Słowo Redemptor

XVII niedziela zwykła

 

 

 

Niedziela, 26 lipca 2015 roku, XVII tydzień zwykły, Rok B, I

 

 

 

 

 

Każdemu z nas zdarza się napotykać w życiu takie sytuacje, z których po ludzku nie widzimy wyjścia. Są to sytuacje, które przekraczają nasze możliwości i ludzką zaradność. Rozwiązania, jakie nam się nasuwają, okazują się niewystarczające, żeby zaradzić problemom. Czujemy się bezradni i poniekąd zwolnieni z odpowiedzialności. Co możemy na przykład poradzić na to, że nasi sąsiedzi utracili zdolność kredytową, popadli w długi, korzystając z usług parabanków i grozi im eksmisja na bruk? Możemy im współczuć, ale przecież nie spłacimy za nich długów. Albo jeszcze bardziej, gdy na ekranach telewizorów oglądamy obrazy z niektórych afrykańskich krajów, gdzie wciąż panuje głód? Zgodnie z opinią Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), obecnie produkujemy półtora raza więcej pożywienia niż jest to potrzebne. Jednak wciąż jeden na siedmiu mieszkańców Ziemi cierpi głód. Część nadwyżki żywności jest niszczona ze względu na zbyt wysokie koszty magazynowania. Połowa ludności świata żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Jedna Europejka wydaje miesięcznie na same kosmetyki tyle, co afrykańska kobieta na utrzymanie całej swojej rodziny przez rok. To nie brak jedzenia, ale nieracjonalna gospodarka żywnością jest głównym powodem głodu i niedożywienia. Słusznie przyznajemy, że to jest niesprawiedliwe i nawet odczuwamy współczucie wobec naszych głodnych braci, ale nic więcej zrobić nie potrafimy. Bardzo pięknym znakiem jest wyrażana w sytuacjach wielkich światowych katastrof lub klęsk żywiołowych międzynarodowa solidarność w postaci pomocy humanitarnej i innych akcji pomocowych. Jest to z pewnością bardzo pozytywny znak wrażliwości na ludzką biedę. Oczekujemy działań ze strony polityków i organizacji międzynarodowych, które byłyby w stanie rozwiązać problemy w skali globalnej. Często jednak brzmi w naszych uszach jak wyrzut sumienia zdanie wypowiedziane przez Jezusa w dzisiejszej Ewangelii: „Wy dajcie im jeść”. Gdy Apostołowie wyrażają swoją bezradność w obliczu problemu nakarmienia tłumu, Jezus nie mówi do nich „Nie przejmujcie się, jakoś się temu zaradzi”, albo „Co to was obchodzi, to nie wasz problem”, albo „Musimy podjąć jakąś uchwałę lub rezolucję w obronie głodujących”. On mówi bardzo konkretnie: „Wy (a nie kto inny), dajcie im (a nie odsyłajcie), jeść (zaspokajając podstawowe potrzeby)”.

 

Wbrew pozorom w tym prostym zdaniu zawarte są bardzo konkretne wskazania. Trzeba najpierw uświadomić sobie, że światowe problemy, przerastające nasze ludzkie możliwości, nie zwalniają nas z odpowiedzialności. Nawet jeśli jesteśmy bezradni, nie możemy być obojętni, nieczuli, niewrażliwi na braki innych. Nawet jeśli „nie mamy nic”, to nasze „nic” oddane do dyspozycji Jezusa nabiera wartości nieskończonej, bo może zostać pomnożone przez wszechmogącego Pana. Swoją drogą ciekawe jest pojęcie owego „nic” – pięć chlebów i dwie ryby mogłyby uratować życie niejednego człowieka, ale w ludzkich oczach, wobec ogromu problemu, nie znaczy to nic. Owszem, „dla tak wielu” jest to z pewnością za mało, ale trzeba pamiętać, że nawet ta mała cząstka w Bożych rękach może stać się mnogością. Bóg w realizacji swoich zamierzeń oczekuje udziału człowieka.

 

„Dajcie im” – chodzi o nową „kulturę dawania”, która jest odmienna od logiki tego świata, która każe myśleć tylko o sobie. Egoistyczne zaspokajanie własnych przesadnie rozbudzonych potrzeb nie jest logiką, jakiej uczy Ewangelia. Ojciec Święty Franciszek, komentując ten fragment Ewangelii, powiedział:

To wydarzenie mówi nam, że w Kościele, ale także w społeczeństwie, słowem kluczowym, którego nie powinniśmy się bać, jest «solidarność», to znaczy oddanie do dyspozycji Boga tego, co mamy, naszych skromnych zdolności, ponieważ tylko dzięki dzieleniu się, dzięki darowi nasze życie będzie płodne, przyniesie owoc. «Solidarność»: słowo źle widziane przez ducha tego świata.

 

Ewangelia uczy nas, że „więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu”. Dając, nie tracimy, lecz zyskujemy, bo Jezus uczy nas: „Dawajcie, a będzie wam dane”. Ta logika ma swój początek w naturze samego Boga, który jako Trójca osób nieustannie żyje dynamiką wzajemnego oddania i obdarowywania Osób Boskich, które dając – otrzymują. Zdaniem znanego teologa Piero Cody, „kiedy Kościół w dogmacie z I w. uznaje, że Bóg jest Trójcą, to jest to postulat teologiczny, ale także antropologiczny” – trzeba widzieć jego konsekwencje dla relacji międzyludzkich. Skoro człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, to realizuje swoje powołanie tylko wtedy, gdy tak jak Bóg żyje logiką daru i wzajemności. Jakże inaczej w tym kontekście brzmią słowa św. Pawła z drugiego czytania: „Zachęcam was (…), abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani (…), znosząc siebie nawzajem w miłości”. Jesteśmy powołani do naśladowania Boga w ofiarnej i bezinteresownej miłości.

 

Na koniec zastanówmy się nad słowami „dać jeść”. Nie zawsze będzie to oznaczało dosłownie materialny pokarm, choć nie da się zaprzeczyć, że i takiego daru niekiedy oczekują niektórzy nasi bliźni. „Dać jeść” to zaspokoić głód miłości, akceptacji, zrozumienia, nadziei, duchowej pustki. Nakarmić „chlebem” to wypełnić ten brak, którego najbardziej doświadczają nasi bliźni. Bardzo słusznie dostrzegamy w wydarzeniu rozmnożenia chleba zapowiedź Eucharystii. To tutaj Jezus, stając się naszym pokarmem, zaspokaja nasze głody i czyni nas zdolnymi, by stawać się Eucharystią dla świata, by „dawać się spożyć” ludziom, którzy są obok nas. Eucharystia uzdalnia nas do dawania i jest okazją, by nasze „niewiele” złożyć w ręce Jezusa, który zawsze obficie pomnaża nasze dary.

 

 

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Kraków

o. Piotr Andrukiewicz CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy