Słowo Redemptor

I niedziela Wielkiego Postu

 

 

 

Niedziela, 26 lutego 2012 roku, I tydzień Wielkiego Postu, Rok B, II

 

 

 

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Bardzo często podróżuję po szlakach misyjnych w Rosji. Pewnego razu wybierając się po raz kolejny w drogę (nie pierwszy i nie dziesiąty raz), zapomniałem zabrać... paszport. W porę się jednak zorientowałem. Odjechałem tylko kilka kilometrów od klasztoru. Z ulgą westchnąłem i skarciłem siebie za rutynę: „A gdybym przypomniał sobie o tym gdzieś pod Moskwą, albo na Białorusi, kilka tysięcy kilometrów od Orenburga”?! Po tej szczęśliwie zakończonej „wpadce”, stworzyłem dla swojego użytku listę koniecznych rzeczy, które zawsze muszę zabrać w drogę. Jest ich 34! (np. paszport, pieniądze, zapasowe okulary, niektóre lekarstwa, twardy dysk, ładowarka do telefonu komórkowego itp.). Od tego czasu zawsze przed podróżą czytam tę listę i ze spokojem wyruszam w drogę.

 

 

W ostatnią środę rozpoczęliśmy Wielki Post, wyruszyliśmy w drogę, która ma nas doprowadzić do ponownego przeżycia Świąt Wielkanocnych. Czy przygotowaliśmy się do tej drogi? Czy jesteśmy świadomi, co jest konieczne i pomocne w tej czterdziestodniowej wędrówce, która jest częścią wędrówki, którą przecież jest nasze życie? Nie jest jeszcze za późno, by „zawrócić i wystartować z pełnym wyposażeniem”.

 

Papież Benedykt XVI w liście na Wielki Post przypomina nam, że ten czas jest po to, „abyśmy z pomocą Słowa Bożego i sakramentów odnowili naszą drogę wiary, zarówno osobistą, jak i wspólnotową. Jest to droga pod znakiem modlitwy i dzielenia się, milczenia i postu, w oczekiwaniu na radość paschalną”.

 

Zatem lista tego, co konieczne w wielkopostnej wędrówce, nie jest zbyt długa: Słowo Boże, sakramenty, modlitwa, dzielenie się, milczenie, post.

 

Można pomyśleć, że to przecież oczywiste! Tak, oczywiste, jak to, że paszport jest potrzebny w drodze, a jednak można o nim zapomnieć.

 

W dzisiejszej Ewangelii słyszymy o Jezusie, który udał się na pustynię, gdzie poddany został kuszeniu.

 

Pustynia jest „miejscem” spotkania z Bogiem, jest symbolem warunków potrzebnych do zaistnienia prawdziwej modlitwy. Jezus nie tylko przed rozpoczęciem swojej działalności przebywał na pustyni, ale nieustannie, podczas pełnienia swojej misji udawał się na pustynię, to jest na miejsca odosobnione, na górę, aby się modlić.

 

Aby spotkać Boga, usłyszeć Go, potrzebujemy ciszy, milczenia, spokoju, to jest pustyni. Udać się na pustynię, to stworzyć odpowiednie warunki pomagające w modlitwie.

 

Świat, w którym żyjemy jest wypełniony gwarem, nieustannym potokiem informacji, który nas bombarduje (chcemy tego czy nie) poprzez radio, telewizję, internet, reklamę. Nowoczesne technologie dyktują tempo życia. Chcąc zaistnieć w dzisiejszym świecie – tak wielu twierdzi -  trzeba być na „facebooku” i na „naszej-klasie”, trzeba mieć uaktualniany swój „blog” i co chwilę dzielić się spostrzeżeniami na „twitterze”. Wydaje się, że człowiek nie nadąża za tym wszystkim. A jak tu jeszcze znaleźć czas na modlitwę i stworzyć odpowiednie warunki dla niej?

 

Czas Wielkiego Postu zaprasza nas, by wyjść na pustynię, by zatroszczyć się o odpowiednie warunki zewnętrzne i wewnętrzne pomagające usłyszeć Boga.

 

Może warto w ciągu tych czterdziestu dni zwrócić uwagę na okoliczności w jakich się modlimy? Wyłączyć radio, ściągnąć nauszniki, wygasić ekran komputera, wyciszyć komórkę, zamknąć oczy, nie na 40 dni, ale na kilka minut w ciągu dnia.

 

Ale nie możemy się ograniczyć tylko do stworzenia warunków zewnętrznych.

 

Bardzo ważnym jest to, by się „nastroić na modlitwę”, na słuchanie Boga.

Nad Uralem odbywały się rekolekcje dla dzieci. Przed Mszą Świętą było gwarno, więc poprosiłem dzieci o ciszę i zapytałem: „co słyszycie?” Padła odpowiedź: „nic”. Więc zachęciłem je, aby posłuchały szelestu liści i gałęzi poruszanych przez wiatr. Ze zdziwieniem odpowiedziały, że słyszą. Potem zachęcałem, aby posłuchały śpiewu ptaków i owadów, a na koniec szumu rzeki. Wtedy wstał mały Alosza i powiedział mi, że jestem czarodziejem.

Nie trzeba być czarodziejem, aby usłyszeć to, na co się nastrajamy. Jestem przekonany, że wychodząc dzisiaj z kościoła – jeśli tylko zechcecie – usłyszycie coś więcej, niż tylko szum przejeżdżających samochodów.

 

Pustynia, to stworzenie warunków do modlitwy, to „nastrojenie się na tę falę”, na której Bóg mówi. Nie trzeba wyjeżdżać za miasto, czy do centrów rekolekcyjnych, aby udać się na pustynię. Wystarczy odpowiednio przygotować się do modlitwy, zadbać o momenty ciszy w ciągu dnia, wieczorem, zadbać o krótką medytację, rozważanie Pisma Świętego, wieczorny rachunek sumienia.

Przykład tego wewnętrznego „nastrojenia się” mamy w osobie bł. Jana Pawła II. Pamiętamy, jak zachwycał nas wszystkich tą umiejętnością przebywania „na pustyni” w obecności tysięcy ludzi, kiedy widzieliśmy Go w skupieniu i na modlitwie.

 

A zatem „wyjdźmy na pustynię” i „nastrójmy się” na słuchanie Bożego głosu, jak Jezus udał się na pustynię, by trwać w obecności Boga. Czyńmy tak codziennie, nie dając się zwieść szatanowi i jego podszeptom. A wtedy podczas modlitwy usłyszymy głos Boga i zaczniemy rozumieć, co mamy czynić, gdyż On pomoże nam odróżniać prawdziwe dobro od iluzji.

 

 

Postanówmy u początku tej wielkopostnej wędrówki, że codziennie będziemy udawać się „na pustynię”, która pomoże nam dobrze i owocnie przejść tę drogę wielkopostnego przygotowania do radości świąt paschalnych.

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów pełniący funkcję Przełożonego Regii
Świętego Gerarda – Orenburg - Rosja

o. Dariusz Paszyński CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy