Słowo Redemptor

XXIII niedziela zwykła

 

 

 

Niedziela, 09 września 2012 roku, XXIII tydzień zwykły, Rok B, II

 

 

 

 

 

W jednej z książek Wojciecha Cejrowskiego opowiadającej o Indianach z amazońskiej dżungli pojawia się wątek odpowiedzialności za konsekwencje wynikające ze zbyt pospiesznie udzielonego chrztu. Powiedziano Indianom, że nie wolno korzystać z usług szamana nie dając jednocześnie nic innego. Autor buntując się przeciwko takim misjonarzom (w tym konkretnym przypadku byli to mormoni) próbuje „odkręcić” to, co zepsuli inni. Przeprowadza swoistą ewangelizację, posługując się pojęciami tubylców. Między innymi przywołuje sytuacje z Ewangelii, gdy Jezus posługuje się znakami, rytami na poły magicznymi. A wszystko po to, by pomóc człowiekowi. Zatem i pomoc szamana nie może być zła, gdy nie ma innych możliwości leczenia.

Morał jaki wyprowadza z całości:...nie wiem ile zrozumieli z mojej opowieści, ale następnej nocy szaman znów śpiewał!

 

Mądrość Kościoła przejawiała się również w tym, że nie od razu dopuszczał do wszystkich tajemnic. Katechumeni mogli uczestniczyć tylko w części Mszy św. którą stanowi Liturgia Słowa, potem musieli opuścić święte zgromadzenie. Dopiero, gdy katechumenat dobiegł końca, gdy kandydat był przygotowany i udzielono mu chrztu mógł uczestniczyć w pełni we Mszy św.

 

We fragmencie ewangelii dziś odczytanym Jezus ucieka się do znaku, nie tyle magicznego co symbolicznego. Dotąd zwykle wystarczało słowo; tym razem bierze na osobność tego, którego miał uzdrowić. Palce w uszy, a ślina na język! Dopiero teraz następuje słowo. Nie wiemy dlaczego taką kolejność zastosował. Nie wiemy dlaczego to uczynił. I pewnie nie dowiemy się nigdy. Natomiast możemy być pewni, że nie chodziło o żadną magię, natomiast gesty prowadziły do słowa. Ważnego i wielkiego. Effatha! Otwórz się.

Rozkazał Bóg, a może lepiej się wyrażając – powiedział. I będzie nam tu pobrzmiewało owo początkowe: stań się! I stało się światło, i ziemia, i wszystko, aż do człowieka, gdzie Bóg – mówiąc po ludzku – musiał się bardziej zaangażować. Co powiemy? Magia! Nie, to tylko nieporadność ludzkiego języka.  Niemniej musimy w swej nieporadności próbować coś dla siebie wziąć z tego, co słyszymy i widzimy oczami wyobraźni czytając ten opis ewangeliczny.

Otwórz się!

Najpierw na Boże Słowo, bo ono ma moc przemieniać nasze myślenie oraz postępowanie. Nie ma tu niczego magicznego ani automatycznego. Potrzeba naszego zaangażowania, współpracy, czasem takiego właśnie „oddalenia się” od tłumu, od tego co nas otacza. Potrzeba wyłączyć telewizor, wyłączyć komputer i komórkę. Pójść osobno – sam na sam z przemawiającym Bogiem. Pobrzmiewa tu to, co usłyszał św. Augustyn – bierz i czytaj!

Nie od rzeczy będzie zatem zastanawianie się nad tym co czytam. Czym karmię mój umysł i serce. Czy jest to coś wartościowego, czy to tylko internetowe ploteczki. Z obfitości serca mówią usta – powiada Pismo św. (Mt 12,34) Innymi słowy ku czemu nadstawiam ucha, na jakie dźwięki mam wyczulony słuch? Czy jest to tylko szelest pieniędzy czy też świętych stronic?

 

Otwórz się!

Na swojego męża, żonę. Może już od dawna jest swoiste zamknięcie, zablokowanie. Bo niby wiesz dokładnie, co on/ona powie, jak zareaguje i uważasz, że nie ma sensu próbować raz jeszcze. W ten sposób stajesz się poniekąd owym przewrotnym sędzią z listu św. Jakuba.

 

Otwórz się!

Na swoje dziecko, które może nie jest takie jak sobie wymarzyłeś i teraz nie potrafisz do końca zaakceptować jego braków, nieposłuszeństwa, krnąbrności. Może za bardzo chcesz je uczynić na swój obraz i podobieństwo, a ono ma być tak naprawdę dzieckiem Bożym, wszak na Jego obraz stworzone.

 

Otwórz się!

Na swojego szefa, przełożonego. Może on nie jest aż takim despotą, takim tyranem i człowiekiem bez serca jak go opisują inni, a sam w to uwierzyłeś krzywdząc przy okazji.

 

Otwórz się!

Na swojego podwładnego, który może nie jest aż takim leniem i ignorantem za jakiego go zwykłeś uważać. On też ma swoją godność, on ma też swoja rodzinę z którą chciałby pobyć, a ty zmuszasz go do poświęcania coraz więcej czasu dla dobra „firmy”.

 

Otwórz się!

Na swoich parafian, na młodzież i dzieci. Daj siebie starszym i schorowanym. Otwórz się na tych, co chcą skorzystać z sakramentu pojednania, bo to z kolei otwiera ich na Chrystusa i umożliwia spotkanie z Nim w Komunii św.

 

Każdy z nas niech tak się stara być tym prawdziwym misjonarzem, który potrafi nie tylko wykonać zewnętrzny ryt, ale potrafi też pokazać wewnętrzną treść. Wówczas nasze gromadzenie się na liturgii będzie takim odchodzeniem na bok, oddalaniem się od zgiełku świata ale z Jezusem u boku, by on wciąż uzdrawiać mógł nasze uszy, nasze oczy, nasz język i serce. Wówczas nasze życie będzie tą „pieśnią nową” na chwałę i cześć Baranka. Amen.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki
Bożej Nieustającej Pomocy – Toruń (Toruń-Bielany

o. Marian Krakowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy