Słowo Redemptor

Rozważanie drugie

 

 

 

Triduum przed Świętem Matki Bożej Nieustającej Pomocy

 

 

 

Matka Boża Nieustającej Pomocy  – medytacja nad ikoną

 

 

 

 

Rozważanie drugie

 

W kolejnym dniu naszych rekolekcji, które przeżywamy z okazji wprowadzenia do kościoła parafialnego ikony Matki Bożej Nieustającej Pomocy, pragniemy spojrzeć na przesłanie, jakie niesie ze sobą ten wizerunek. Na początku warto zaznaczyć, że obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy to wizerunek religijny przeznaczony do medytacji i modlitwy. Z tego powodu anonimowy malarz, który go stworzył, pragnął nie tyle wyrazić swoją artystyczną fantazję, ile przede wszystkim przekazać duchowe przesłanie.

 

Dziś chcę, abyśmy zatrzymali się nad kilkoma ważnymi szczegółami tego obrazu – bo one mówią do nas więcej, niż mogłyby słowa. To detale, które mogą odmienić nasze serce.

Pierwsze, co przykuwa uwagę na ikonie, to dłoń Maryi wskazująca na Jezusa. To gest niezwykle głęboki, pełen duchowej treści. Maryja nie zatrzymuje naszej uwagi na sobie. Ona prowadzi. Jej dłoni nie można pomylić z żadnym innym gestem – nie wskazuje na siebie, nie przyciąga wzroku ku własnej postaci, lecz mówi: „On jest drogą. Jego się trzymajcie. Tylko w Nim znajdziecie zbawienie”.

W teologii ikon ten gest nosi nazwę Hodegetria – „Ta, która wskazuje drogę”. Maryja jakby mówiła: „Nie lękaj się. Gdy cierpisz, gdy błądzisz, gdy nie wiesz, co robić – popatrz na mojego Syna. On jest odpowiedzią”. To niezwykle pokorny, a jednocześnie pełen mocy gest. Maryja wie, że nie jest centrum, ale że bez Jej matczynego przewodnictwa wielu może nie dostrzec Jezusa. Dlatego czyni to, co czyni każda dobra matka – prowadzi do Tego, który naprawdę może pomóc.

I to jest właśnie sens tej ikony – Nieustająca Pomoc nie oznacza, że Maryja działa sama. Ona nieustannie prowadzi nas do Jezusa. To przez Niego otrzymujemy ratunek, uzdrowienie, przebaczenie i życie.

 

Drugim wymownym elementem jest postawa Jezusa, który wtula się w Maryję, kurczowo chwytając Jej rękę. Na pierwszy rzut oka może to wyglądać jak typowe dziecięce przywiązanie. Ale kiedy spojrzymy głębiej, zrozumiemy dramat ukryty w tym geście.

Jezus nie patrzy na Maryję. Jego wzrok zwrócony jest ku aniołom, którzy unoszą się po bokach obrazu. Jeden z nich niesie krzyż i gwoździe, drugi – włócznię i trzcinę z gąbką. To symbole Jego przyszłej męki. I choć Jezus jest tu ukazany jako dziecko, to w tej ikonie jest zarazem Bogiem, który wie, co Go czeka. Ta wiedza przenika Jego serce i budzi lęk. I właśnie wtedy – w chwili przerażenia – kurczowo trzyma się dłoni swojej Matki. Bo to Matka daje Mu bezpieczeństwo, ukojenie, czułość. On nie ucieka – On szuka oparcia w Maryi. I to jest przesłanie także dla nas: kiedy nadchodzi krzyż, kiedy zapowiada się cierpienie, naszą ucieczką jest Matka. Tak jak Jezus – wtulony, ufający, nieosamotniony.

Ten gest to dla nas lekcja dziecięcej ufności – takiej, która nie pyta „dlaczego?”, lecz po prostu ufa. Jezus ufa swojej Matce – czy my również potrafimy zaufać Maryi w naszych lękach i trudnościach? Potrafimy schronić się w Jej objęciach, gdy życie przysparza nam tak wiele cierpień i trudności?

 

Kolejny istotny i wymowny gest  dostrzegamy na dole ikony, przy prawej stopie Jezusa, dostrzegamy coś, co wielu mogłoby uznać za przypadek: spadający sandał. Ale w ikonach nie ma przypadków. Wszystko ma znaczenie. 

Ten spadający sandał to symbol przerażenia – tak głębokiego, że nawet but nie trzyma się stopy. Jezus w przerażeniu wtula się w Matkę tak gwałtownie, że traci sandał. To ludzki odruch, pełen autentyczności, bliski każdemu z nas. Bo ileż razy my – przejęci lękiem – wpadamy w ramiona tych, którym ufamy? Ile razy szukamy ucieczki w nadziei, że znajdziemy schronienie?

Sandał ten to również symbol człowieczeństwa Chrystusa – Tego, który przyjął ludzką słabość, lęk, kruchość. Jezus nie udaje. On naprawdę odczuwa, naprawdę się boi, naprawdę cierpi. Ale nie cofa się. I to jest siła tej ikony – Jezus, choć lęka się cierpienia, trwa przy Matce i idzie dalej. To przypomnienie, że świętość nie polega na braku lęku, ale na trwaniu mimo lęku.

 

Ikona Matki Bożej Nieustającej Pomocy nie jest obrazem tylko do oglądania – to ikona do modlitwy, do trwania w obecności Matki i Jej Syna. Maryja wskazuje nam drogę do Jezusa, a Jezus przypomina, że nie jesteśmy sami – nawet w największym cierpieniu. Gesty, kolory i spojrzenia tworzą nie tylko piękny obraz, ale mistyczną bramę, przez którą możemy wejść głębiej w tajemnicę Bożej miłości.

 

Marek był człowiekiem, którego życie rozpadło się jak domek z kart. Kiedyś miał rodzinę, dom, pozycję. Dziś – nie miał nic. Po rozwodzie został zupełnie sam. Żona odeszła, zabierając dzieci, a on – najpierw próbował walczyć, szukał pracy, rozmawiał, prosił o pomoc. Ale z czasem usłyszał za dużo gorzkich słów: „Zawiodłeś. Przestań się łudzić. Sam jesteś sobie winien”. Ludzie go opuścili. Ale co gorsza – on sam opuścił samego siebie.

Nie widział sensu. Dni zlewały się w noc, a noc w bezsenne rozpamiętywanie przeszłości. I przyszedł taki wieczór, kiedy pomyślał: „To już nie ma sensu. Nikt mnie nie potrzebuje. Lepiej będzie, jeśli po prostu zniknę”. Planował wszystko dokładnie. Pożegnalny list. Telefon wyciszony. Most nad rzeką niedaleko miasta.

Ale po drodze – zupełnie przypadkowo – zatrzymał się obok kościoła. Był zmęczony. Chciał usiąść na chwilę, zebrać myśli. Wszedł do środka. Świątynia była prawie pusta. Cisza niemal bolała. Usiadł w ostatniej ławce. Nie wiedział, że za kilka minut jego życie zmieni się na zawsze. Na bocznym ołtarzu wisiał obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Nigdy wcześniej nie widział tej ikony. Ale jego wzrok natychmiast zatrzymał się na jednym, małym detalu, który poruszył go jak nic dotąd.

Zobaczył spadający sandał z nóżki Dzieciątka Jezus. Nie wiedział dlaczego, ale coś w tym drobnym szczególe rozbiło mur wokół jego serca. Uderzyło go, że Jezus – choć był Bogiem – ukazany został jak małe, przerażone dziecko. Dziecko, które z lęku i pośpiechu wtula się w swoją Matkę tak gwałtownie, że aż gubi sandał. Marek nagle zrozumiał: „On wie, co to strach. On też się bał. On też tracił równowagę. I co zrobił? Nie uciekał. Tulił się do Matki”.

To był moment łaski. Po policzkach Marka popłynęły łzy – pierwsze od wielu miesięcy. Siedział tam i płakał, wpatrzony w ten obraz. Wszystko inne zniknęło. Został tylko Bóg, który wie, co to lęk… i Matka, która zawsze przygarnia. Wtedy po raz pierwszy od dawna Marek szeptem się pomodlił: „Maryjo… jeśli naprawdę jesteś Matką Nieustającej Pomocy, pomóż i mnie. Ja już nie umiem walczyć”.

Od tej chwili zaczęła się cicha przemiana. Nie spektakularna, ale prawdziwa. Marek wracał do tego kościoła każdego dnia. Siadał w tej samej ławce, patrzył na ten sam sandał i przypominał sobie: „Nawet Jezus się bał. I co zrobił? Wtulił się w Matkę. Ja też mogę”.

Po pewnym czasie wyspowiadał się. Otworzył się na pomoc. Odnalazł sens życia – nie w karierze, nie w szukaniu poklasku u ludzi, ale w Bogu, który zna jego strach, i w Maryi, która nie wypuszcza z rąk nawet najbardziej zagubionego dziecka. Dziś Marek pomaga innym – odwiedza szpitale, rozmawia z ludźmi na granicy załamania. Jego ulubione słowa, które powtarza jak modlitwę, to: „Gdy sandał ci spada, nie uciekaj – wtul się w Matkę. Ona cię nie opuści”.

 

Czasem Bóg przemawia przez wielkie cuda, a czasem – przez spadający sandał na ikonie. Przez najmniejszy szczegół, który roztrzaska serce i wpuści w nie światło. Nie lekceważmy żadnego znaku. Nie mówmy: „To tylko obraz”. Bo ten obraz ocalił ludzkie życie. Bo ta Matka naprawdę niesie Nieustającą Pomoc. Nie tylko wtedy, gdy się modlimy pięknie, ale szczególnie wtedy, gdy nie umiemy już mówić – tylko płakać.

 

Maryja prowadzi nas nie tylko przez obraz – ale przez sakramenty Kościoła: Eucharystię, spowiedź, codzienną modlitwę. To właśnie w nich doświadczamy najpełniej Jej przewodnictwa i obecności Chrystusa, który uzdrawia, przebacza i daje nowe życie. Ikona przypomina nam, że nie jesteśmy sami – ale że Bóg, przez sakramentalną łaskę, naprawdę działa w naszym życiu.

Niech więc każdy z nas, patrząc na tę ikonę, odnajdzie siebie w przerażonym spojrzeniu Dzieciątka i w matczynym geście Maryi. Niech odnajdzie nadzieję, że nawet gdy sandał spada, gdy ziemia usuwa się spod nóg – Matka zawsze przytuli, a Jezus zawsze nas poprowadzi.

Maryjo, Matko Nieustającej Pomocy – w chwilach, gdy wszystko się sypie, pozwól nam zobaczyć, że Twój Syn zna nasz lęk… i prowadź nas za rękę. Amen.

 

 

 

 

 

 

Drukuj...  

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Elbląg

o. Łukasz Baran CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy