Słowo Redemptor

Św. Jan Maria Vianney, prezbiter, patron proboszczów – wspomnienie

Czcimy dzisiaj, 4 sierpnia gorliwego proboszcza z Ars. Urodził się w Dardlly pod Lyonem, 8 maja 1786 r. jako syn małorolnego chłopa. Pisać nauczył się dopiero w 17 roku życia. W wieku 25 lat wstąpił do seminarium duchownego, jednak został z niego usunięty z powodu trudności w nauce, zwłaszcza łaciny. W końcu pozwolono mu zdawać egzaminy nie po łacinie ale po francusku. W 1815 roku przyjął święcenia kapłańskie. Trzy lata później został proboszczem w wiosce Ars, 230 wiernych. W zaniedbanej religijnie parafii nie szczędził sił, by przywrócić ludzi do przyjaźni z Bogiem. Jego modlitwa: „O Boże mój, pozwól mi nawrócić moją parafię: zgadzam się przyjąć wszystkie cierpienia, jakie zechcesz mi zesłać w ciągu całego mego życia”, świadczy o głębokim poczuciu odpowiedzialności za ludzi powierzonych jego duszpasterskiej trosce. To poświęcenie siebie samego dla zbawienia innych wyrażało się w połączeniu stałych postów i długich godzin spędzonych na modlitwie z aktywnością duszpasterską, skupioną na katechezie, Eucharystii i sakramencie pokuty. To właśnie spowiadanie stało się jego szczególnym charyzmatem. Bywało, że spędzał w konfesjonale nawet kilkanaście godzin dziennie. Penitentów miał w ciągu roku około 30 tysięcy. Starał się budzić w penitentach pragnienie skruchy za zło, którego się dopuścili, a jednocześnie „podkreślał piękno Bożego przebaczenia”.

Mszę świętą uważał bowiem za ośrodek duszpasterstwa. Był przekonany, że „wszystkie dobre dzieła razem wzięte nie dorównają ofierze Mszy św., gdyż są to dzieła ludzi, podczas gdy Msza św. jest dziełem Boga”. Zachęcał, by kapłani sprawując Eucharystię, sami siebie składali Bogu w ofierze, wcześniej zaś przygotowali się do jej sprawowania. Sam za każdym razem poświęcał na to przynajmniej 15 minut. Przestrzegał, że „przyczyną upadku kapłana jest brak skupienia podczas Mszy”. Miał świadomość stałej obecności Chrystusa w Eucharystii. Dlatego spędzał przed tabernakulum długie godziny na adoracji „o świcie lub wieczorem”. „On tam jest!” – mawiał w czasie kazań wskazując na tabernakulum. Jego kazania były krótkie i proste. Wolał w nich ukazywać „pociągający aspekt cnót niż brzydotę wad”, a także szczęście płynące ze świadomości, że jest się kochanym przez Boga, zjednoczonym z Bogiem, że żyje się w Jego obecności, dla Niego”. Kapłan „nie żyje dla siebie; żyje dla was” – powtarzał swym parafianom św. Jan Maria.

Jan Paweł II, w Liście do kapłanów na Wielki Czwartek 1986 roku, poświęconym osobie tego świętego kapłana, napisał, że „jego przykład nie może pójść w zapomnienie”. Jest on wzorem silnej woli w dążeniu do kapłaństwa. W innym miejscu tego dokumentu Jan Paweł II potwierdza, że św. Jan Maria Vianney jest w dzisiejszych czasach wymowną odpowiedzią na to wszystko, co wiąże się z kwestionowaniem tożsamości kapłańskiej. Ten święty Proboszcz jest świadkiem innego życia niż tylko ziemskie. Jego życie jest tak bardzo przemawiające, że potrzebujemy wpatrywać się w niego, jako „wzór życia i ascezy kapłańskiej, wzór pobożności i kultu eucharystycznego, wzór gorliwości pasterskiej i to w kontekście potrzeb naszych czasów”.

Jan Vianney dużo mówił o wielkości kapłaństwa, które sam tak właśnie przeżywał. Gdy czyta się jego myśli na ten temat, to widać wielkie zdumienie, jakie wyraża on dla kapłaństwa. Mówił, że „kapłaństwo jest naprawdę czymś wielkim. Kapłan zrozumie siebie dobrze dopiero w niebie. Gdybyśmy rozumieli na ziemi, czym jest kapłaństwo, umarlibyśmy nie z przejęcia, lecz z miłości”. Towarzyszy mu świadomość otrzymania daru, którego wprost nie da się wyrazić. Mówił, że „Kapłaństwo podnosi człowieka do Boga”. Zachwytowi kapłaństwem towarzyszy bezmierna radość z niezasłużonego wybrania przez Boga, a także coś w rodzaju przerażenia wobec wielkości otrzymanego daru i odpowiedzialności do udźwignięcia.

Bracia! Cóż większego człowiek może otrzymać na ziemi? Trzeba nam być wdzięcznymi za to, że Bóg złożył w nas tak ogromny dar! Już samo zamyślenie nad tym darem powinno obudzić w nas poryw serca w kierunku nieba, a być może odnowić coś, co mogło stać się dla kogoś rutynowe, czy po prostu zwykłe. Można bowiem przyzwyczaić się do bycia księdzem, czy nawet znudzić się pełnieniem posługi kapłańskiej. Tymczasem świadome przeżywanie głębi daru kapłaństwa nigdy nie pozwala na powszedniość, bezczynność, znudzenie. Już sama świadomość naszego bycia księżmi powinna wystarczać nam dla odnajdywania szczęścia w życiu!

Proboszcz z Ars, całkowicie oddany swojej posłudze, był świadomy, że niesie w sobie nieoceniony Boży skarb kapłaństwa i że niesie go w „glinianym naczyniu” (por. 2 Kor 4,7). Jest to dar, który otrzymałem dla dobra człowieka i Kościoła. Dlatego jestem równocześnie silny i pokorny. Muszę być głęboko przekonany, że jestem narzędziem Bożym, a wszystko jest Jego łaską. Również do niego pasują słowa, które 150 lat później wypowiedział do nas, kapłanów, Benedykt XVI, mówiąc, że kapłan „musi być cały z Chrystusa i cały Kościoła, któremu ma się poświęcić z miłością niepodzielną, jak oblubieniec wierny swej oblubienicy”.

Kapłan jest uważany przez Vianneya za kogoś wyjątkowego. Mówił, że „po Bogu kapłan jest najważniejszy!”, a także, że jest on człowiekiem, „który tu, na ziemi, reprezentuje Boga”; jest tym, „który otrzymał wszelką władzę od Boga”. W jednym ze swoich wystąpień, chcąc ożywić wiarę w wielkość kapłana, mówił: „Gdybyśmy mieli wiarę, ujrzelibyśmy Boga w kapłanie, jak się widzi światło przez szybę”. Proboszcz z Ars uważał nawet, że kapłan jest kimś większym od anioła: „Gdybym spotkał kapłana w towarzystwie anioła, to najpierw pozdrowiłbym kapłana. Anioł jest przyjacielem Boga, lecz to kapłan Go reprezentuje”.

Święty Jan Maria Vianney uzasadnia, że funkcji, jaką pełni kapłan wobec Boga i ludzi, nie da się zastąpić: „Gdyby nie było sakramentu kapłaństwa, nie mielibyśmy Pana wśród nas. Kto bowiem włożył Go do tabernakulum?”, zadaje pytanie i odpowiada węzłowato: „Kapłan”. Pyta dalej: „Kto przyjął wasze dusze do Kościoła, kiedyście się narodzili? Kapłan. Kto przygotuje je, aby mogły stanąć przed Bogiem wykąpane we krwi Jezusa Chrystusa? Kapłan. Zawsze kapłan. A kiedy dusza popadnie w grzech śmiertelny, kto ją wskrzesi do życia? Tylko kapłan”.

Proboszcz z Ars z pokorą uznawał, że Bóg jest posłuszny kapłanowi. Mówi o Mszy św. sprawowanej przez kapłana: „Sam Bóg jest mu posłuszny. Na słowa kapłana Chrystus zstępuje z nieba i daje się zamknąć w małej hostii”.

Jan Vianney nie ogranicza się tylko do wychwalania wielkości daru otrzymanego przez kapłana przez święcenia, ale mówi też, jak kapłan ma odpowiadać na tę wielkość, jak się zachować wobec daru święceń. Na wiele sposobów mówi o wdzięczności i ciągłym zdumieniu, że serce Boga jest tak bardzo hojne wobec kapłana. Dlatego też powinniśmy odpowiedzieć na tę Jego nieskończoną miłość naszą miłością, naśladując Serce Jezusa. „Kapłaństwo to miłość Serca Jezusowego”, powtarzał ten święty kapłan.

Zachwytowi nad kapłaństwem musi towarzyszyć pokora i bezgraniczne oddanie swojego życia Panu Bogu. Święty z Ars powtarzał, że już sama świadomość tej wielkości powinna rzucić nas na kolana. Jeśli brakłoby tego entuzjazmu dla kapłaństwa, to znak, że trzeba zadbać o kapłańskiego ducha. Dlatego mówił, że trzeba się smucić, spotykając takiego sługę ołtarza. Był bardzo zatroskany o świętość kapłanów. Mając świadomość dużej odpowiedzialności kapłana za jakość swojego życia oraz dostrzegając liczne trudy towarzyszące jego posłudze, wskazuje też na szczególne miejsce, gdzie kapłan może zaczerpnąć odnowy duchowości, gdzie może zaczerpnąć kapłańskiej siły, mądrości, żywotności, świeżości i wzrastania. Odpowiedź jest dla niego jedna: Msza Święta. Uważa Eucharystię za dar, którego nie da się zastąpić żadnym innym darem i bogactwem: „Wszystkie dobre uczynki razem wzięte – powiedział – nie są warte jednej Mszy Świętej, bo tamte są dziełami ludzkimi, a Msza jest dziełem Bożym. Nawet męczeństwa nie da się porównać z Mszą Świętą – jest ono bowiem ofiarą, jaką człowiek składa Bogu ze swojego życia, a Msza Święta jest ofiarą, jaką Bóg złożył z samego siebie człowiekowi, przelewając za niego krew”.
Sprawowanie Eucharystii jest największym z cudów, jaki dokonuje się w naszych rękach. Pomyślmy: czy nie potrzeba nam obudzić w sobie na nowo głębokiej adoracji przy odprawianiu Mszy Świętej? Czy nie trzeba nam zwrócenia większej uwagi i skupienia przy wypowiadaniu słów oraz kontemplacji treści w czynionych gestach w ramach Eucharystii? Nasz Patron mówił z głębokim przekonaniem: „Przyczyną upadku kapłana jest brak skupienia podczas Mszy św.! Jego wypowiedzi o realizacji powołania kapłańskiego są wciąż prawdziwe: „Rozmyślanie, modlitwa i ścisłe zjednoczenie z Bogiem są dla kapłana niezbędne. (...) Odmawia brewiarz, odprawia Mszę św. i czyni to jako coś codziennego. A do tego udzielanie sakramentów”.

Proboszcz Vianney uważa, że punktem wyjścia dla życia duchowego kapłana jest miłość do Boga. „Jakie to piękne, jak wielkie: znać i kochać Boga, służyć Bogu! Tylko to jest naszym zadaniem na tym świecie. Wszystko, co robimy poza tym, jest czasem straconym”. Konsekwencją tej miłości jest postawa miłości wobec bliźnich: „Osoba, która kocha, nie wie, co to pycha, nie chce panować nad innymi, nie krytykuje postępowania innych, nie mówi o ich postępowaniu, nie wywyższa się, innych uważa za lepszych od siebie, nie złości się, kiedy ktoś inny jest wyżej niż ona ceniony.

Miłość do Boga pragnie jednego dla każdego brata i siostry: zbawienia. Dlatego kapłan powinien kierować się jednym w swojej posłudze: poprzez swoją pracę i cierpienia, z miłości do Boga, powinien przyczyniać się do nawrócenia grzeszników. Święty Proboszcz mówił: „Kapłan nie jest jednak (kapłanem) sam dla siebie. Ludzie garnęli się do niego. Dlaczego uzyskał taki rozgłos? Źródłem tej niewytłumaczalnej siły przyciągania było nie co innego, jak tylko to, że otaczała go opinia świętego proboszcza, żyjącego w bliskości Boga. Posiadał niewątpliwie dar kierowania duszami, zwłaszcza w konfesjonale, którego źródłem było właśnie jego święte życie.

Postawa świętego Jana Marii przekonuje nas o tym, jak bardzo wiele zależy od naszego osobistego zaangażowania się w kapłaństwo, którym zostaliśmy obdarowani. Z jednej strony sakramenty, które sprawuje kapłan, mają moc same w sobie, ale prawdą też jest, jak bardzo wiele zależy od naszego uświęcenia, aby z tym większą siłą okazała się moc Boża wobec bliźnich. Księdza Vianneya tak bardzo pochłaniało pragnienie zdobywania dusz, że chciał jakby wymusić na Bogu łaskę nawrócenia dla grzeszników. Dla ich zbawienia podejmował czyny pokutne, umartwienia, modlił się, toczył walki z pokusami. W tej intencji wiele pościł, odprawiał czuwania, ponosił liczne ofiary i wynagradzał za grzechy wysłuchane na spowiedzi. Czuł, że to jest jego powołanie i zadanie, że to jest jego kapłański obowiązek. Jednemu z kapłanów zwierzył się, mówiąc: „Powiem tobie, jaką mam receptę: daję grzesznikom niewielką pokutę, a resztę czynię za nich sam”.

W jego postępowaniu zauważamy wyraźnie, że rozumiał powołanie kapłańskie jako naśladowanie, odzwierciedlanie czy jeszcze lepiej: bycie alter Christus, drugim Jezusem na Krzyżu. To z przylgnięcia do Niego, z utożsamienia się z Nim, płynie miłość do Boga i wobec ludzi, do których jesteśmy posłani. „Kocham Cię, mój Boski Zbawicielu – modlił się – ponieważ za mnie zostałeś ukrzyżowany... ponieważ pozwalasz mi być ukrzyżowanym dla Ciebie”.

Święty Proboszcz z Ars, zachwycony darem kapłaństwa, widział codzienne życie kapłana jako udział w szczęściu, które polega na kochaniu Boga na ziemi, będąc równocześnie przekonanym o tym, że Bóg nas kocha: „Być przez Boga kochanym, zjednoczonym z Bogiem... Żyć w obecności Boga, żyć dla Boga: jakie to piękne życie... i piękna śmierć!... Wszystko przed Jego oczyma, wszystko z Nim, wszystko, by Jemu się podobać... Jakie to piękne!.

Taki ideał kapłana ucieleśniał Proboszcz z Ars.

Nadmierne pokuty osłabiły już i tak wyczerpany organizm. Pojawiły się bóle głowy, dolegliwości żołądka, reumatyzm. Do cierpień fizycznych dołączyły duchowe: oschłość, skrupuły, lek o zbawienie, obawa przed odpowiedzialnością za powierzone sobie dusze i lęk przed sądem Bożym. Jakby tego było za mało, szatan przez 35 lat pokazywał się ks. Janowi i nękał go nocami nie pozwalając nawet na kilka godzin wypoczynku. Inni kapłani myśleli początkowo, że to gorączkowe przewidzenia, że proboszcz z głodu i nadmiaru pokut był na granicy obłędu. Kiedy jednak sami stali się świadkami wybryków złego ducha, uciekli w popłochu. Jan Vianneya przyjmował to wszystko jako zadośćuczynienie Bożej sprawiedliwości za przewiny własne, jak też grzeszników, których rozgrzeszał.

W ostatnim roku swojego życia miał przy konfesjonale 80000 penitentów. Łącznie przez 41 lat przesunęło się przez Ars około miliona ludzi. Jako męczennik cierpiący za grzeszników i ofiara konfesjonału zmarł 4 sierpnia 1859 r. po 41 latach pobytu w Ars (44 roku kapłaństwa), przeżywszy 73 lata. W pogrzebie wzięło udział około 300 kapłanów i około 6000 wiernych. Śmiertelne szczątki złożono nie na cmentarzu, ale w kościele parafialnym. W 1865 r. rozpoczęto budowę obecnej bazyliki. Zapytany czy nie boi się śmierci, odrzekł: „Właśnie to dziwne, zawsze się bałem stanąć przed Bogiem jako proboszcz. Teraz zaś jakoś niczego się nie obawiam. Umieram bez lęku, ufając w miłosierdzie Boże”. Został beatyfikowany w 1905 r. przez św. Piusa X. Natomiast Pius XI kanonizował go w 1925 r., a w cztery lata później ogłosił św. Jana Marię patronem wszystkich proboszczów Kościoła katolickiego.

Papież Benedykt XVI ogłosił w Ars Rok Jubileuszowy z okazji 150. rocznicy śmierci patrona proboszczów. Jego obchody rozpoczęły się 8 grudnia 2008 r. otwarciem „drzwi świętych” tamtejszej bazyliki” a zakończył 1 listopada 2009 r. Centralnym punktem roku jubileuszowego były uroczystości 4 sierpnia 2009 r. w liturgiczne wspomnienie Proboszcza z Ars. Swego błogosławieństwa dla pielgrzymów przybywających w roku jubileuszowym do grobu św. Jana Marii Vianneya udzielił papież Benedykt XVI.

Święty Jan Chrzciciel Maria Vianney jest stale aktualnym wzorem do naśladowania, nie tylko dla kapłanów, bowiem nie tylko kapłani, ale i wszyscy chrześcijanie wezwani są do osiągania świętości. Amen.

______________________________________________

 

Warto zobaczyć i przeczytać:

http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-04.php3

O. Stanisław Majchrowski CSsR – Proboszcz z Lubaszowej

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy