Sobota, 9 listopada 2010 roku, XXXI tydzień zwykły, Rok C, I
287. rocznica założenia
Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela
– 09 listopada 1732 roku
Nad Zatoką Amalfitańską właśnie wschodziło słońce. W oddali było słychać szum morza. Górskie miasteczko Scala dopiero budziło się do życia. I z pewnością nikt z jego mieszkańców nie przypuszczał, że w sercach kilku kapłanów obudziło się właśnie pragnienie ewangelizacji najbardziej ubogich i opuszczonych. To wydarzenie miało później zmienić życie wielu ludzi – tych, którzy przyłączyli się do zgromadzenia założonego przez kapłana z Neapolu Alfonsa Liguori, i tych, którzy przez to zgromadzenie doświadczyli, że Bóg jest z nimi pomimo ich biedy duchowej i materialnej.
I w takim momencie, kiedy wspominamy ten dzień, może warto postawić sobie pytanie: A co by było, gdyby wówczas jeszcze ksiądz Liguori, został w Neapolu, gdzie przyjmowałby zaszczyty i urzędy, które dzięki arystokratycznemu pochodzeniu z łatwością mógłby osiągnąć. Co by było, gdyby Alfons Liguori, tak jak większość księży w Neapolu – a było ich w tym mieście 16 tysięcy – nie widział i nie chciał widzieć ubogich i opuszczonych duchowo w górskich wioskach. Więc zatem co by było, gdyby nas nie było – nas redemptorystów.
Życie Kościoła toczyłoby się dalej. Bo przecież w Kościele to Pan Jezus jest najważniejszy, a nie redemptoryści są najważniejsi. Może nawet znalazłby się inny kapłan, który zaopiekowałby się ubogimi duchowo. Może… Ale żeby zobrazować to z wysokości ambony, zniżę się teraz do poziomu murawy na boisku piłkarskim. Drużyna może grać bez swojego najlepszego piłkarza, ale już nie będzie strzelała tak efektownych bramek. Drużyna może grać bez swojego obrońcy, ale wtedy traci bramki. I myślę, że z nami, redemptorystami, jest podobnie. Kościół bez redemptorystów poradziłby sobie, ale byłby inny. Bo tak jak każdy gracz na boisku wnosi coś potrzebnego, tak każdy zakon do Kościoła wnosi swoją siłę i gorliwość. A my od 1732 r. gramy w reprezentacji Najświętszego Odkupiciela.
Dlatego dzisiejszy dzień powinien być dniem wdzięczności za odwagę św. Alfonsa Liguori i za to, że kiedy po zaledwie 6 miesiącach został sam z bratem Vitem Curcio, nie stracił wiary, że dzieło, które powstało będzie potrzebne Bogu. I jest potrzebne już 287 lat. I że jest to niezwykłe, że nie są to tylko liczby, świadczą o tym informacje podane przez jeden z portali internetowych zajmujących się życiem zakonnym, który obliczył na podstawie źródeł historycznych, że od czasów średniowiecza przestały istnieć 282 zakony i zgromadzenia zakonne. Są to zakony, które nie świętują już kolejnych rocznic swojego powstania. Dlaczego ich nie ma? To wie tylko Bóg, a my możemy się domyślać. Może założyciel się pomylił, może ich charyzmat nie był odpowiedzią na religijne potrzeby ludzi… Może przestali żyć jak zakonnicy i zostali wchłonięci przez ten świat… I może przez to nie mieli powołań i ich zakon umarł śmiercią naturalną…
Istnienie zakonu nie jest dane raz na zawsze. I to od każdego współbrata zależy to, żeby nasze zgromadzenie nigdy na tę listę przez kogoś nie zostało wpisane. Nie jest to zadanie tylko dla generała zgromadzenia. Ale każdego dnia możemy potwierdzać przed Bogiem, że nasze zgromadzenie jest potrzebne. Potwierdzamy to przez naszą gorliwość w zadaniach i obowiązkach, które wykonujemy, przez naszą modlitwę i świadectwo życia we wspólnocie. A że jest to dzieło Boże, które z woli Boga powstało i ma trwać – bo ma dla kogo – doświadczamy, podejmując różne zadania: głosząc misje święte, rekolekcje, posługując w parafii, w nauczaniu religii czy głosząc Ewangelię przez media. I wtedy możemy usłyszeć nawet takie słowa, jak: „Dziękuję Ci, Chryste, za każdego redemptorystę”. I to jest dla nas wszystkich znak, byśmy z gorliwością kontynuowali dzieło św. Alfonsa.
Ale zostało nam coś jeszcze. Jak są urodziny, to są życzenia. Więc życzę wszystkim wam i sobie, abyśmy w takim samym gronie – a nawet jeszcze liczniejszym – dożyli 300. urodzin naszego zgromadzenia. I zakończę to rozważanie słowami, które są nam doskonale znane, i dziś, kiedy patrzy na nas św. Alfons, na pewno by do nas powiedział: „Bracia, dobrze, że jesteście”.
Duszpasterz w Parafii Świętego Klemensa Hofbauera – Warszawa
o. Łukasz Baran CSsR