Słowo Redemptor

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus – Droga do Karmelu

 

 

 

 

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus

Droga do Karmelu... – kazanie 3

 

 

 

 

 

Rodzinę Państwa Martin Bóg obdarzył wielką łaską. Pięć córek otrzymało łaskę powołania zakonnego; 4 córki wstąpiły do zakonu karmelitanek w Lisieux, a 5-ta Leonia do zakonu klarysek.

 

Kontynuując nasze rozważania o życiu św. Teresy od Dzieciątka Jezus, ktore mają nam pomóc poznać jaką ona była i jak stawała się świętą. Dziś pragniemy zapoznać się z jej drogą do Karmelu, drogą do realizacji swego powołania zakonnego.

 

 

Teresa już jako dziecko chciała być pustelnicą (pustelniczką). Z kuzynką w kącie ogrodu zrobiły sobie pustelnię – namiot, w której się modliły i długie chwile trwały w milczeniu. To była jednak taka dziecinada.

 

Któregoś dnia Teresa dowiaduje się, że jej przybrana mama Paulina, którą bezgranicznie kocha, wstępuje do Karmelu. To był dla niej wielki szok.

 

„Nie wiedziałam czym jest Karmel, ale zrozumiałam, że Paulina chce mnie opuścić i wstąpić do klasztoru”.

 

Cały świat się jej zawalił... I wtedy postanawia, że i ona wstąpi do Karmelu, by tam być z Jezusem i Pauliną. Małemu uparciuchowi udaje się porozmawiać w cztery oczy z przełożoną Pauliny, wyjawi jej swój zamiar. Teresa zrobiła na przełożonej wielkie wrażenie – która uznała, że Teresa ma powołanie do Karmelu, nawet wybrała dla niej imię zakonne – Teresita od Jezusa, ale co z tego, Teresa ma dopiero 9 lat.

 

Tęsknota za klasztorem wzrasta z latami, ale nic z tego nie wychodzi..., wciąż przecież brakuje jej lat. Co prawda, wtedy za specjalnym pozwoleniem biskupa wstępowały do klasztoru dziewczęta w wieku 16 lat, ale jak otrzymać to pozwolenie. No i w rodzinie wszyscy prawie są przeciwni. Zachodzi obawa jak zareaguje na to stary już Ociec – już dwie córki „stracił” dla Karmelu i ma teraz jeszcze oddać swoją „ukochaną królewnę”? Największą przeszkodą był jedna wpływowy kapelan sióstr, który nie chciał nawet o tym słyszeć.

 

I gdy wszyscy są przeciw – nagle Ojciec biorąc pod uwagę szczęście „swej królewny” daje pozwolenie. Jedzie z Teresą do biskupa prosić o jego pozwolenie.


Biskup przyjął ich w swoim prywatnym gabinecie. Gdy ojciec przedstawił biskupowi sprawę, do głosu dorwała sic Teresa. Ta zwykle jakby nieśmiała dziewczynka mówiła z takim zapałem o swoim pragnieniu życia zakonnego, że obecny przy tym wikariusz generalny zażartował – że chyba nie marzy o Karmelu nieprzerwanie od chwili urodzenia. To prawda, odpowiedziała rezolutnie Teresa, ale tych lat nie trzeba skreślać wiele, bo ona marzy o klasztorze od chwili, gdy przyszła do używania rozumu...

 

Na próżno jednak Teresa czaruje duchownych swymi ciętymi odpowiedziami i uporem. Biskup uważa, że musi porozmawiać z rozsądnym księdzem kapelanem (który jednak on był przeciwny). Teresa wybucha na to wielkim płaczem. Przerażony biskup nie wie jak ją uspokoić i poddaje pomysł, by przyłączyła się do pielgrzymki jadącej do Rzymu w intencji wyjaśnienia sprawy. Poczciwy biskup nie wiedział do czego tą radą pielgrzymki doprowadzi. Bo sprytna Teresa postanowiła wszystko rzucić na jedną szalę i o pozwolenie prosić samego papieża.

 

W 1887 r. cały świat katolicki pielgrzymował do Rzymu z okazji złotego jubileuszu kapłaństwa papieża Leona XIII. Do jednej z takich pielgrzymek dołączyła Teresa i Celina z Ojcem. W czasie podróży Teresa zachwyca się pięknem świata.

„Nie miałam dość oczu, by to wszystko obserwować. Stałam przy oknie, a to co widziałam, zapierało mi dech w piersiach”.

 

Jako bystra obserwatorka zauważyła, pielgrzymi – szlachta w czasie podróży woleli czytać powieści niż się modlić.

 

Teresa zrozumiała, też potrzebę modlitwy za kapłanów.

„Modlić się za grzeszników, to mnie fascynowało, ale modlić się za kapłanów wydawało mi się dziwne”.

 

 

Dziś też wielu ludzi woli księży krytykować niż się za nich modlić. Teresa jest też zachwycona Rzymem. W Koloseum chce koniecznie dotknąć ziemi gdzie rzucano chrześcijan na pożarcie lwom, zdobywa nawet kila kamyczków, które ceni jako drogocenne relikwie. Modli się, też o łaskę, aby i ona została męczennicą dla Jezusa.

 

 

Spotkanie z papieżem grupy francuskiej zostało wyznaczone na 20 XI 1887 r. Teresa żyje w ogromnym napięciu. Obiecano pielgrzymom, że każdy będzie mógł uklęknąć przed papieżem, ucałować rękę i otrzymać błogosławieństwo, ale z powodu wielkiej liczby uczestników audiencji, zabroniono zwracać się do Ojca Świętego jakimkowiek słowem. Teresa widzi stojącego przy papieżu znanego jej wikariusza generalnego z jej diecezji, który zna ją i jej natarczywe prośby i z pewnością udaremni jej zamiary. Czuje, że jej odwaga słabnie, bezradnie zerka na Celinę, a ta jej szepce – mów!

 

I teraz dochodzi do niesłychanego – jeśli chodzi o ówczesne watykańskie zwyczaje – „zgorszenia”. Teresa zamiast ucałować rękę papieża, kładzie swoją rękę w jego dłonie, patrzy na niego zapłakanymi oczami i prosi o pozwolenie wstąpienia do Karmelu: „na cześć Jego pontyfikatu już w 15 roku życia.

 

Papież nie od razu zrozumiał o co chodzi, zwraca się do księdza wikariusza generalnego, który rozgniewany sytuacją wyjaśnia:

„Przełożeni zastanawiają się aktualnie nad tą sprawą…” „No dobrze już moje dziecko, dobrze” – mówi papież i patrzy na rozryczaną dziewczynkę dobrotliwie i z uśmiechem. „Zrób to, co przełożeni uznają za stosowne i słuszne”.

 

Teresa zbiera całą odwagę, obejmuje kolana papieża i błaga:

„O najświętszy Ojcze jeśli Ty powiesz tak, wszyscy się zgodzą!”.

 

Papież spogląda na nią uważnie i daje salomonową odpowiedz: ,,już dobrze, już dobrze, wstąpisz, jeżeli dobry Bóg tego chce”. Teresa chciałyby jeszcze coś więcej powiedzieć, ale papież kładzie jej rękę na ustach, a kiedy Teresa nie zamierza powstać, dwaj gwardziści papiescy wynoszą ją z sali audiencyjnej.

 

Wydarzenie w Watykanie wywołuje wielkie zainteresowanie, dostaje się do gazet, jest w Lisieux tematem rozmów. Teresa się tym nie przejmuje, każdego dnia biegnie naprzeciw listonosza, czy nie przynosi jej pozytywnej odpowiedzi...

 

Czekała i doczekała się. Jeden dzień przed jej 15 rocznicą urodzin (1888 r.) Teresa otrzymuje wiadomość, że ksiądz biskup zezwolił jej na wstąpienie do klasztoru. Teresa nie posiada się z radości. Ale teraz waha się przeorysza. Teresa powinna odłożyć wstąpienie do Karmelu na czas po świętach wielkanocnych. Dlaczego? Bo czas Wielkiego Postu w klasztorze jest czasem surowych pokut i postów, żeby się nie zniechęciła. Nie było wyjścia Teresa zgadza się i przyjmuje nowe rozczarowanie jako zaproszenie, by uczyć się pokory i wyzucia się ze swej woli. Chce się więc teraz w spokoju przygotować do nowego życia.

 

9 IV 1888 r. Teresa wreszcie przekracza furtę klasztoru. Ma 15 lat i 3 miesiące. Jej radość zakłóca jednak na chwilę surowy ksiądz kapelan, który jak anioł przy bramie raju, tak on stoi przy furcie karmelitanek. Donośnym głosem mówi do przyłożonej:

„Teraz możesz śpiewać Te Deum czcigodna matko przeoryszo. Na polecenie najczcigodniejszego księdza biskupa, przekazuję ci to 15-letnie dziecko, na którego wstąpienie się zgodziłaś. Życzę ci, żeby nie zawiodło twoich oczekiwań, ale zwracam ci uwagę na to, że jeśli się stanie inaczej, sama poniesiesz za to odpowiedzialność”.

 

Czyli innymi słowy – masz coś chciała, ale uważaj...

 

Cała wspólnota bała jakby porażona tymi słowami. Potem jednak zapanowała prawdziwa radość. Można więc powiedzieć – Umarła Teresa Martin – narodziła się Teresa od Dzieciątka Jezus…

 

 

A my podziwiajmy Tereskę, że była tak odważna i konsekwentna. Podziwiajmy ją, że miała w sobie tyle sil by pokonać wszystkie napotkane przeszkody. I módlmy się za wszystkich, którzy na swej drodze życia napotykają wszelkiego rodzaju przeszkody w realizacji swego powołania – nie ważne jest czy powołania kapłańskiego, zakonnego czy też powołania do życia w Rodzinie bądź w samotności.

 

 

 

 

 

 

Wieloletni Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów i Duszpasterz, obecnie emeryt – Tuchów

o. Kazimierz Plebanek CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy