Słowo Redemptor

Świętych Młodzianków, męczenników – święto

 

 

 

Środa, 28 grudnia 2011 roku, Oktawa Narodzenia Pańskiego, Rok B, II

 

 

 

 

 

Chłopcom zamordowanym w Betlejem i okolicy („Rzeź niewiniątek”) na rozkaz króla Heroda Wielkiego, zwanego Okrutnym, Ojcowie Kościoła nadali tytuł męczenników. Ich kult datuje się od I-II wieku po narodzinach Chrystusa. Święto „niewinnych i bezimiennych męczenników” powstało w Kościele Wschodnim na początku VI wieku (Kartagina, 505 r.). Pierwotnie święto miało charakter pokutny i liturgię celebrowano w szatach koloru fioletowego. Dopiero później zaczęto je obchodzić jak święto innych męczenników. Święci Młodziankowie są uważani za patronów chórów kościelnych. W okresie Rzeczypospolitej Obojga Narodów było to święto radosne dla dzieci, które otrzymywały podarki.

 

 

„Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli”. Bóg – Stwórca wszystkiego, co żyje – stworzył przede wszystkim człowieka na „swój obraz i podobieństwo”, a następnie odkupił go przez Dzieło Zbawcze swojego Syna Jezusa Chrystusa. Każdy zatem człowiek jest umiłowanym dzieckiem Boga. Święta Bożego Narodzenia, które tak radośnie obchodzimy, są wymownym znakiem Ojcowskiej miłości Boga względem każdego z nas ludzi. Grzech „pierwszych rodziców” zerwał pierwotny i miłosny dialog Boga z człowiekiem, ale Bóg już u zarania dziejów ogłosił Dobrą Nowinę o ostatecznym zwycięstwie nad złem przez Potomstwo Adama i Ewy. Maryja - „Nowa Ewa” – rodzi Jezusa – „Nowego Adama” – by doprowadzić całą ludzkość do Boga. Zanurzenie się w wodzie Chrztu Świętego oznacza rozpoczęcie dzieła zbawczego w człowieku, który zawierzył Emmanuelowi – Bogu-z-nami – i przeszedł z „krainy ciemności” do Królestwa światłości, pokoju i miłości.

 

„Naszą pomocą jest nasz Pan i Stwórca”. Jedynym Pośrednikiem między Bogiem – naszym Ojcem, a człowiekiem jest Jedyny i Najświętszy Odkupiciel człowieka – Jezus Chrystus. Bez Niego – jak nam przypomina wciąż bł. Jan Paweł II Wielki – człowiek nie może zrozumieć siebie, co więcej, nie może zbawić siebie. Synowskie zaufanie Bogu – „Jezus ufam Tobie” – pozwala człowiekowi wierzącemu najpierw zobaczyć swój grzech jako zaprzeczenie miłości syna do Ojca, a następnie kontynuować drogę wiary będąc pewnym pomocy ze strony Boga i Kościoła.

 

„Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. Egoistyczny lęk o swoją przekupioną władzę, o swoje polityczno–społeczne znaczenie lub nieumiarkowane posiadanie dóbr sprawiają, że chorobliwie zazdrosny i okrutnie mściwy król Herod staje się zdolny do tego, by w poczuciu zagrożenia posunąć się nawet do zbrodni. Historia Izraela potwierdza, że Herod Wielki (73/72 r. przed narodzeniem Chrystusa – 4 r. po narodzeniu Chrystusa) – pomimo że wybudował wspaniałą świątynię w Jerozolimie - był wyjątkowo chciwy władzy, bardzo podejrzliwy i przede wszystkim okrutnie mściwy. Doszedł do tronu – w sensie dosłownym – „po trupach” i tylko dzięki terrorowi utrzymywał się u władzy. Za cel sobie postawił panowanie i dlatego oddał się w całkowitą służbę Rzymianom. Dzięki nim jako poganin otrzymał panowanie nad Judeą z tytułem króla. Wymordował żydowską rodzinę królewską, która panowała nad narodem przed nim (Hirkana II - swojego teścia; Józefa, swojego szwagra), swoją żonę Mariamne, ponadto trzech swoich synów (Aleksandra, Arystobula i Antypatra), arcykapłana, Aleksandrę, matkę Mariamne i wielu innych, jak to szczegółowo opisuje historyk żydowski, Józef Flawiusz („Dawne dzieje Izraela”). Jeszcze przed samą swoją śmiercią, by nie dać Żydom powodu do radości, lecz przeciwnie, by im wycisnąć łzy i upamiętnić w ten sposób swój zgon, rozkazał dowódcy wojska zebrać na stadionie sportowym w Jerycho najprzedniejszych obywateli żydowskich i na wiadomość o jego śmierci, wszystkich zgładzić. Nie wykonano na szczęście tego polecenia. Te fakty i wiele innych wskazują, kim był naprawdę Herod i czym było dla takiego despoty i tyrana pozbawienie życia kilkudziesięciu niemowląt.

 

Trudno jest pogodzić się z cierpieniem niewinnych i bezbronnych dzieci. Nie jest łatwo znaleźć odpowiedź na pytanie o jego sens. Należę do tych ludzi, którzy już od dzieciństwa „buntowali się” przeciw tym, którzy układali kalendarz liturgiczny, zwłaszcza tego szczególnego i radosnego okresu Bożego Narodzenia. Dlaczego już drugiego dnia świąt wspominanamy męczeństwo św. Szczepana diakona (26.12), a dziś męczeństwo niewinnych dzieci betlejemskich? Z biegiem jednak lat, kiedy ubywało miejsc wokół stołu wigilijnego lub podczas tych radosnych świąt szło się w odwiedziny ukochanych osób leżących w szpitalu, zrozumiałem co naprawdę znaczy Tajemnica Wcielenia. Jezus Chrystus, „który za sprawą Ducha Świętego przyjął Ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”, wcielił się we wszystkie wymiary „ciała” człowieka przyjmując również wszystkie – oprócz grzechu – konsekwencje bycia w ciele i przeżywania siebie jako osoby cielesnej. Ten fakt Wcielenia Syna Bożego wskazuje jednoznacznie, że nie ma w życiu człowieka – od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci - żadnego etapu lub formy bycia i dynamicznego stawania się człowiekiem (embrion – płód – niemowlak – dziecko – młodzieniec lub dziewczyna – dorosły człowiek – starzec – umierający człowiek) bez bycia zawsze osobą ludzką. Adam Mickiewicz w trzeciej części Dziadów do pomordowanych Młodzianków porównywał wileńską młodzież prześladowaną przez carskich oprawców. Ponadto, fakt Wcielenia Jezusa Chrystusa onacza, że jedynym partnerem Boga jest tylko człowiek – stworzony na Jego obraz i podobieństwo; i tego właśnie człowieka, nieraz bezbronnego jak dziecko lub schorowany starzec, przyszedł zbawić Jezus Chrystus. Oznacza to, że każdy z nas taki jaki jest – młody lub stary, zdrowy lub chory, piękny lub brzydki – został wezwany do świętości. Powszechne i uniwersalne powołanie do świętości – o którym mówi Sobór Watykański II – bazuje nie tylko na naszej rozumnej naturze ludzkiej, ale przede wszytkim na fakcie Wcielenia i Odkupienia każdego człowieka przez Syna Bożego Jezusa Chrystusa narodzonego z Maryi Dziewicy na naszej pięknej planecie Ziemi.

 

Odkupienie nie oznacza automatycznego zbawienia. Każdy z nas ludzi, odkupiony „przez krew Jezusa, Syna Boga”, która „oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (I Czytanie) ma szansę zbawienia, jeżeli współpracuje z Bogiem w Dziele Zbawienia. Współpracować znaczy być w nieustannym dialogu z Bogiem (modlitwa, życie sakrametalne) i czynić dobro. Z tym ostatnim mamy najwięcej trudności. Święta Bożego Narodzenia są doskonałym czasem w wychodzeniu naprzeciw potrzebom innym, naszym braciom i siostrom, tak jak uczynił to Bóg w Osobie Jezusa Chrystusa.

 

Również Święto św. Młodzianków Męczenników jest doskonałą okazją, najpierw do refleksji nad problemem cierpienia, głodu, porzucania tzw. niechcianych dzieci, sieroctwa społecznego współczesnych dzieci, zwłaszcza śmierci nienarodzonych. Następnie do zrobienia czegoś dobrego a nawet niezbędnego by ratować zagrożone życie niewinnych i bezbronnych dzieci. Wydawałoby się, że jeszcze nienarodzone lub małe dzieci nie uczestniczą w życiu politycznym. Nie są w żadnym wypadku zdolne zagrozić sprawującym władzę. A jednak tak wiele niesprawiedliwych władz i praw odmawia fundamentalnego prawa do życia – gwarantowanego przez tyle międzynarodowych deklaracji – dla każdego poczętego człowieka pod sercem swojej matki. Tak, możemy i powinniśmy się modlić w intencji dzieci nienarodzonych, uczestnicząc w zorganizowanych, światowych lub narodowych krucjatach modlitw o życie poczętych dzieci (np. duchowa adopcja nienarodzonego dziecka). Pamięć o mordzie dokonanym przez króla Heroda przypomina ludzkości wielki problem i skandal współczesnego świata, jakim jest nieszanowanie i zabijanie ludzkiego życia. Ten fakt jest szczególnie aktualny dzisiaj, gdy w naszym kraju i na naszych oczach pojawiają się propozycje legalizacji zabijania poczętych dzieci. Każdy z nas może coś zrobić dla ratowania życia niewinnych i bezbronnych dzieci. Możemy pisać petycje do Sejmu, Senatu i Premiera, tak jak proponuje to na przykład Fundacja Mamy i Taty. Możemy wspierać osobiście rodziny wielodzietne, złożyć przysłowiową złotówkę na Polska Akcję Humanitarną, która prowadzi od wielu lat akcję dożywiania (www.pah.org.pl).

 


 

Na zakończenie pragnę przytoczyć słowa Matki Teresy wypowiedziane w 1994 r., a następnie przytoczone w słynnym „Liście do Polaków” z 24 września 1996 r., kiedy dowiedziała się, że w polskim parlamencie toczy się dyskusja na temat aborcji:

„Uważam jednak, iż rzeczą, która w największy sposób niszczy dziś pokój, jest aborcja, ponieważ Jezus powiedział «Jeśli ktoś przyjmuje małe dziecko, mnie przyjmuje». Tak więc każda aborcja jest zaprzeczeniem przyjęcia Jezusa, zlekceważeniem Jezusa”.
 

 

 

 

 

 

 

Profesor nadzwyczajny Istituto Superiore di Teologia Morale (antropologia filozoficzna – specjalność bioetyka),
Accademia Alfonsiana – Rzym

o. Edmund Kowalski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy