Słowo Redemptor

III niedziela zwykła

 

 

 

Niedziela, 26 stycznia 2014 roku, III tydzień zwykły, Rok A, II

 

 

 

 

 

Ewangelista Matusz ukazuje nam Jezus, który rozpoczyna publicznie nauczanie i daje się szerzej poznać w krainie określonej jako „Ziemia Zabulona i Neftalego”.

 

Ta tajemniczo brzmiąca kraina w Galilei to ziemia przecięta strategicznymi szlakami komunikacyjnymi. Ziemia urodzajna i żyzna, o łagodnym klimacie. Ziemia, która kusi, by ją zagarnąć, zdobyć. Najeżdżano ją wielokrotnie, a jej mieszkańców brano w niewolę. Krew, cierpienie, krzywda, łzy, okupacja, deportacje, zasiedlanie ludnością innych narodów, to wszystko miało tu miejsce.

 

Mieszkańcy „ziemi Zabulona i Neftalego” uważani byli przez prawowiernych Żydów z południa (Juda) za półpogan.

 

 

I oto na tej pogardzanej ziemi pojawił się Jezus, a dokładniej mówiąc w mieście Kafarnaum, w ośrodku kwitnącego handlu, rybołówstwa i rolnictwa, w niedalekim sąsiedztwie z grecką Tyberiadą.

 

Jezus zaczął nauczać, ale inaczej niż to czynili rabini. Mówił wprost o Bogu jako Ojcu, mówił z mocą, wzywał do zmiany życia, do pokuty za grzechy, uzdrawiał chorych: opętanego, sługę setnika, kobietę cierpiącą na krwotok, teściową Piotra.

Wiele dobra uczynił na tej półpogańskiej i pogardzanej ziemi.

Tutaj też powołał swoich pomocników: Piotra, Andrzeja, Mateusza i innych.

 

Zatrzymajmy naszą myśl nad tym Jezusem powołującym. Bo i do naszej ziemi przychodzi Jezus, do ziemi naszego życia i powołuje nas.

 

Czyż historia powołań opisana przez Mateusza dzisiejszej w Ewangelii nie jest zbyt trudna do uwierzenia?

 

Oto mamy Piotra rybaka. Dobrze urządzonego w jego karierze zawodowej, z własną łodzią rybacką, w spółce ze swoim bratem Andrzejem.

 

Zajęty dostawą  ryb na targ, zanurzony w regularny tryb życia, czy Piotr spodziewał się jakiś nowych wyzwań w życiu?

 

Nadchodzi Jezus, patrzy na Piotra i mówi: „bliskie jest królestwo niebieskie, pójdź za mną”. Co czyni Piotr? Piotr zostawia sieci, znak jego profesji zawodowej, zostawia łódź.

 

Kto z nas postąpił by podobnie? Kto zostawiłby swój zawód, gdyby jakiś kaznodzieja wędrowny powiedział do niego: Pójdź ze mną, pójdź za mną. Czyż nie byłoby to szaleństwem, objawem głupoty.

 

Jesteśmy przywiązani do tego, co już osiągnęliśmy. Nie chcemy tego zmienić, a tym bardziej utracić.

 

Wierzymy, że Bóg umieścił w nas silne pragnienie czynienia czegoś szczególnego w życiu, przypisanego tylko nam. Pytanie tylko jak to rozpoznać, jak wiedzieć, że to jest to?

 

Jednym odkrycie życiowego powołania przychodzi łatwo. Inni męczą się z tym całe życie.

Młoda dziewczyna Teresa Martin chciała być siostrą zakonną. W wieku 9 lat napisała „Muszę poświecić swoje życie by być wielką świętą”. Wiele znaków w jej życiu mówiło, że tak będzie. Miła miłująca naturę, jej ulubionym przedmiotem w szkole była historia biblijna, lubiła lekcje katechizmu. W dniu pierwszej komunii powiedziała, że pierwsza komunia to był pocałunek od Pana Boga. Dziś Teresę z Lisieux nazywamy małym kwiatem od Dzieciątka Jezus.

Jedna ze znajomych pielęgniarek powiedziała mi: od zawsze chciałam być pielęgniarką. Jako pielęgniarka jest szczęśliwa bo realizuje się w służbie drugiemu człowiekowi i odczytała to jako swoje powołanie.

 

Jesteśmy szczęściarzami, kiedy odkrywamy, nasza kariera pokrywa się z tym, co określamy jako wolę Boża. To jest idealna sytuacja w życiu.

 

Ale nie zawsze i nie wszystkim udaje się łatwo rozpoznać życiowe powołanie.

 

Znam studentów na trzecim i czwartym roku studiów, którzy mówią, że wezmą drugi fakultet, bo to co teraz studiują, nie jest tym co chcieliby robić w przyszłości.

 

Największe szczęście jest wtedy, gdy odkrywamy, że to co robimy jest echem powołania, woli Bożej do konkretnego zawodu, małżeństwa, zakonu.

 

Każdy człowiek w jakimś stopniu spełnia się w tym co robi.

 

Piotr z dzisiejszej ewangelii stanął przed nowym powołaniem w jego życiu. To Wolanie Jezus „pójdź za mną” sprawiło, że musiał zmienić swoje dotychczasowe życie. Oto teraz musiał pogodzić życie rodzinne, małżeńskie z tym nowym wyzwaniem jakie stanęło przed nim.

 

Jest dla nas więc pewnym ideałem, człowieka otwartego na nowe wyzwania.

 

Dag Hammarskjold, kiedy był sekretarzem Narodów Zjednoczonych napisał: „moim przeznaczeniem jest być użytym zgodnie z wolą Bożą”. Wybór na sekretarza ONZ odczytał jak swoje nowe życiowe wyzwanie, powołanie od ludzi ale i od Boga.

Trzeba nam iść tam gdzie Bóg nas prowadzi – zwykł mawiać (Dag Hammerskjled).

 

Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie (Mt 4, 17). Z takim wezwaniem przyszedł Jezus do mieszkańców krainy Zabulona i Neftalego.

 

W naszych sercach jest też taka kraina Zabulona i Neftalego. Najeżdża ją i nękają różne wrogie siły: choroby, kłopoty, zmartwienia, smutki. Ale przychodzi też do niej Jezus i dzięki Jego przyjściom i Jego wezwaniu do nawrócenia oraz pójścia w wierze za Nim mamy moc żyznego i obfitego w dobro życia.

 

 

 

 

 

 

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie wykładowca religiologii w Wyższym Seminarium Duchownym Redemptorystów w Tuchowie
oraz Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Zamość

o. Andrzej Szorc CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy