Słowo Redemptor

IV niedziela zwykła

 

 

 

Niedziela, 01 luty 2015 roku, IV tydzień zwykły, Rok B, I

 

 

 

 

 

Wiele jest różnych słów i dźwięków – czego słuchać?

 

Przeglądając oferty sklepów muzycznych, czy to tradycyjnych z szyldem, fizycznie obecnymi na miejscu sprzedawcami i towarem, czy też tych internetowych, można się zagubić w mnogości ofert. Dla każdego coś dobrego! Z każdej dziedziny: muzyka jazzowa, opera, rock, klasyczna, muzyka ludowa czy też poezja śpiewana. A iluż wykonawców, studiów nagraniowych! A jeszcze wybór, czy to cały album, czy też jakaś składanka utworów. Czy w serwisie internetowym włączyć ten czy inny teledysk polecany przez znajomych – wszystkich przecież i tak nie dam rady odsłuchać. Często tylko prawdziwi fani, kiedyś nazywało się ich znawcami lub melomanami, potrafią odróżnić skarby od plew, mają tę zdolność, by usłyszeć, co jest dobrze wykonane i nagrane, nowatorskie, co wyznacza nowe kierunki, co warto w końcu mieć.

 

 

Wielu jest także ludzi – komentatorów, dziennikarzy, polityków, znajomych, którzy próbują się dostać do naszego ucha. Wielość opinii przytłacza nas, a jak już wysłuchamy, to nie mamy pewności, czy jest dobra, poważna i warta wprowadzania w życie. A może ten ktoś tylko próbuje, posługując się mną, przeprowadzić po raz kolejny swoje sprawy? A może jest zraniony przez kogoś i wylewa teraz tylko swoją żółć, opowiadając mi o naszym wspólnym koledze? A może tak naprawdę nie ma nic sensownego do powiedzenia i marnuje czas innych, ale mówi, bo lubi być w centrum zainteresowania...

 

Bóg przemawia do Ludu

 

Bóg niejednokrotnie przemawiał do swojego Ludu – słyszymy w dzisiejszych czytaniach. Przemawiał przez Mojżesza i proroków, przemawiał w wydarzeniach i prorockich znakach, jego słowa noszone były na czołach w specjalnych zawiniątkach. W końcu przemówił przez swojego Syna, który – jak będziemy jutro słyszeć w święto Ofiarowania Pańskiego i Dzień Życia Konsekrowanego – stał się światłem na oświecenie pogan i jego Ludu, Izraela. Jednak za każdym razem to nie do końca skutkowało; słowa Boga, nawet te przekazane bezpośrednio przez Jezusa Chrystusa, nie odnosiły swego skutku. Zresztą do dzisiaj tak jest.

 

Gdzie jest źródło niepowodzeń Boga w zbawianiu człowieka? W tym, że Bóg mówi niewyraźnie, z przerwami? Nie, aż nadto – jego Słowo jest głośne, klarowne i rozlega się nieustannie. Czy chce tymi słowami zastraszyć lub wcisnąć jakiś wybrakowany towar, jak jakiś oszust na ulicznym bazarze? Nie, są prawdziwe, nigdy nie pragnął naszego ucisku i nie manipulował nami. Czy może przez swe słowa Jezus chce zmarnować nasz czas? Ależ skąd, zawsze szanuje nas i mówi: „Jeśli chcesz...”. Może trudno wybrać dobre nagranie lub wykonanie spośród wielu na rynku? Nieprawda – każdy może wziąć do ręki Biblię i przeczytać, czego nauczał i co uczynił, choćby we wspominanej dziś synagodze w Kafarnaum.

 

Trudność w słuchaniu Słowa Bożego leży w nas

 

Trudność w słuchaniu Słowa Bożego i jego owocności w moim życiu nie leży w grubości Biblii, wielości ksiąg i proroków, nawet w tym, że chrześcijanie są podzieleni (skończył się niedawno Tydzień Modlitw o ich Jedność), ale w tym, że słysząc głos Boga, zatwardzam moje serce. Czyli po prostu czynię je twardym jak beton, jak stal, by Słowo Jezusa nie zmieniało mojego życia, a jeśli nawet, to tylko powierzchownie i kosmetycznie. W psalmie powtarzaliśmy: „Słysząc głos Boga, serc nie zatwardzajcie”. Jak często w moim życiu słyszałem Słowo Boga o pocieszeniu wylanym na moje rany, smutek, słabość, ale dalej w tym trwałem, bo trzeba by zmienić swoje myślenie o innych, o sobie? Czy nie słyszałem Chrystusowego pragnienia uwolnienia mnie od złego ducha – tj. od jakiegoś grzechu, nałogu, grzesznego przyzwyczajenia, który ciągle mnie dręczy i nawet wołałem razem z tym demonem: „Wiem, kim jesteś, Świętym Bożym!”, ale wcale nie chciałem zmieniać choćby rozkładu dnia czy posprzątać otoczenia wokół siebie, uporządkować stylu odpoczynku – to byłoby aż nadto! – i odrzuciłem to Boże pragnienie obmycia mnie i uzdrowienia? Ileż razy Bóg mówił – wyjdź na pustynię, poświęć choć chwilę na modlitwę w ciszy, a będę mówił do twego serca – a ja dalej zajęty byłem hałasami wokół mnie, wybieraniem dźwięków, muzyki, słów, które nie pozwoliły usłyszeć samego siebie. Czy Słowo Boga jest za trudne? Nie, bardzo łatwe – jak dziecko wystarczy się rzucić w jego ramiona. Trzeba tylko zostawić swe uprzedzenia i lęki przed miłością, którą niosą w nasze życie.

 

W przedziale pociągu siedział jedynie stary ksiądz, który odmawiał brewiarz. Na jednej ze stacji wszedł młody chłopak o zaniedbanym wyglądzie. Włosy miał długie, dżinsy strasznie brudne, a buty wykoślawione. Z kieszeni wystawała mu gazeta zdecydowanie laicka i antykościelna. Kapłan ogarnął młodzieńca długim i wymownym spojrzeniem pełnym dezaprobaty. Chłopak usiadł i zaczął czytać swą gazetę. Po pewnym czasie podniósł głowę i spytał:
 – Przepraszam księdza, co to jest „dyspepsja”?
To świetna okazja, by wygłosić mu kazanko, pomyślał ksiądz i głośno powiedział:
 – Dyspepsja jest straszną chorobą, na którą zapadają osoby żyjące niewłaściwie, bez programu dnia, bez ideałów, ulegające różnym nałogom i nie pamiętające o tym, że jest Ktoś, Kto nas widzi i będzie nas kiedyś sądził.
Chłopak słuchał tych słów z zaciekawieniem, ale również z pewnym lękiem.
 – Ach – powiedział wreszcie – bo tu napisano, że Papież cierpi na dyspepsję...

 

Można słuchać kogoś wcale nie będąc gotowym na słowo, które do mnie kieruje – z powodu uprzedzeń, jakiejś swojej złości, może czasem chęci zmiany jego postępowania. I okazuje sie, że popełniamy błąd – stajemy się śmieszni. Czyniąc nasze serce twardym wpędzamy się w jeszcze większe kłopoty, bo pragniemy przecież szczerości i miłosierdzia, ale odrzucając je, tracimy coraz bardziej wrażliwość na dobro i prawdę. Przestajemy słyszeć i widzieć, że Bóg jest zupełnie inny niż sobie wyobrażaliśmy oraz, że całkowite pójście za Nim nie jest wysiłkiem ponad moje siły. Uciekając przed Bożym Słowem – w gruncie rzeczy przed nawróceniem i Bożym Miłosierdziem – jeszcze bardziej utwierdzam się jedynie w swoich planach na moje życie, które przynoszą coraz większy smutek i zwątpienie.

 

Co czynić?

 

Nie muszę żyć, uciekając przed Bożym Słowem – wydzielając Bogu tylko skromną minutę z mojego planu dnia i pozwalając, by choćby ta coniedzielna Ewangelia spływała po mnie jak woda po kamieniu. Mogę w czasie mojego pacierza przypominać sobie Słowo Boga, które już dobrze znam w postaci wyuczonych modlitw (duża część z nich oparta jest na Piśmie Świętym, jak „Ojcze nasz” czy „Zdrować Mario”) i na zakończenie modlitwy powtarzać ich wybrany fragment, ten sam przez kilka, kilkanaście dni. Zdziwisz się, jak wiele owoców przyniesie codzienne, świadome powtarzanie, najpierw w modlitwie porannej i wieczornej, a potem może i w ciągu dnia np. „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Duch Święty pokaże, gdzie jest siła do codziennego pełnienia jego woli.

 

Można powtarzać inne fragmenty, dobrze przecież znane, np. „Pójdź za mną!”. Ze zdumieniem odkryjesz, jak pośród otaczającego hałasu głos Odkupieciela jest coraz bardziej słyszalny i kieruje Cię w Jego ślady. Mogę wracać do niedzielnej Ewangelii w ciągu tygodnia – łatwo znaleźć fragmenty w prasie katolickiej dostępnej w naszych parafiach lub w internecie. Dobra Nowina będzie drążyła twardy kamień i przyniesie obfity owoc.

 

Trudno się na to zdecydować i wprowadzić w życie? Wiele hałasu, różnych głosów wokół? Wielu ludzi ze swymi natrętnymi propozycjami? Pozwól Bogu mówić do Twego serca, nie czyń go twardym. Tak jak wieść o Jezusie rozeszła sie po całej okolicznej krainie galilejskiej, tak i Słowo Jego pragnie rozlegać się w Twoim życiu i przynieść Miłosierdzie i pokój.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tirocinium Pastoralne Prowincji Warszawskiej Redemptorystów (wewnętrzne studium Zgromadzenia,
przygotowujące do prowadzenia rekolekcji parafialnych i misji ludowych
) – Lublin

o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy