Słowo Redemptor

Niedziela Palmowa, czyli Meki Pańskiej

 

 

 

Niedziela, 01 kwietnia 2012 roku, Wielki Tydzień, Rok B, II

 

 

 

 

 

Dzisiejszą niedzielą rozpoczynam Wielki Tydzień. Będziemy mieli okazje przeżywać wielkie wydarzenia naszej wiary: mękę, śmierć i zmartwychwstanie naszego zbawiciela.

 

 

Rozpoczęliśmy naszą Eucharystię tak uroczyście, radosną procesją z palmami. Hosanna Synowi Dawida. Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie! – śpiewaliśmy wszyscy radośnie potrząsając palmami. Ta manifestacja sympatii do Jezusa zapowiadała pomyślny przebieg dalszych wydarzeń. Jezus ma przecież za sobą tłumy.

 

Ale wszystko tak szybko się zmienia. Ten sam tłum, manipulowany, podjudzany chwile potem żąda śmierci Jezusa. Chcecie, aby wam uwolnił Jezusa czy Barabasza? W „demokratycznym” wolnym plebiscycie, głosowaniu słyszy się narastający krzyk podburzonego tłumu: Barabasza! Wybiera się zabójcę, a dla sprawiedliwego, niewinnego wymusza się na władzy skazanie na śmierć: Na krzyż z Nim! Ukrzyżuj Go!

 

Jakże tragiczny zawód, okrutne doświadczenie zdrady i bolesnej samotności przeżywa Jezus. Już w ogrodzie przed pojmaniem, trzej uczniowie nawet jednej godziny nie potrafili wytrwać z Chrystusem: znużeni, zmęczeni, zasną, opuszczą Jezusa. Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe!

 

Potem Judasz, jeden z najbliższych Jezusowi, zdradza Go znakiem pocałunku. Pocałunek – wyraz miłości staje się jej zaprzeczeniem, wypaczeniem i pieczęcią zdrady.

 

Jest jeszcze waleczny i porywczy Piotr, który z mieczem w ręku chce bronić Jezusa. Ale potem, mimo swych żarliwych zapewnień, będzie w stanie po trzykroć powiedzieć: Nie znam tego człowieka, o którym mówicie, nie ma z Nim nic wspólnego.

 

Wszyscy uczniowi Jezusa, zaufani, „pewniacy” opuścili Go. Zostaje sam, otoczony, osaczony już nie przez przyjazny tłum z palmami w rękach ale, jak mówi św. Marek, przez zgraję z mieczami i kijami.

 

A Jezus nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi. Sługa Boży z Księgi Izajasza przychodzi jako ten, który nie gasi knotka o nikłym płomyku i nie łamie nadłamanej trzciny. Nie odpłaca kłamstwem za kłamstwo, obelgą za obelgę, nie krzyczy, nie urąga swym oprawcom. Nie czyni wyrzutów ani Piotrowi, ani Judaszowi. Milczy wobec oskarżających go bo wie, że tu nie chodzi o szukanie prawdy. Prawda, miłość stają się winą, dowodem przestępstwa a „racja stanu” wymaga aby skazać winowajcę.

 

Bóg chciał objawić się w człowieku cichym i pokornym, kochającym i wiernym, dlatego zostaje On wyrzucony z „tłumu”, wykluczony ze społeczeństwa poprawnie myślącego. Pojmany, poddany brutalnemu przesłuchaniu i spreparowanemu procesowi, skazany na najokrutniejszą śmierć, aby załatwić, zamknąć definitywnie „sprawę”.

 

Jezus pozostaje do końca wierny swemu Ojcu i sobie, choć po ludzku przegrał i wydawałoby się, że nawet sam Bóg któremu zawierzył, do którego się tak żarliwie modlił zawiódł Go i opuścił: Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił? Jakże podobny był do mnie Jezus w tym ludzkim krzyku opuszczenia i samotności.

 

I Jezus spoczął w grobie.

 

Kto zwyciężył w tym nierównym pojedynku? Są tacy którzy się cieszą, radują, którzy myślą, że rozwiązali problem, pozbyli się kłopotów. Inni w tym samym czasie płaczą, zawiedzeni jak ci uczniowie idący do Emaus: a myśmy się spodziewali!

 

Ale wkrótce okaże się kto naprawdę zwyciężył. Prawdy nie można zabić, złożyć w chłodnym grobie, i dla pewności i bezpieczeństwa, przykryć ją ciężkim, niepodważalnym kamieniem kłamstw i opieczętować pieczęcią politycznej i religijnej poprawności. Jezus powstanie z martwych!

 

Znamiennym jest, że gdy najbardziej wierzący zwątpili, to właśnie pogański setnik jako pierwszy, jeszcze przed zmartwychwstaniem Chrystusa, wyznaje w Niego wiarę: Prawdziwie ten człowiek był Synem Bożym. To pokrzepiające dla nas, że Chrystus, gdy jeszcze wisiał na krzyżu, staje się źródłem wiary, Jego cierpienie i śmierć nie poszły na marne.

 

Palma, którą mięliśmy w rękach na początku naszej celebracji, jest symbolem zwycięstwa i chwały. Pozostaje jednak pytanie, czy w moich zwycięstwach zwycięża także Bóg i Boże sprawy, czyli prawda, dobro, miłość?

 

Grupa wiernych Chrystusowi kurczyła się wraz ze wzrastającą liczbą Jego rozkrzyczanych i manipulowanych przeciwników, jakby prawda, wiara, opierała się i zależała od liczby zwolenników czy od sondaży popularności! Czy nie jestem taki jak ten tłum, chorągiewka na wietrze, spragniony łatwego i szybkiego zwycięstwa kosztem prawdy, dobra a może nawet i życia innych?

 

Warto może zastanowić się nad tą mocą perswazyjną tłumu, często manipulowanego (internet, prasa, telewizja, radio, wiadomości i opinie serwowane na zamówienie, opinia kolegów koleżanek, partii politycznej, etc.), której tak łatwo możemy ulec, poddać się, tracąc nasze własne zdanie, ocenę, a tym samym i naszą wolność i tożsamość.

 

Może także i ja chwytam czasem za miecz, jak Piotr, by bronić Jezusa, mojej wiary, prawdy, poglądów, ale jest to miecz oszczerstw, obelg, pomówień, kłamstw. Schowaj miecz, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Jezus pragnie abyśmy walczyli mieczem miłości, prawdy, przebaczenia – tak jak ON, do końca: Ojcze, niech się dzieje nie to, co ja chcę, ale to, co Ty… W twoje ręce składam ducha mego!

 

 

Może potrzeba mi w czasie tego Wielkiego Tygodnia, wyjść na chwile z „tłumu” codziennych spraw, utartych frazesów, odruchowego działania, zejść na chwile z udeptanych ścieżek myślenia i osądów, i w ciszy, z dala od krzyków tłumu, spotkać się z samym sobą, z Jezusem, który i za mnie cierpi, umiera. Dotknięcie sercem i wiarą wydarzeń Wielkiego Tygodnia sprawi, że dostrzegę i moją rolę, mój czynny udział w tych wydarzeniach. W świetle dramatu Jezusa i jego uczniów z jednej strony i szyderczej radości tryumfujących oprawców z drugiej, przydałoby mi się pewnie zmienić moje dotychczasowe „politycznie” na „ewangelicznie poprawne” myślenie i działanie, abym i ja, z Jezusem i na sposób Jezusa, mógł odnieść pełne zwycięstwo nad złem i nad samą śmiercią.

 

 

 

 

 

 

Sekretarz Konferencji Redemptorystów Europy – Rzym (Włochy)

o. Zdzisław Stanula CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy