Słowo Redemptor

II niedziela Wielkiego Postu

 

 

 

Niedziela, 21 lutego 2016 roku, II tydzień Wielkiego Postu, Rok C, I

 

 

 

 

 

Przemienienie przed drogą do Jerozolimy; Czy jestem człowiekiem Przymierza?

 

Co dziś ciągnie młodzież do studiowania? Co ciągnie tysiące ludzi na zachód? Co zmusza ich do wielkich wyrzeczeń, do rozstania na długie miesiące z bliskimi, do ciężkiej nauki i pracy?

 

 

Nic innego niż obietnica zarobienia pieniędzy, obietnica łatwiejszego życia! Realna obietnica lepszego życia. Do naszego kraju przyjeżdżają ludzie ze wschodu w tym samym celu. Ludzie podejmują wiele ryzyka, żeby swoje marzenia zrealizować.

 

Pytanie, czy traktujemy obietnice dane przez Boga równie serio, z przynajmniej równą troską? Odnoszą się one bowiem do możliwie pełnego szczęścia nie tylko na ziemi, ale i „w niebie”. „Nasza ojczyzna jest w niebie. Stamtąd jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobieństwo swego ciała...” Przypomina nam o tym drugie czytanie. Zostaliśmy „do niej zapisani” przez zanurzenie przez chrzest w Drugim, Nowym Przymierzu z Bogiem.

 

Abraham, przypomniany nam dzisiaj, decyduje się połączyć przebieg swojej przyszłości z Bogiem, dlatego zawiera przymierze z Bogiem na podobieństwo ówczesnych przymierzy międzyludzkich, społecznych. Przebieg składania ofiary ma głęboki sens wzajemnych obietnic i gwarancji stron przymierza. Tego, który nie dotrzyma obietnicy, ma spotkać los ofiary spalanej przez ogień. Przymierze spokrewniało jego partnerów, a ludzie nim związani zobowiązywali się wspólnie bronić przed nieprzyjaciółmi, wspólnymi siłami przeprowadzać zamierzone działania.

 

Ponieważ tamto przymierze było łamane ze strony ludzi, Bóg zawarł kolejne – Nowe Przymierze we Krwi Chrystusa. Jest ono wieczne. W Ewangelii widzimy Jezusa, który przygotowuje uczniów do sytuacji, jakiej będzie wymagała realizacja tego przymierza w męce krzyżowej. Ponieważ będzie to szok dla uczniów, Jezus, wiedząc już, że będzie odrzucony, a zarazem trwając w nadziei zmartwychwstania, bierze z sobą kilku z nich, reprezentujących przyszły Kościół, na górę (prawdopodobnie Tabor), aby tam odnowić swój kontakt z Ojcem. W tej modlitwie odsłania się zakryta człowieczeństwem natura Syna Bożego. Słudzy Pierwszego Przymierza Mojżesz i Eliasz rozmawiają z Nim o Jego odejściu. Głos Ojca potwierdza Jego Synostwo i wzywa uczniów do posłuszeństwa Jezusowi. Uczniowie doświadczają olśnienia i otrzymują siłę na czekające również ich doświadczenia w towarzystwie Jezusa.

 

Dziś w drugą niedzielę Wielkiego Postu Chrystus chce nas zapytać, każdą i każdego z nas, o losy tego przymierza w naszym życiu. Czytając dzisiejsze teksty, słyszałem słowa piosenki śpiewanej przez G. Turnaua:

Uwierz skrzydłom, własnym skrzydłom... lot twój będzie tak daleki, ile wiary i nadziei swoim skrzydłom możesz dać”.

 

Jesteśmy pytani, o wierność Ewangelii, która jest Prawem tego Przymierza Krwi Chrystusa, w które zostaliśmy włączeni w chwili chrztu. Jesteśmy pytani, czy jesteśmy zdecydowani iść za Jezusem do końca Jego drogi.

 

Chrześcijanin zapatrzony w siebie, kurczowo trzymający się ziemi, który chce pochwycić dla siebie jak najwięcej z ofert „świata doczesnego”, zdaje się przypominać orła, który sobie amputował skrzydła, żeby się najeść na podwórku z kurami; używając wiejskiego obrazu. Zapomina zupełnie o prawie życia, wyrażonym przez Chrystusa słowami: „Kto chce zachować swoje życie, ten straci je”. Paweł mówi, że losem takich ludzi jest samozagłada. Dlaczego stracą, tzn. skończą na fizjologii i doznaniach? Ponieważ bogiem ich jest brzuch, a dumni są z tego, czego powinni się wstydzić. Wystarczy popatrzeć ilu ludzi „swoje sukcesy”, poczucie satysfakcji zawdzięcza „przepychaniu się łokciami”, zaspokajaniu swoich potrzeb kosztem własnego duchowego rozwoju i kosztem innych, oddawaniu się uzależnieniom, dewiacjom... Często na poziomie prymitywnych pogan!

 

A przecież w naszym życiu chrześcijańskim jest już swego rodzaju podcięciem sobie skrzydeł, jeśli ograniczamy się jedynie do zachowania dekalogu! W efekcie, podszyci egocentrycznym lękiem, realizujemy moralność negatywną: byle nie popełnić grzechu ciężkiego, byle tylko nie potępić się.

 

Klęską jeszcze większą jest tworzenie sobie takich „rezerwatów”, „terenów chronionych”, na które nie dajemy wstępu Chrystusowi i na których rządzimy się „swoimi” prawami, niemającymi nic wspólnego z wiarą. Często jest to sfera seksu, zdobywania pieniędzy, polityka, podejście do własności społecznej. Ponieważ  nam tych dziedzin życia szkoda, jakby Bóg chciał nam je odebrać! Ponieważ nie chcemy uwierzyć, że Chrystus niczego nie zabiera, a wprost przeciwnie, daje stokrotnie więcej.

 

Tymczasem przymierze z Bogiem musi obejmować całego mnie, całe moje życie, zarówno prywatne, jak i społeczne, ekonomiczne, polityczne, małżeńskie i rodzinne, pracę i naukę oraz spędzanie wolnego czasu.

 

 

To prawda, że kiedy otwieramy się na „to więcej” wobec Boga w swoim „tak”, to nierzadko doświadczamy lęku przed powierzeniem się Bogu, doznajemy poczucia zachwiania się i pytań. Tego doświadczał Abraham, doświadczyli uczniowie po zejściu z Góry Przemienienia. Realizowanie zaproszenia do ojczyzny w niebie, wierzenie skrzydłom, jakie otrzymaliśmy przez sakrament chrztu, w wielu sytuacjach wiąże się z doświadczeniem lęku przed słabością, przed wielkością wezwania. Zwłaszcza na takie chwile otrzymujemy słowa Psalmu 27 (26) z dzisiejszej liturgii: „O Tobie mówi moje serce: «Szukaj Jego Oblicza». Będę szukał oblicza Twego, Panie. Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy”. Amen.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Zamość

o. Władysław Chaim CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy