Słowo Redemptor

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus – Wielka nadzieja dla Karmelu

 

 

 

 

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus

Wielka nadzieja dla Karmelu – kazanie 4

 

 

 

Teresa pomyślnie przeszła przez postulat i 10 stycznia 1889 roku zostaje przyjęta do nowicjatu. Dla Teresy było to wielkie święto. Według zwyczaju panującego w Karmelu Teresa jest ubrana w przepiękną suknię ślubną, idzie do kaplicy prowadzona pod rękę z uszczęśliwionym ojcem, za nimi idzie pozostała rodzina. Radość, wesele..., ale w czasie liturgii ślubna suknia zostaje zamieniona na brązowy wełniany habit z białym karmelitańskim płaszczem. Po Mszy świętej ostatnie uściski, pożegnania, potoki łez i Teresa przekracza klauzurę – tym razem na zawsze. Teresa jest szczęśliwa. Ale życie zakonne, to nie tylko pociechy, ale i oschłości i duchowe ciemności. I tego doświadcza wrażliwa Teresa.

 

„Gdyby się przynajmniej odczuwało Jezusa, och, uczyniłoby się dla Niego wszystko..., ale On wydaje się być odległy o tysiąc mil i my jesteśmy sami ze sobą”.

 

I to trwa. Podczas rekolekcji napisze znowu:

„Jezus nie ma zamiaru ze mną rozmawiać…”.

 

Swój stan Teresa określa krótko: „Jezus śpi”, albo – „Jezus drzemie w mojej małej łódce…”, w tych słowach Teresa wyrażała swoje wielkie duchowe cierpienia. Ale powie także słowa, które świadczą o jej dojrzałości duchowej: „dziękuję Jezusowi za to, że pozwala mi wędrować w ciemności…”.

8 IX 1890 Teresa składa śluby zakonne. W przeddzień wieczorem przeżywa głęboki kryzys. Powołanie wydaje się jej „jakimś urojeniem i mamidłem. Uważałam życie Karmelu za piękne, ale szatan wmawiał mi, że ono nie jest dla mnie przeznaczone”. Jest zrozpaczona. Wywołuje z kaplicy mistrzynię i wszystko jej przedstawia.

 

Ta delikatnie ją uspokaja – następnego dnia Teresa czuje się „zalana falami wewnętrznego pokoju”. Potem znów się żali:

„Jezus pozostawił mnie moim siłom i musiałam pokazać jak one były małe”.

 

Te siły wcale nie były małe. Oprócz pracy w zakrystii i pracowni malarskiej musi podczas epidemii grypy zimą 1891/1892 pracować na najwyższych obrotach. Trzy spośród starszych sióstr zmarło, inne chore. Tylko Teresę i dwie siostry grypa ominęła. Teresa od rana do późnego wieczoru jest na nogach. Pielęgnuje chore siostry, przygotowuje pogrzeby, owija w pogrzebowe płótna siostry zmarłe i podtrzymuje resztę duchowego życia w klasztorze. „Wszędzie szalała śmierć – ale nie odczuwałam żadnego strachu” napisze. Zauważyła, że po śmierci u sióstr pojawiał się na ich twarzach wyraz radości i pokoju, wydawało się, że pogodnie drzemią.

 

Teresa swoją pracą i postawą w tych trudnych chwilach ujęła nawet krytycznego wobec niej kapelana. Zmienia on, o niej zdanie i od tego czasu nazywa Teresę „wielką nadzieją” dla Karmelu w Lisieux. Chyba zrozumiał pedagogikę Teresy – z uśmiechem dąży do odnowy klasztoru i z żelazną konsekwencją trzyma się reguły zakonnej.

 

W czym leży wielkość Teresy? Wydawało się jej, że Jezus się przed nią ukrywa i ona odkryła gdzie może Go znaleźć: w jej współsiostrach, zwłaszcza w tych najbardziej uciążliwych i mniej przyjemnych.

Prawdziwa miłość polega na tym, by «wszystkie błędy» bliźniego znosić, nie dziwić się jego słabościom, budować się nawet jego «najmniejszymi cnotami»”.

 

Dla Teresy nie były to tylko piękne słowa. Nikt np. nie chciał pracować z Siostrą Marią od św. Józefa z powodu czystych wybuchów złości. Teresa dobrowolnie zgadza się z nią pracować Po pewnym czasie przemienia ową choleryczkę swoim dobrotliwym uśmiechem. Podobnie postępuje i względem innych Sióstr. Siostra Rafaela – swoim przesadnym zmysłem porządku, nieustannym sprzątaniem działała wszystkim na nerwy. Siostra Emma od Jezusa – wół roboczy, ale czasem ma nieokrzesany język. Gdy następna siostra Teresy, Celina wstępowała do Karmelu – sprzeciwiała się i mówiła: Karmel nie potrzebuje artystek (Celina była malarką i fotografką). Karmel potrzebuje dobrych pielęgniarek i praczek... Na klasztornym podwórku stał krzyż, wokół którego sadzono kwiaty. Siostra Emma chętnie; posadziłaby tam ziemniaki niż róże... Komu jest potrzeba tak dużo kwiatów?

 

W takim środowisku żyje Teresa i można to uważać za cud, że to jeszcze dziecko znosi wszystkie „ukłucia szpilek” – na nic się nie uskarża, raczej przeciwnie, jest zdumiona, że doznaje tyle serdeczności i życzliwości. Dla Teresy kochać bliźniego, to przyjmować ludzi takimi jakimi są – nie wybierać najmilszego otoczenia, bo któż może wiedzieć, czy my sami nie jesteśmy dla otoczenia przykrym utrapieniem Teresa miała też dar rozweselania innych. Mistrzyni nowicjatu pisała o niej:

„…mistyczka i komik, na pełny czepek żartów, potrafi nimi oczarować kogo chce... Mistyczka i komik – wszystko się jej udaje…”

 

Jeśli Teresy zabrakło na rekreacji, siostry były smutne..., i mówiły: „...Ojej, dzisiaj nie będzie nic do śmiechu...”. Teresa odziedziczyła po Ojcu talent zabawiania towarzystwa. Potrafiła naśladować głosy ptaków, zwierząt, ludzi, sposób zachowania ludzi, a robiła to tak delikatnie, że nikogo nie obrażała. Wszytko to robiła z miłości ku Bogu. Fascynuje ją prawda, że Bóg kocha pierwszy i nie stawia żadnych warunków...

„Cóż za szczęście, że Bóg stał się człowiekiem, abyśmy Go mogli kochać. Gdyby było inaczej jakże mielibyśmy odwagę, żeby Go kochać? I twierdzi: że Chrystus potrzebuje naszej miłości, że jest naszej miłości głodny, że o nią żebrze. «Jezus jest chory z miłości» i my musimy Go pocieszać, a nie On nas”.

 

Jednej nowicjuszce zabrania płakać u stóp krzyża:

„bo ten dobry Mistrz przychodzi..., aby u nas odpocząć, aby zapomnieć o ciągłych narzekaniach ludzi w świecie. Ja wiem, że On ma tak dobre serce, że otrze Siostrze łzy, ale wtedy odchodzi smutny, bo nie mógł przy siostrze odpocząć”.

 

Miłość Teresy do Jezusa jest trochę zwariowana i ona o tym wie. „Jeśli pójdę do czyśćca – filozofuje – to dobrze, będę spacerować w płomieniach jak trzej młodzieńcy w piecu ognistym i śpiewać pieśń miłości”.

 

Mało tego, zauroczona miłością Jezusa proponuje Mu, żeby ją całkiem spokojnie wtrącił do piekła, aby Mu także w tym miejscu przekleństwa mogła miłość. Potem powie:

kiedy się kocha odczuwa się potrzebę mówienia tysiąca głupstw”.

 

W innym miejscu doda:

„Ja wiem, że święci także czynili dla Ciebie szaleństwa... Jezu, jestem za mała, aby czynić wielki rzeczy..., moje szaleństwo polega na tym, że ufam, że Twoja miłość przyjmie moje oddanie...”.

 

Zauważa, że Herod uznał Jezusa za szaleńca i pisze:

„Tak, to było szaleństwo, iść na poszukiwanie biednych i małych śmiertelnych ludzkich serc, aby sobie w nich przygotować tron... On był szaleńcem..., ponieważ przyszedł, aby z grzeszników uczynić sobie przyjaciół".

 

Jakiś racjonalista uznałby to wszystko za naiwność dziecięcą. Jest to dziecięce, ale jest też odbiciem ówczesnej epoki wtedy w dziecku widziano prawzór niewinności i nadzieję przyszłości.

 

Erich Kästner niemiecki pisarz, satyryk i autor ksiązek dla dzieci napisał następujące słowe:

„dorośli należą do kategorii ludzi trudnych do wychowania..., oni czują się bardzo dobrze w swoim świecie kłamstw, podłości, frazesów..., dzieci zaś są bardzo bliskie dobra, ich sumienie nie zostało jeszcze zdeprawowane… Uważam, że droga do lepszego świata wiedzie przez cofnięcie się do dzieciństwa. Tylko ten jest człowiekiem, kto jest dorosłym, a pozostał dzieckiem...”.

 

Teresa nie znała, tych wywodów, ale wyczuwała je intuicyjnie. O swej drodze dziecięctwa pisze:

„Być małym to znaczy wszystkiego oczekiwać od Boga..., nie uważać się za dobrego, ale i nie tracić odwagi z powodu własnych błędów, bowiem dzieci czysto upadają ale są za małe, aby sobie wyrządzić przy tym jakąś krzywdę. Dzieci są wolne od strachu... Jestem za mała i zbyt mało znaczę, aby być potępioną. Bardzo małe dzieci nie idą do piekła...”.

 

 

Jak można by inaczej udowodnić swoją miłość do Chrystusa..., jeśli nie przez to, „...że Mu się «ściele kwiaty», to znaczy rzecz codzienne wykonuje z miłości…”. To cała filozofia Teresy od dzieciątka Jezus. Rzeczy codzienne wykonywać z miłości... To może czynić każdy z nas... I w tym właśnie naśladujmy św. Tereskę. Ufać kochać i rzeczy codzienne wykonywać z miłości.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wieloletni Misjonarz i Duszpasterz, obecnie emeryt – Tuchów

 

o. Kazimierz Plebanek CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy