Słowo Redemptor

Narodzenie Pańskie – uroczystość – Msza w dzień

 

 

 

Niedziela, 25 grudnia 2011 roku, Uroczystość Narodzenia Pańskiego, Rok B, II

 

 

 

 

 

„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”.

 

 

Wśród wielu różnych aspektów Uroczystości Bożego Narodzenia, bardzo wielu, bo przecież Uroczystość ta wśród wszystkich innych uroczystości i świąt roku kościelnego jest z pewnością tą, która towarzyszy każdemu z nas od najwcześniejszego dzieciństwa w sposób najbliższy, najbardziej intymny, dotykając tak wielu strun naszego istnienia, przed naszymi oczyma pojawia się aspekt Słowa.

 

 

Prolog Ewangelii wg św. Jana mówi nam o mocy i wielkości tego Słowa – „Ono było na początku, wszystko przez Nie się stało”. Nie można zapewne dobitniej wyrazić potęgi i mocy tego Słowa niż właśnie mówiąc: „Ono było u Boga i Bogiem było”. I oto stajemy wobec Wszechświata, jego niezmierzoności, jego tajemnicy zaskakującej nas co chwila nowymi faktami, my – chciałoby się powiedzieć: kropelka białka, którą byle poruszenie żywiołu może rozmazać i zetrzeć… My, trzcina chwiejąca się na wietrze, którą byle podmuch może złamać… Jeśli więc takie poczucie małości wywołuje w nas dzieło, kimże powinniśmy poczuć się wobec jego Autora? Wobec Słowa, przez które to wszystko się stało? Jakąż postawę powinniśmy zająć my, słabi, nieznaczni, skoro – jak śpiewamy w kolędzie – „moc truchleje"?

 

Zanim jednak zdążymy sobie uświadomić tę naszą nicość, dokonuje się rzecz niesłychana. Ta sama Ewangelia dopowiada szybko, na jednym niemal oddechu: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Zanim zdąży pochłonąć nas przerażenie naszą własną nicością, już zapraszani jesteśmy do stanięcia w zachwycie wobec wielkości, którą otrzymaliśmy poprzez fakt, że to właśnie Słowo stało się jednym z nas, człowiekiem, uczestnicząc z nami w każdym wymiarze ludzkiej egzystencji. W naszym bólu i przyjemności, radości i smutku, tryumfie i zwątpieniu, zwycięstwach i klęskach. Jakże wielką godność musi zatem oznaczać bycie człowiekiem, skoro Słowo człowiekiem się stało. Co więcej, skoro stało się Ono człowiekiem najpierw w tak zwanym zarodku, potem embrionie, płodzie, niemowlęciu, synu ubogiej rodziny, robotniku pracującym na swoje utrzymanie i wreszcie wyrzutku zawieszonym na drzewie krzyża – jakże wielka godność towarzyszy człowiekowi od chwili poczęcia do śmierci, w każdym miejscu i w każdym stanie życia.

 

Ta godność jest nam dana, przez samo nasze uczestnictwo w człowieczeństwie. Ale jak wszystko, co jest dane, jest ona również zadana. Otrzymawszy ją, musimy coś z nią robić. Możemy ją zanegować, zaprzepaścić, możemy ją rozwinąć do całej pełni. O tym znów, w dalszym ciągu, mówi odczytana przed chwilą Ewangelia. „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. Bo można i ten dar, dar człowieczeństwa, zaprzepaścić. Można wybrać życie bliższe życiu zwierząt, niż człowieka, stawiając sobie za cel tylko jedzenie, przyjemność, użycie, czy nawet posiadanie – bo czyż nie staję się tym, czego pragnę? Ale z drugiej strony, czytajmy dalej Ewangelię, „tym, którzy Je przyjęli, dało moc, żeby się stali dziećmi Bożymi”. A zatem – i tu dokonuje się kolejny z cudów – przyjmując to Słowo, przyjmując z pełną odpowiedzialnością dar i zadanie mojego człowieczeństwa, wprowadzany jestem na drogę ku czemuś jeszcze większemu, przekraczającemu granice człowieczeństwa: ku staniu się Dzieckiem Bożym, ku uczestniczeniu w życiu Syna – Słowa. Tym, co najbardziej niesłychane w całym tym wydarzeniu jest to, iż Bóg, pochyla się nad drobiną, okruchem istnienia i zaprasza do dialogu. Bo, jak usłyszeliśmy w czytaniu z Listu do Hebrajczyków: wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał Bóg do ojców naszych", by w końcu przemówić w sposób najwyraźniejszy, słyszalny dla wszystkich, sposób nie pozostawiający miejsca na wątpliwości, przez swojego Syna, który stał się jednym z nas. Zaproszeni jesteśmy do tego dialogu miłości, piękna i prawdy, poza którym nie potrzeba już nic.

 

Oniemienie, olśnienie i zaproszenie – oto słowa, w których można by streścić, wśród wielu innych, oczywiście – sens dzisiejszej uroczystości. Oniemienie wielkością przerastającą wszystko, co nam znane, olśnienie wielkością, która jest nam niejako za darmo, w punkcie wyjścia dana i zaproszenie do czegoś jeszcze większego. Pewnie tak właśnie odczuwali to pasterze, oderwani od swojej trzody głosami Aniołów, zbudzeni światłością z wysoka. „Pełni natchnienia, pewni zbawienia, upadli na kolana”.

 

Gdy jednak wypowiadamy te słowa, gdy dajemy się porwać atmosferze tych Świąt, dźwiękom kolęd, zapachowi drzewka świerku lub jodły, zapachowi wosku, smakowi opłatka i radosnym krzykom dzieci rozpakowujących prezenty, rodzi się w nas pytanie: który to już raz? No tak, bo które już to Twoje Święta? Dziesiąte? Trzydzieste? Osiemdziesiąte? Może już teraz kołacze Ci w głowie powiedzenie: „Święta, Święta, i po Świętach”?

 

A może wcale tak nie musi być?

 

Może właśnie dlatego jesteśmy zaproszeni do przeżywania tych Świąt ciągle i ciągle na nowo, by uświadomić sobie, że Słowo nieustannie puka do naszych drzwi?

 

Że ciągle stawia nas wobec alternatywy: przyjmiesz i pozwolisz sobie na wielkość, czy też zatrzaśniesz drzwi, i dalej czołgać się będziesz w beznadziejnej wegetacji?

Że wciąż na nowo składa nam propozycję: przyjmij Mnie, a zobaczysz, na co cię stać? Przyjmij Mnie, pomóż przetrwać tę pierwszą noc i dzień w Twoim sercu, otul miłością i życzliwością okazaną drugiemu człowiekowi, nakarm słowem modlitwy przez które powiesz mi, że o Mnie nie zapomniałeś, nie wyrzucaj obojętnością i nienawiścią… A zobaczysz, jak wiele może się zmienić.

 

Rzecz w tym, że Bóg jest wierny swojemu Słowu. Tak jak zapowiedział, tak się stało. Stał się jednym z nas. Dotknął naszego istnienia. I dzisiejsza uroczystość jest właśnie świętowaniem tej Bożej wierności. „Ach, witaj Zbawco, z dawna żądany, tyle tysięcy lat wyglądany”. Dziś staje się jednym z nas, staje wobec Ciebie, przed drzwiami Twojego życia. On, wielki, staje przed Tobą drżący z niepewności. On, wszechmocny, staje bezsilny wobec Twojej decyzji.

 

 

Gdy jednak pozwolisz… „Tym, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”.

 

„Ach, witaj Zbawco!...”

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów obecnie Radny Generalny w Zarządzie Generalnym
Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela – Rzym

o. Jacek Dembek CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy