Słowo Redemptor

II Niedziela Wielkiego Postu

 

 

 

Niedziela, 24 lutego 2013 roku, II tydzień Wielkiego Postu, Rok C, I

 

 

 

 

Siostry i bracia w Chrystusie Panu

 

Zatrzymujemy się nad usłyszanym słowem. Zresztą usiłujemy to czynić każdej Niedzieli, bądź nawet każdego dnia. Jednak czas Wielkiego Postu tym bardziej nas mobilizuje do tego, by nie przeszło nam to słowo mimo uszu, ale byśmy zaczęli nim żyć.

 

 

Obserwacja współczesności nie napawa wielkim optymizmem. Widzimy i słyszymy o wielu nieszczęściach, kataklizmach, przestępstwach i zbrodniach. Aż chciałoby się powtórzyć za niezapomnianym Zagłobą z „Potopu”:

„Panie! Panie! kiedy Ty dasz spokój tej Rzeczypospolitej, a staremu Zagłobie ciepły przypiecek i piwo grzane... niechby i bez śmietany...”.

 

Nie chodzi o to, by ponarzekać (nawet słusznie), ale raczej o to, byśmy spróbowali czegoś się nauczyć również w tym Wielkim Poście. Mamy trochę czasu i możemy go dobrze wykorzystać.

 

Ewangelia dzisiejsza prowadzi nas na Górę Przemienienia. Co charakterystyczne Jezus idzie tam, by się modlić. Warto wspomnieć, że na 15 miejsc w których ewangeliści zaznaczają, że Jezus się modlił, aż 11 znajduje się w Ewangelii św. Łukasza. I dziś też prowadzi swych uczniów na osobność, wysoko, na górę. W czasie modlitwy następuje przemienienie. Dla nas jest to wskazówka gdzie powinniśmy szukać naszej osobistej przemiany. Rozmowa z Bogiem jeśli jest prowadzona na serio i systematycznie ma moc przemieniania człowieka. Może nie od razu, nie tak spektakularnie, widowiskowo jak dokonało się tam na Taborze, ale przecież dostrzegamy taką przemianę u tych co się modlą.

 

Taką przemianę obserwują duszpasterze u tych chorych i starszych do których chodzimy co miesiąc na pierwsze piątki. Bywa, że początkowo z jakąś niepewnością, z jakimś oporem decydują się na wizytę księdza, na spowiedź i Komunię św., a po jakimś czasie stwierdzają, że niecierpliwie czekają na te odwiedziny. Jakby powtarzali za Piotrem – Panie, dobrze że jesteś ze mną, że do mnie przychodzisz, dobrze, że jestem w tak szczęśliwej sytuacji.

 

Byłoby pięknie, gdyby każdy z nas tu obecnych mógł powtórzyć podobne zdanie o sobie, gdy wchodzi do świątyni na Mszę św.

 

Byłoby pięknie, gdyby każdy z nas tu obecnych mógł powtórzyć podobne zdanie o sobie, gdy będzie uczestniczył w Wielkopostnych Rekolekcjach.

 

Co prawda Ewangelista zaznaczy, że Piotr nie wiedział co mówi – ale odnosi się to do tego zapędu budowania namiotów.

 

Wydaje się, że dziś wielu księży zapatrzyło się właśnie w ten pomysł Piotra i uważają, podobnie jak i wielu z wiernych, że jeśli czegoś materialnego się nie zbuduje – to oznacza że nic nie robi!

 

A przecież jest coś ważniejszego do zrobienia. Głos z obłoku wskazuje – To jest mój Syn umiłowany – Jego słuchajcie!.

 

No to zapytajmy – czy faktycznie słuchamy? I na ile słuchamy!

 

W szerokim rozumieniu – na przykład europejskim to nie mamy wątpliwości, że brak tu jakiegokolwiek posłuszeństwa Jezusowi, zwłaszcza jeśli o elity władzy, zarówno ustawodawczej jak i sądowniczej chodzi. Potwierdzeniem tego są wszelkie ustawy, które są ewidentnie sprzeczne z nauczaniem ewangelicznym. Czy nam się to podoba czy nie, jako cząstka tej wspólnoty narodów jaką jest Europa uczestniczymy w tym wszystkim. Czy to będzie batalia o obecność krzyża, czy to będzie walka o prawo do życia dla każdego człowieka, czy wreszcie będzie to szeroko rozumiane zagadnienie dobra rodziny. Tendencje w tej ostatniej kwestii nie są zbyt optymistyczne. Dlatego może warto przywołać jakże ważne słowa:

„Dziś wszystko w Polsce woła, by zmobilizować duchowe siły Narodu do obrony życia nienarodzonych, do wierności ślubom małżeńskim, do podniesienia moralności współżycia małżeńskiego, do cnoty męstwa i wstrzemięźliwości, do czujności nad wychowaniem moralnym i religijnym młodzieży i dzieci, aby z rodzin katolickich nie wyrastali ateiści i poganie” (Stef. kard. Wyszyński).

 

W tym miejscu możemy spojrzeć na św. Pawła. Kto z nas byłby odważny na tyle, by stanąć wobec współwyznawców, co więcej, napisać po wsze czasy – bądźcie naśladowcami moimi!. Jaką trzeba mieć świadomość właściwego postępowania, właściwego rozumienia Ewangelii, jaką trzeba mieć świadomość przylgnięcia do Chrystusa, by odważać się tak mówić! Św. Paweł wie co robi, przecież niejeden raz wspominał o swojej zażyłości z Jezusem. Dla mnie umrzeć to zysk,… żyję już nie ja, żyje we mnie Chrystus… w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa.

 

Czy rodzice katoliccy mogą ze spokojem sumienia powiedzieć dziecku: patrz na mnie, bądź moim naśladowcą w tym co dotyczy wiary, co dotyczy moralności. Czy Ty, Bracie, Siostro możesz to powiedzieć? Czy ja mogę to powtórzyć?! Jego słuchajcie!

 

To słuchanie Jezusa musi się dokonywać również wymiarze Ojczyzny. Tej Ojczyzny, która dziś jest albo wyśmiewana czy lekceważona albo też traktowana jak dojna krowa na której można się bogacić nie patrząc na to co dalej i nie bacząc na krzywdy innych.

 

I znów pozwolę sobie przytoczyć ważne jak się wydaje zdania:

„Jeżeli człowiek się nie odmieni, to najbardziej bogate państwo nie ostoi się, będzie rozkradane i zginie. Cóż bowiem z tego, że krążąca butelka spirytusu przejdzie z rąk jednych pijaków, do rąk innych pijaków! Powiem jeszcze bardziej drastycznie: że klucz od kasy państwowej przejdzie z rąk jednych złodziei w ręce drugich złodziei?! Przecież chyba nie o to idzie, żeby wszyscy złodzieje mieli dostęp do kasy i wszyscy pijacy do wódki, tylko żeby sumienie wszystkich się obudziło, żebyśmy zrozumieli naszą odpowiedzialność za Naród. Pamiętajmy, że ludzie ze starymi nałogami nie odnowią Ojczyzny”.

 

Nic dodać, nic ująć z tej diagnozy Wielkiego Prymasa Wyszyńskiego i jak widać aktualne to mimo upływu lat od sformułowania tych myśli.

 

Ludzie ze starymi nałogami nie odnowią Ojczyzny, katolicy ze starymi nałogami i grzechami nie odnowią Kościoła, nie odnowią szkoły, nie odnowią rodziny i nie odnowią siebie.

 

Ludzie ze starymi nałogami nie odnowią Ojczyzny.

 

To obserwujemy na co dzień i co mądrzejsi coraz wyraźniej zdają sobie sprawę, że bez moralnego fundamentu nie da się odbudować Ojczyzny. Pokolenie międzywojenne potrafiło w 20 lat stworzyć państwo i Naród – owszem nie bez wad – ale zdolny do ofiar, poświęceń i obrony tego, co najbardziej wartościowe. Dziś rządzący potrafią się chlubić tylko ilością uchwalonych ustaw i wydanych rozporządzeń. Zapomnieli o tym, co pisał dawno temu Tacyt: „im bardziej skorumpowane państwo, tym więcej praw”. W znaczeniu, że coraz więcej praw tworzy. Nic dziwnego, że dziś trudno o wielki optymizm, a to dlatego, że gdzieś na wyżynach władzy, ale i na dole wciąż rządzą stare nałogi.

 

Ludzie ze starymi nałogami nie odnowią Kościoła.

 

I to jest też smutna prawda. Wychodzą, czy też są wyciągane rozmaite grzechy przeszłości ludzi Kościoła, a wielu się cieszy, niczym najwięksi wrogowie. Zamiast ubolewać nad złem i pokutować dołączamy do chóru wieszczących kres Kościoła. Co więcej – znajdujemy sobie alibi, by nie wprowadzać w życie nakazu z Taboru: Jego słuchajcie!.

 

Być może ktoś już w tym momencie pomyślał, przecież tam mowa o Synu umiłowanym, a nie o Kościele. To też prawda, ale przecież później powiedział Jezus: „kto was słucha Mnie słucha, a kto wami gardzi Mną gardzi”. Może nawet zaboleć … ale oby ku opamiętaniu!

 

Ludzie ze starymi nałogami nie odnowią rodziny, bo będą słuchać wszystkich podszeptów płynących z nowoczesnej niby Europy. Tej, która ewidentnie jest wrogo nastawiona do wszystkiego, co przez wielki było uznane za normę, a normą chce uczynić dewiację i zbrodnię. Jeśli nam nasz wysoki parlament „wysmażył” w 2010 r. ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, to byle jaki urzędniczyna wkroczy do domu, by odebrać dziecko, które się poskarżyło, że klapsa dostało całkiem zasłużenie, albo że rodzice nakrzyczeli. I będzie rosła coraz większa banda bezkarnych wyrostków, a normalni ludzie będą się bać wychodzić z domu. Nie wspominam już o zablokowanej (chwilowo) próbie uchwalania praw dla związków partnerskich. Czy nie można odnieść do naszych niektórych posłów słów św. Pawła: Wielu  postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego (…) Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić.

 

 

Panie, nie chcemy się wstydzić ani teraz ani tym bardziej kiedyś na ostatecznym sądzie. Dlatego porzucając stare nałogi chcemy z czystym sumieniem iść przez ten świat. Świat nad którym wciąż góruje Jezusowy Krzyż, w którym jest zbawienie i miłości nauka. Ten Krzyż chcemy mieć i na ścianie w domu, i w szkole, i w szpitalu. Nie możemy pozwolić by wyrwano go z serc i sumień naszych. Chcemy stanąć pod tym Krzyżem jak Maryja – wytrwać do końca słuchając tego, co Jezus ma nam do powiedzenia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Duszpasterz w Parafii św. Józefa i sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Toruniu (Toruń-Bielany)

o. Marian Krakowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy