Słowo Redemptor

III niedziela Adwentu

 

 

Niedziela, 11 grudnia 2011 roku, III tydzień Adwentu, Rok B, II

 

 

 

 

 

Kilka dni temu wróciłem ze swoich kapłańskich rekolekcji. Spośród konferencji wysłuchanych w tych dniach, dotknęła mnie szczególnie ta, która była poświęcona profetyzmowi. Potrzeba nam wciąż proroków. Nie tylko dzisiaj, nie tylko w tzw. naszych czasach, ale wciąż. I nie tylko kapłani, ale wszyscy, którzy noszą na sobie znamię sakramentu chrztu świętego, muszą poczuć i odkrywać w swym sercu wezwanie do autentycznego profetyzmu, a więc do wołania całym życiem: Bóg jest! Bóg żyje! Każdego dnia muszą realizować powołanie do takiego życia, które jest ciągłym zmaganiem się o ukazanie Boga w codzienności. Niekiedy nawet bardzo trudnej codzienności - takiej, która potrzebuje głębokiej przemiany ludzi, miejsca i czasu.

 

 

W dzisiejszej liturgii słowa padają pytania, które kierują nasze myśli ku  ważnym osobom – Eliaszowi i Janowi Chrzcicielowi – którzy zapowiadali przyjście tego trzeciego najważniejszego – Jezusa! Między innymi zadaniem proroka jest zobaczeni rzeczy takimi, jakimi widzi je Bóg. I prorok Eliasz (prorok jak ogień a słowo jego płonęło jak pochodnia) i Jan Chrzciciel, którzy przygotowywali ludzi na przyjście Zbawiciela, bezkompromisowo przypominali ludziom, o tym kim naprawdę są, co tutaj robią i kim są w oczach i sercu Boga.

 

Tak samo Jezus, otwiera nam oczy byśmy potrafili zdemaskować złudzenia o nas samych i o świecie, który sobie stworzyliśmy pod wpływem opinii innych ludzi (żeby dobrze wypaść – pewna Pani opowiada, że nie jest w stanie powiedzieć swoim najbliższym znajomym, że nie stać jej na wyjazd za granicę na narty – bo obraca się w towarzystwie ludzi którym wiedzie się finansowo, zaczyna kręcić, wyłącza telefon – że niby bateria wysiadła i że nic nie wiedziała, z chęcią by pojechała ale…).

 

Prorocy, a przede wszystkim Jezus, chcą zdemaskować również moje patrzenie na Boga, Kościół, czy czasami nie kombinuję takiej religijności, która będzie dla mnie uśpieniem sumienia, takim półsnem, w którym będę żył, a tak naprawdę robił swoje?

 

Czy chcę naprawdę nawrócenia? Czy jestem zdeterminowany? Czy może chcesz być sztucznym kwiatem? Sztuczny kwiat ładnie wygląda. I sztuczny chrześcijanin też ładnie wygląda: on ma zdjęcie papieża, on był w Watykanie, na odpuście kupił cukierki i coś tam jeszcze – tylko niestety nie pachnie, sztuczny kwiat też nie pachnie. Nie pachnie świętością!

 

I okazuje się drodzy, że aby pachnieć świętością, potrzebna jest nam katolikom radykalność. Miał ją Eliasz, miał Jan Chrzciciel, który był ubrany w odzienie z sierści wielbłądziej i przepasany pasem skórzanym. Ja nikogo nie namawiam teraz na takie ubranie, natomiast chce powiedzieć, że Jan Chrzciciel nie koloryzował, że nie ma żadnego makijażu! Bóg przychodzi ze słowem Tak – Tak! Nie – Nie! I mówi: wyprostuj swoją ścieżkę, wyprostuj swoje pojęcia o sobie, o Kościele, o Bogu. Nazwij rzeczy po imieniu! A z tym mamy wiele kłopotów!

 

Jeden z księży wspomina, jak to umówił się z nim na rozmowę mężczyzna z drugiego końca Polski.

Ma kłopoty. Znalazł Jego maila. Przyjeżdża, siada i zaczyna opowiadać i oskarżać dobre 2 godziny współmałżonkę, jaki to z niej potwór! Po tym czasie ksiądz przerwał i zapytał czy nie szkoda mu czasu, by robić tu jakiś talk show, nie do końca szczery i uczciwy. I jeszcze zadał mu pytanie: a jakie są Pana winy w tym małżeństwie? To usłyszał słowa: że nikt nie jest doskonały proszę księdza. To Pan, przyjeżdża tutaj, żebyśmy sobie w tych kłamstewkach popływali? Niech Pan nie opowiada historyjek, tylko niech mówi, co się w sercu działo? Dlaczego Pan zapragną tej żony, a później czego się Pan wystraszył i uciekł? Jak to było?

 

Wyprostujcie drogi Panu! Tutaj trzeba odwagi, żeby jasno sprawę postawić!

 

Zastanowiło mnie gdy Jan mówi do ludzi: żmije! Do faryzeuszy, do uczonych w Piśmie – żmije, a kto wam powiedział jak uniknąć gniewu Bożego? Przynieście godny owoc nawrócenia. A nie wmawiajcie sobie, że Abrahama mamy za Ojca!

 

Pomyślcie sobie, że jakikolwiek ksiądz powie dzisiaj do nas w kazaniu: żmije! To pewnie byście powiedzieli: ten ksiądz to musi mieć problemy! Ale drodzy, jak trzeba być czystym, jak trzeba kochać, żeby powiedzieć – staliście się jak żmije.

 

I może problem polega na tym, że my księża nie zawsze jesteśmy tak czyści i tak Was kochamy, że opowiadamy takie miłe sytuacje na ambonie, nie mówiąc, że staliśmy się jak żmije, że kąsamy jak żmije i zabijamy się jak żmije. A jak już się znajdzie, to nawet sam Pan Prezydent głos zabierze i upomni kaznodzieję!

 

Jezus – największa Miłość – też mówił: groby pobielane jesteście. Na zewnątrz wszyscy mamy makijaż i możemy pięknie wyglądać i ubierać się w najdroższe ciuchy. A jak jest w sercu? A czy w sercu tak samo? Dlaczego Jezus nie bał się powiedzieć tak do ludzi? Dlatego, że tak bardzo nas kocha! Tak Mu bardzo na nas zależy!

 

 

Niech dobry Bóg otwiera nasze serca, nasze umysły na słowo prawdy które do nas kieruje przez swoich proroków, którzy nie zawsze są poprawni politycznie, ale którym naprawdę zależy na ludziach!

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów oraz Duszpasterz Duszpasterstwa Akademickiego Redemptorystów „DAR” – Toruń

o. Ireneusz Byczkiewicz CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy