaniały dar na miarę jej wiary i pragnień. Kobieta w akcie desperacji pragnie już tylko okruszyn ze stołu, by się nimi pożywić jak psy przy ludziach, ale Chrystus dostrzega za tymi słowami jest jeszcze większe pragnienie zmiany życia i kształtowania go, pragnienie nie poddawania się temu, co przychodzi i pewność, że choć są rodziną pogańską, to także mają prawo do życia godnego człowieka. I Jezus uzdrawia córkę na miarę tego wielkiego, choć może niewypowiedzianego pragnienia, które jest wsparte przez wielką wiarę w Jego boską moc.

 

Niewiasta zdaje sobie sprawę, że jeżeli nie poprosi Jezusa Chrystusa – Syna Dawida o cud, to nic się nie zmieni – chce kształtować swe życie nie sama, ale przez zwrócenie się do Niego, by nie zostać ukształtowanym na ślepo przez zmieniające się okoliczności, chorobę, czy dręczenie przez złego ducha. Bóg czyni więc jednocześnie dwa cuda – uzdrawia córkę i sam, szanując wolność kobiety, zaczyna kształtować jej życie, skoro w jej sercu zagościło już tak wielkie pragnienie zmieniania go przy pomocy Mesjasza.

 

Podobnie jest i w naszym życiu – jeżeli nie podejmiemy wysiłku kształtowania go razem z Bogiem, zostaniemy ukształtowani przez nasze zabieganie, obowiązki, brak czasu, czy nawet grzech. Życie ukształtowane przez ufne zwrócenie się do Boga zaczyna przynosić radość, pobudza do dziękczynienia za łaski i służy umocnieniu miłości w sercu proszącego i jego rodziny. Bóg sam, gdy mu pozwolę przez wiarę, zaczyna je zmieniać i nadawać swoje kształty –najlepsze z możliwych.

 

 

Czy oddając Bogu swe życie do kształtowania sprawię, że nagle znikną moje obowiązki? Czy będę miał więcej czasu? Czy ustąpią w jednej chwili wszelkie choroby i problemy? Zapewne, nie! Ale otworzą się moje oczy i uszy, otworzy się moje serce i zobaczę, że nie jestem ślepo poddany okolicznościom życia, nie jestem niewolnikiem popędów ciała i wydarzeń wokół mnie. Zdam sobie sprawę, że Bóg ofiarował mi już wystarczającą ilość łaski i możliwości, bym swe życie przeżywał pracując nad sobą, nad swoimi myślami i uczuciami; bym pielęgnując miłość i zdrowe relacje z braćmi i siostrami stawał się człowiekiem świadomym swojej wartości, a ciesząc się z każdego spełnionego postanowienia, widział, że nie jest to moje własne zwycięstwo, ale radował się, że jestem, tak jak kobieta kananejska i jej córka, kochany przez Boga i on chce kształtować moje życie.

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów

o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy