Słowo Redemptor

Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa – święto

 

 

 

Piątek, 30 grudnia 2011 roku, Oktawa Narodzenia Pańskiego, Rok B, II

 

 

 

 

 

Nadchodzący koniec roku nasuwa wiele różnych refleksji związanych z upływającym czasem, jak go wykorzystaliśmy i z nadchodzącym – bo robimy sobie wielkie plany i postanowienia. Niedziela  Świętej Rodziny zaprasza, by skupić się na Świętej Rodzinie i na rodzinie, która w zamyśle Bożym powinna być święta, ale często taką nie jest.

 

 

Zacznijmy od tej drugiej, ludzkiej.

 

Ma ona dziś sporo kłopotów rozmaitych, a jeden z nich może zobrazować taka opowiastka – zdarzenie ze sklepu z zabawkami.

Tuż przed świętami, przed choinką, pojawiło się w sklepie młode małżeństwo, by wybrać coś dla swojego dziecka. „Chcemy znaleźć taką rzecz, która zajmie naszemu dziecku w miarę dużo czasu” – zaczęli wyliczać. „Dobrze by było, gdybyśmy dostali coś takiego, co jakoś uczy, rozwija – wie pani, co mamy na myśli. Oczywiście powinno też być bezpieczne. I żeby było dla dziecka dobrym towarzyszem... Czy jest coś takiego?” „Bardzo mi przykro – odpowiedziała wtedy sprzedawczyni – ale rodziców w tym sklepie nie sprzedajemy…”.

 

Pytamy się nieraz samych siebie co się dzieje z naszymi rodzinami. Coraz mniej matki w matkach naszych. Coraz mniej ojca w ojcach naszych. Prawdziwych domów coraz mniej. Bo coraz mniej domu w naszych domach. A odkąd człowiek jest człowiekiem i jak długo chce być człowiekiem – potrzebuje nie hotelu, nie noclegu, ale źródła pokoju, odpoczynku, siły, miłości – potrzebuje po prostu domu. A tymczasem dom ginie. Ginie nam wspólny stół. „Napychamy” się po kątach, na stojąco, z mikrofalówki. Byle jak najprędzej iść w miasto, dalej od domu. Zresztą można szybciej i łatwiej zjeść w Mc`Donaldzie, gdzieś w pizzerii. Nawet jeśli w domu, to jak najmniejszym trudem – co Knorr to Knorr!

 

Za czarny ten obraz? Możliwe … jeśli tak, to tylko się cieszyć i w takim razie próbować sięgać po wznioślejsze ideały.

 

Kiedy myślimy o Świętej Rodzinie, czyli o Jezusie, Maryi i Józefie, dostrzegamy z pewnym zadziwieniem, że głową tej Rodziny był najbardziej grzeszny z nich jeśli można tak powiedzieć. Bo przecież Jezus to Wcielony Syn Boży, Maryja poczęta bez grzechu pierworodnego, a Józef – ot zwykły człowiek podlegający prawu grzechu. A jednak to jemu zleca Bóg opiekę nad Swoim Synem i Jego Matką. To jemu powie – weź Maryję do siebie, weź Dziecię i uchodź do Egiptu, wracaj do ojczyzny.

 

Wydaje się jakby Pan Bóg chciał obalić mit naszego myślenia, że ten kto rządzi, podejmuje decyzje musi być najlepszy. Dotyczy to oczywiście i rodziny naturalnej i rodziny zakonnej, ale zapewne dotyczy i Kościoła i Ojczyzny. Każdy w rodzinie ma swoje miejsce i swoje zadanie do spełnienia.

 

To jedno co nam dziś podpowiada święto Świętej Rodziny i postać św. Józefa.

 

Jednak to jeszcze nie wszystko.

 

Poprzez św. Józefa mówi nam Bóg – żeby zaistniała pełnia ojcostwa musi być również ojcostwo duchowe. Bo tak naprawdę ojcostwo to nie tylko biologia, ojcostwo w pełni realizuje się w przestrzeni duchowej. W biblijnym świecie to ojciec uczył dzieci modlitwy, nie matka. To on wprowadzał w tajniki obcowania z Bogiem, to on również uczył sposobu bycia w świecie, który nas otacza – powiedzielibyśmy dzisiaj, on kształtował jego charakter.

 

No dobrze, powie ktoś, a co zrobić, jeśli nie miałem, czy nie mam ojca, bo był tylko fizycznie, albo go wcale nie było, czy też nie ma – co dziś zdarza się coraz częściej?

 

Tu trzeba powiedzieć, że zawsze mogę odnaleźć ojca w kontakcie z ojcem duchowym. Historia nawrócenia św. Augustyna pokazuje to wyraźnie. Pobożna matka i ojciec poganin. Matka modliła się o nawrócenie syna. Augustyn widział to wszystko, widział jej wiarę, jej gorliwość, ale jakoś nie robiło to na nim większego wrażenia. Dopiero jak spotkał św. Ambrożego, wierzącego i modlącego się mężczyznę – nawrócił się. Oczywiście ktoś powie – to uproszczenie!

 

Zapewne tak, ale ze swojego życia mogę powiedzieć, że w pierwszych latach kapłaństwa, dość dziwnie pobrzmiewał ten zwrot „ojcze” z jakim zwracali się uczniowie i ludzie do mnie, wtedy młodego, wchodzącego w świat posługi kapłańskiej. Dziś do tego zwrotu nie tyle się przyzwyczaiłem, co wiem, że ten zwrot faktycznie oddaje to duchowe ojcostwo wobec wielu ludzi. Może nie aż tak, by ktoś się nawracał jak Augustyn, ale starcza, by przychodził z pewną dozą zaufania, że pokaże się mu tę najwłaściwszą, co nie znaczy najłatwiejszą drogę.

 

I jeszcze jedna uwaga – miłość ojcowska, rodzicielska musi być otwarta na krzyż, jakim jest pozwolenie na samodzielność dziecka. Powołaniem rodzica jest kochać, a nie posiadać! Doskonale pokazuje to dzisiejsza ewangelia gdy Maryja z Józefem szukają Jezusa w świątyni. Martwią się o Niego i tak po ludzku czynią mu wyrzuty, ale On mówi, że istnieje inny porządek wobec którego musi być posłuszny. I oni muszą przed tym porządkiem schylić głowę i okazać posłuszeństwo.

 

Niestety wielu rodziców dziś okazuje raczej zaborczość niż rozważną miłość. Próba uchronienia dziecka przed każdym cierpieniem, przed każdą próbą, przed każdym wysiłkiem, również przed konsekwencjami złych wyborów czy wybryków kończy się tym, że dziecko przestaje szanować Rodziców, ale wykorzystuje ich jako parawan i tarczę do dalszych wyskoków.

 

Każdy z nas w świetle tego może sobie odpowiedzieć w jakim stopniu może siebie i swoją rodzinę nazywać prawdziwie chrześcijańską. Może miewamy dziś pokusy, by zejść nieco z tego wysokiego pułapu, Może nieco już jesteśmy niżej – świat nam nie pomaga na pewno, zwłaszcza ta zlaicyzowana Europa, gdzie wojna z rodziną przybiera na sile.

Jednego możemy być pewni, od początku swojego istnienia ludzkość tyle już przeżyła, popełniła już tyle głupstw, piramidalnych błędów, już tak bardzo palce poparzyła, ale zawsze w chwilach opamiętania nieodmiennie wraca do tego, że najważniejsze jest to, co można dostrzec już w betlejemskiej stajence: mężczyzna, kobieta i dziecko.

 

 

Módlmy się zatem gorąco, by ta świadomość mocno tkwiła w naszych umysłach i coraz bardziej docierała do umysłów rządzących światem, do woli stanowiących prawa oraz sumień tych, którzy urabiają opinię publiczną, by tworzyli dobrzy klimat dla zakładania i rozwoju rodzin. Amen.

 

 

 

 

 

 

Duszpasterz w Parafii św. Józefa i sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Toruniu (Toruń-Bielany)

o. Marian Krakowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy