Słowo Redemptor

Rocznica poświęcenia kościoła własnego – XXXI niedziela zwykła

 

 

Niedziela, 30 października 2011 roku, XXXI tydzień zwykły, Rok A, I

 

 

 

 

Homilia do Łk 19, 1-10

 

 

 

 

Z irytację spotykamy się także w scenie opisanej w przeczytanym dzisiaj fragmencie Ewangelii wg św. Łukasza. Powodem irytacji nie jest w niej postawa wierzących w Chrystusa, ale sam Jezus i Jego zachowanie względem celnika Zacheusza. Niektórych obserwatorów wzburza fakt, że Jezus – przenikliwy nauczyciel, którego wielu ludzi uważa za proroka – idzie w gości do grzesznika. Rzeczywiście, tak jest. Jezus oświadcza, że musi się zatrzymać w jego domu, zanim w życiu tego nieuczciwego i łasego na pieniądze człowieka dokona się nawrócenie. Bóg w osobie Syna Bożego przejmuje inicjatywę i idzie do grzesznika, ale nie po to, by pochwalać zło. Jezus pragnie, aby życie Zacheusza wypełniła miłość Boża, która zbawia – pozwala uwolnić się od grzechu i znaleźć sens życia, które daje radość.

 

 

Nic innego nie dzieje się dzisiaj w naszych kościołach, które są miejscem spotkania człowieka grzesznego z miłością Boga wyzwalającego go z sideł zła. Również w naszej świątyni, której rocznicę poświęcenia wspominamy w tę niedzielę, obecny jest Bóg, który w Jezusie zstąpił na ziemię, aby Boże zbawienie stało się udziałem wszystkich ludzi. Wierni, którzy gromadzą się w kościele na świętowanie Dnia Pańskiego, to często ludzie niestali w swych postawach, zalęknieni, dokonujący nieraz błędnych wyborów moralnych, zdezorientowani i małoduszni. Tak, my również niejednokrotnie tacy jesteśmy. Kościół nie gromadzi tylko świętych – „mocarzy wiary”, ale również grzeszników, którzy – jak Zacheusz – pragną spotkać Boga. Dlatego Kościół, w którym mieszka Bóg, przyciąga ludzi słabych i popełniających zło, którzy pragną być świętymi. Jest w nim miejsce dla tych, którzy tęsknią za Bogiem, są gotowi się zmienić i uwolnić tkwiące w nich pokłady dobra.

 

Ludzie otwarci na Boga spotykają Go w świątyniach, aby mogła się dokonać przemiana ich serc. To w kościołach – takich, jak nasz – ludzie przystępują do sakramentów, aby doświadczyć zbawczej miłości swego Stwórcy i Odkupiciela. Bóg, który poprzez chrzest czyni ich swoimi dziećmi, uzdalnia ich, by już nie żyli dla siebie, ale dla Niego i innych ludzi. W sakramencie pokuty Bóg odpuszcza grzesznikowi jego przewinienia i przywraca mu nadzieję na osiągnięcie pełni życia. Dzięki sprawowaniu Eucharystii Bóg zamieszkuje w sercu człowieka, aby się z nim całkowicie zjednoczyć i uczynić podobnym do Siebie. Świątynia to miejsce spotkania z miłością Bożą, która z taką siłą przemienia człowieka, że ten nie tylko gotów jest oddać potrzebującym część tego, co posiada (jak uczynił to celnik Zacheusz), ale nawet całego siebie na wyłączną służbę Bogu.

 

Tak było w życiu francuskiego studenta, późniejszego zakonnika i kapłana Jacques’a Loewa. Na rekolekcjach głoszonych w obecności papieża na Watykanie opowiadał on o sobie, że jako młody człowiek nie wierzył w Boga, ponieważ był wychowany w rodzinie komunistycznej. Gdy był studentem, udał się w czasie ferii do Szwajcarii, by zarobić na czesne, pomagając przy budowie pewnego klasztoru. Był Wielki Czwartek. Jacques Loew nie wiedział, że w tym dniu rozpoczyna się Triduum Paschalne, a chrześcijanie wspominają ustanowienie przez Chrystusa sakramentów Eucharystii i kapłaństwa. Kiedy zakonnicy mieszkający przy budującym się klasztorze zgromadzili się na celebrację liturgii Wieczerzy Pańskiej, Jacques Loew – wówczas młody, niewierzący człowiek – wszedł do kościoła i usiadł w ostatniej ławce. Przyglądał się modlącym się mnichom. Słuchał słowa Bożego, które mówi o Ostatniej Wieczerzy. Głęboko poruszyły go słowa: „To jest moja krew za was, wylana, to jest moje Ciało za was wydane”. Widział, z jaką czcią zakonnicy przystępują do komunii świętej. To wszystko tak go olśniło, że pomyślał sobie: „Tutaj naprawdę jest coś, co jest niewidzialne i święte. A pełne miłości słowa Jezusa: To jest moje Ciało, to jest moja Krew przemawiają z taką siłą, że wszystkie hasła propagandy ateistycznej to pusty dźwięk”. To spotkanie z miłością Boga w świątyni stało się momentem zwrotnym w jego życiu. Od tej chwili pragnął już tylko jednego – być blisko Boga, należeć do wspólnoty uczniów Jezusa, a nawet poświęcić całe swoje życie na służbę Bogu i ludziom w powołaniu kapłańskim. Była to chwila, w której – podobnie jak Zacheusz – doświadczył zbawczej mocy Chrystusa.

 

W naszej świątyni – jak w tysiącach innych na całym świecie – obecny jest Bóg. To zbudowany przez nas (albo przez naszych przodków) dom, w którym Bóg zechciał zamieszkać i stale przebywa, a Jego zbawienie przemienia ludzkie serca. Bóg kocha wszystkich ludzi bez wyjątku i zawsze otwarty jest na każdego człowieka. Każdego chce obdarzyć nowym życiem. Nasza świątynia przypomina nam, że w Kościele inicjatywa należy do Boga i że najważniejszy jest w nim On i Jego zbawienie.

 

 

Dlatego niech nas nie zniechęcają błędy i słabości duchownych i wiernych świeckich! Również i nasze grzechy niech nie przysłonią nam prawdy o niewyczerpanym miłosierdziu Bożym! Niech nie gaśnie w nas pragnienie, by spotkać Boga obecnego w Kościele! Niech Boże zbawienie przemienia nasze życie tak, abyśmy znaleźli prawdziwe szczęście, żyjąc nie dla siebie, ale dla Tego, który dla nas umarł i zmartwychwstał!

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów

o. Ryszard Hajduk CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy