Słowo Redemptor

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny – uroczystość

 

 

 

Piątek, 15 sierpnia 2014 roku, XIX tydzień zwykły, Rok A, II

 

 

 

 

 

 

Jak mówić współczesnemu człowiekowi o wzięciu Maryi z ciałem i duszą do nieba, gdy nawet Jezusowe opowiadania o niebie wkłada między bajki? Ale gdyby mu jeszcze parę lat temu opowiadano o drukowaniu w 3D albo o koncercie hologramu Michaela Jacksona na scenie w Las Vegas, to też by powiedział, że mamy źle w głowie. Racjonalista będzie sceptykiem, dopóki nie powali go doświadczenie nadprzyrodzoności. W Piśmie Świętym sporo występuje takich ludzi, którzy się „zdziwili, bo zobaczyli”. Błogosławionymi nazwał jednak Jezus tych, którzy nie widzieli.

 

 

Tajemnica Wniebowzięcia Maryi, choć ogłoszona uroczyście jako dogmat stosunkowo niedawno, bo w 1950 r. przez Papieża Piusa XII, od zawsze była głoszona i uznawana przez cały Kościół, jako prawda wiary, co do której nie było wątpliwości, gdyż wynikała ona w sposób naturalny z tego kim była Matka Najświętsza, jako Niepokalanie Poczęta, Matka Syna Bożego, „Błogosławiona między niewiastami”, jak dziś czytamy w Ewangelii. Dla wiernych od początku historii Kościoła oczywistym było to, że obdarzona tyloma przywilejami Maryja, będąc szczególnie przez Boga wybrana i mająca tak niezwykły udział w dziele Odkupienia, nie mogła zakończyć swego życia tak, jak każdy inny śmiertelnik, podatny na skutki grzechu pierworodnego i pośmiertny rozkład związany z naszą cielesnością i grzesznością. Spoglądali na Nią, jako na obleczoną w światło i doszukiwali się w apokaliptycznym obrazie Niewiasty walczącej ze smokiem aluzji do Jej wyniesienia do niebieskiej chwały Jej Syna. Bardzo słusznie zresztą czynili, bo choć ten obraz odnosi się do całej rzeczywistości Kościoła, to w najwyższym stopniu może być zastosowany do osoby Maryi, która jako pierwsza córka Kościoła, stacza zwycięski bój ze smokiem, czyli szatanem, który nie miał do Niej przystępu.

 

Ojcowie Kościoła widzieli Maryję jako obleczoną w Słowo. Nie tylko tę, która jest Matką Słowa Wcielonego, ale tę, która cała przyodziana jest w Słowo, bo w Niej każde słowo Syna stało się ciałem, znalazło wypełnienie. Maryja zachowywała Słowa i wypełniała je, dlatego była cała przemieniona w Słowo, stając się słowem Jezusa. Wniebowzięcie więc Maryi, to należne Jej wyniesienie, jako Tej, która potrafiła w najdoskonalszy sposób wprowadzać w czyn Słowo Boże i Nim się stawać. Jeśli szukamy więc punktu stycznego pomiędzy Maryją i nami, odnajdziemy go w wypełnianiu Słowa Bożego. Na ile w naszym życiu „Słowo staje się ciałem”, czyli na ile stajemy się jego urzeczywistnieniem, na tyle już mieszka w nas niebo, a my sięgamy swoim życiem ponad granicę doczesności, zamieszkując już w chwale nieba. Spójrzmy na jeden przykład: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście to uczynili”. Radykalne życie tym zdaniem Ewangelii powoduje, że nasze życie przemienia się w nadprzyrodzoną przygodę, a każdy uczynek miłości jest kapitałem, który przetrwa wiecznie. Jeśli więc chcemy dojść tam, gdzie poszła Maryja, jeśli i my chcemy posiąść niebo, żyjmy Słowem, albo inaczej mówiąc, zamieniajmy słowo w czyn! Św. Paweł potwierdza obietnicę naszego wyniesienia, mówiąc, iż „wszyscy będą ożywieni”. Perspektywa więc szczęśliwej wieczności z Bogiem dotyczy także nas.Maryja jest tą, która „uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane od Pana”. W Niej się spełniły, bo uwierzyła. Spełnią się także w nas, jeśli uwierzymy. Trzeba jak Ona uwierzyć Bogu, który „czyni wielkie rzeczy”, po ludzku niepojęte. Wiara jest podstawowym warunkiem, który sprawia, że odtąd „błogosławić Mnie będą wszystkie pokolenia”. Moje zatem upodobnienie do Maryi Wniebowziętej polegać ma na doświadczeniu wiary, uwierzenia Jezusowi, który może i w moim życiu dokonywać rzeczy wielkich.

 

 

Czcząc Maryję Wniebowziętą nie tylko podziwiajmy Jej wyniesienie i to, czego Bóg w Niej dokonał, ale też zatęsknijmy za tym, aby zamieszkać wraz z Nią w królestwie Jej Syna i obudźmy w sobie szczere pragnienie zrobienia wszystkiego co z naszej strony możliwe, aby tam się znaleźć.

 

Podobno o. Maksymilian Maria Kolbe, wielki czciciel Niepokalanej, chętnie śpiewał pieśń, którą ukochał już od czasów seminaryjnych: „Wkrótce już ujrzę Ją”. Wyrażała ona tęsknotę za spotkaniem z Maryją. Oby i w nas żyło to święte pragnienie.

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Kraków

o. Piotr Andrukiewicz CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy