Słowo Redemptor

Nie wiem, o Panie, o której przyjdziesz godzinie, A więc czuwam nieustannie i nadsłuchuje (…)

 

 

 

 

Droga Rodzino pogrążona w żałobie, przyjaciele, sąsiedzi, współpracownicy, siostry i bracia. Gromadzimy się wokół ołtarza Chrystusa podczas Mszy św. pogrzebowej, aby Jego Miłości powierzać zmarłego Wojciecha.

 

Nie wiem, o Panie, o której przyjdziesz godzinie.

 

Godzina śmierci, jest nieznana, a Ty Panie Jezu zawsze wybierasz tę nieodpowiednią, zbyt wczesną, kiedy człowiek jeszcze nie jest przygotowany, kiedy jeszcze tyle niezrealizowanych planów, tyle niezrealizowanych marzeń. Godzinę zbyt wczesną by umierać, by zostawiać bliskich i przyjaciół. Godzinę, która miała przynieść nowe decyzje i przedsięwzięcia, a pozostawiła niedopitą kawę i niedokończoną notatkę. Choć ta godzina w naszym rozumowaniu jest zawsze zbyt wczesna to Ty, Jezu Chryste ją wybrałeś, bo w Twoim niepojętym zamyśle jest najwłaściwszą, ta, a nie inna, bo to Ty, Jezu, stajesz na początku i na końcu naszego naturalnego życia.

 

Nie wiem, o Panie, o której przyjdziesz godzinie.
A więc czuwam nieustannie i nadsłuchuje (…)

 

Wojciech umarł przeżywszy 46 lat. 46 lat czuwania i nadsłuchiwania, 46 lat uczenia się miłości do Boga i drugiego człowieka, bo czyż nie tak należy nazwać życie człowieka, który żyje dla rodziny i przyjaciół? Z dzisiejszej perspektywy możemy powiedzieć, że to życie tak proste, tak zwyczajne: dom, praca przyjaciele…, uśmiech, serdeczny uścisk dłoni czy pozdrowienie, z pozoru tak proste i zwykłe gesty, uczciwa praca, troska o dom, Rodzinę, ale na co dzień, niekiedy jak wiele nas kosztują. Te codzienne spotkania z Wojciechem pozostaną w pamięci. Będzie ich brakować, bo były dla Jego bliskich przejawami miłości i troski. I choć w sercu rodzi się żal, a do Boga  wyrywa się pytanie – Dlaczego? Dlaczego tak wcześnie umarł?, Dlaczego tak wcześnie zostałam wdową, a moje dzieci zostały pozbawione ojca? to mamy do tych pytań prawo nie bójmy się ich. Wołajmy do Boga aby nam odpowiedział, dlaczego nie pozwolił Wojciechowi dokończyć planów i realizować marzeń, dlaczego jego rodzina pozostała bez męża, ojca, syna?

 

Nie wiem, o Panie, o której przyjdziesz godzinie.
A więc czuwam nieustannie i nadsłuchuje (…)
Bo wiem, że lubisz przychodzić niepostrzeżenie,

 

Dom, to słowo kojarzy nam się z ciepłem ogniska domowego i bezpieczeństwem, w naturalny sposób dom jest dla nas miejscem schronienia w trudnych chwilach. Obraz takiego właśnie domu kreśli nam dziś Ewangelia: Przyszedł deszcz wezbrały potoki, uderzyły wichry, a on nie runą, bo na skale był utwierdzony – te słowa kieruje do nas Chrystus. Dziś, tym bardziej, bo w domu zabrakło ojca i męża. Wśród nas nie ma Wojciecha, który jako mąż i ojciec odpowiedzialny był za budowanie życia swojej rodziny na skale, ale jako chrześcijanin był odpowiedzialny przede wszystkim za budowanie własnego życia na tej skale, którą jest Chrystus. Uczył was tego Teraz nadszedł czas, kiedy potrzeba samemu zacząć stawiać dom swojego życia. I choć w sercu rodzi się strach i poczucie wątpliwości we własne siły, to tak jak do zalęknionych Apostołów, nocą, na jeziorze Chrystus mówi do was Nie bójcie się, To ja jestem! Do Niego teraz możecie zwracać się z waszymi troskami i żalami, to On teraz może stać się ojcem, On udzieli wam odpowiedzi i otrze łzy z waszych policzków. A gdy śmierć znów przyjdzie niepostrzeżenie, dom waszego życia będzie trwał, bo na skale był utwierdzony. Wojciech umarł nagle, w pracy, można by powiedzieć, że taki człowiek jakiś nieprzygotowany, ale czy na śmierć można się przygotować? Jak pisze św. Faustyna: ona przychodzi tak niepostrzeżenie.

 

Człowiek po śmierci, stając przez Bogiem nie może zrobić już nic, widzi swoje życie takim, jakie było, z jego blaskami i cieniami. Stoi przed Bogiem wierząc, że się ostoi, bo na skale był utwierdzony. A jeżeli w życiu ziemskim w czymś niedomagał, to pozostaje nam, żyjącym na ziemi modlitwa w intencji zmarłego, Eucharystia sprawowana w jego intencji, przyjęta komunia św. i wiara w nieskończoną miłość Boga, który jest w stanie przygarnąć każdego jak dobry Ojciec marnotrawnego syna o czym wielokrotnie poucza nas siostra Faustyna. Choć Wojciech odszedł tak niepostrzeżenie, tak nagle, to jego śmierć, choć jest powodem smutku jego bliskich, to jest również sposobnością do zastanowienia się i pochylenia nad naszym życiem, Wojciech miał 46 lat kiedy umarł, a ja, ile mam lat, skąd wiem ile jeszcze czasu pozostało do tego, aby śmierć i do mnie przyszła niepostrzeżenie?

 

Nie wiem, o Panie, o której przyjdziesz godzinie.
A więc czuwam nieustannie i nadsłuchuje (…)
Bo wiem, że lubisz przychodzić niepostrzeżenie
,
Lecz serce czyste z daleka Cię, Panie, wyczuje.

 

 

Panie Jezu Chryste, który sam dajesz człowiekowi życie i sam je odbierasz, prosimy Cię daj nam dobrze przygotować się na spotkanie z Tobą, a zmarłemu Wojciechowi daj oglądać Ciebie twarzą w twarz. Niech Twoja i nasza Matka, Maryja, która sama cierpiała z powodu śmierci swojego Syna będzie pocieszeniem dla bliskich zmarłego Wojciecha i otrze z ich twarzy łzy. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

 

 

 

 

 

 

Brat Kleryk Wacław Zyskowski CSsR

Homilia napisana pod kierunkiem o. lic. Grzegorza Jaroszewskiego CSsR w ramach ćwiczeń
homiletycznych w WSD Redemptorystów w Tuchowie w 2014/2015 roku.

 

 

 

 

 

 

  Student V roku WSD Redemptorystów – Tuchów

Brat Kleryk Wacław Zyskowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy