Słowo Redemptor

Wielki Czwartek – Msza Wieczerzy Pańskiej

 

 

 

Czwartek, 24 marca 2016 roku, Wielki Tydzień Rok C, II

 

 

 

 

Czcigodni Kapłani! Drodzy Bracia i Siostry!

 

Na samym początku pragnę Was wszystkich pozdrowić z okazji dzisiejszego wielkiego święta ustanowienia Najświetszej Eucharystii i kapłaństwa!

 

Radość z tego, że Bóg postanowił pozostać na zawsze pośród nas, że powołał uczniów, kapłanów, by – ilekroć będą sprawować Najświętszą Ofiarę – „pozwalali Jemu realnie BYĆ obecnym” pod postacią chleba i wina, nie może zostać zaćmiona przez tragizm Wielkiego Tygodnia i także tragizm dzisiejszego wielkoczwartkowego dnia, bo przecież dziś po wieczerzy został zdradzony przez Judasza, a potem aresztowany.

 

To właśnie po to Jezus postanawia pozostać na zawsze pośród nas, abyśmy Go mogli zawsze odnaleźć w swoim życiu, szczególnie wtedy, kiedy nam się wydaje,

że Go nie ma;
że został aresztowany;
że został nam odebrany, siłą, bądź drogą manipulacji różnych ideologii;
że został zdradzony przez nasze grzechy.

To realna, prawdziwa obecność Boga pomimo „wydającej się nam Jego nieobecności”.

 

Bóg wiedział, że będzie nam trudno na drodze ewangelicznej wierności, dlatego pozostaje realnie z nami, aby nas wspierać. Wszyscy założyciele światowych religii pozostawili po sobie pewne wskazania, zasady, przykazania, których przestrzegania wymagają, ale nikt – oprócz Jezusa Chrystusa – nie pozostał z tymi, którzy na taką drogę wstępują, aby ich wspomagać. Tylko Jezus Chrystus – znając ludzką naturę – pozostaje dzień i noc, aby być źródłem siły, odwagi, aby być pomocą.

 

Ale pytamy: jak to jest możliwe?

 

Tak, to wielka tajemnica wiary! Po ludzku wydaje się niemożliwe, ale dla Boga wszystko jest możliwe. On sam to nam objawił. Słyszeliśmy o tym w dzisiejszym drugim czytaniu i zawsze, ilekroć sprawowana jest Eucharystia, kiedy powtarzane są słowa Jezusa Chrystusa: „To jest Ciało moje”, „To jest Krew moja”, „Czyńcie to na Moją pamiątkę”.

 

Czy mamy powody, by w to nie wierzyć?

 

Czy chociaż raz słowa Jezusa były rzucone na wiatr?

 

Ilekroć nam się wydawało, że to, co Jezus mówił, jest nieprawdopodobne, tylekroć dokonywało się.

Mówił, że zostanie zabity i że po trzech dniach zmartwychwstanie – i tak się stało. Wołając: „Odsuńcie kamień”, mówił, że Łazarz nie umarł – i Łazarz powstał z martwych.

Mówił do sparaliżowanego, że odpuszczają się mu grzechy – i na potwierdzenie tych słów wstał zdrowy i wziął swoje łoże.

 

Dlatego kiedy Jezus mówi, wskazując na chleb, że to Jego Ciało i wskazując na kielich z winem, że to Jego Krew, nie mamy powodów, by nie wierzyć.

Dlatego kiedy mówi: „Czyńcie to na Moją pamiątkę”, nie mamy powodów, by nie wierzyć, że „głosimy śmierć Jego, wyznajemy Jego zmartwychwstanie i oczekujemy Jego przyjścia w chwale”. Wierzymy!

 

Ale my dalej pytamy: Jak to jest możliwe?

 

Dla tego, kto kocha – wszystko jest możliwe. A Jezus „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Bóg kocha swe stworzenie, człowieka. Kocha go również wtedy, gdy ten upada, i nie pozostawia go samego. On kocha do końca. Dlatego z miłości do nas pozostaje pośród nas – nie z obowiązku, ani nie dlatego, bo tak trzeba. A miłość jest silniejsza niż śmierć, niż grzech. Miłość czyni cuda. Eucharystia to cud obecności Boga kochającego człowieka.

 

Boża miłość jest miłością aż do końca, do ostateczności. Bardzo jasno nam to uzmysławia dzisiejsza Ewangelia, szczególnie gest umycia nóg.

 

Jezus „wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany”. W tym zdaniu streszczona jest historia zbawienia, którą Bóg wciąż dokonuje ipragnie ją dokonać także w naszym życiu. To historia miłości „do końca”. Pięknie wyjaśnia to zdanie w sensie alegorycznym św. Antoni Padewski. Powiada, że „wieczerza” – to chwała Boża, to wieczna szczęśliwość Syna być z Ojcem.

„Zdjęcie szat” – to wyniszczenie, ogołocenie, którego dokonuje Jezus Chrystus, zstępując z wyżyn swej Boskiej chwały. Dobrze to oddają słowa św. Pawła Apostoła z Listu do Filipian: Jezus Chrystus, „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie” (Flp 2, 6-7).

„Prześcieradło” – to człowieczeństwo. Przepasać się prześcieradłem – oznacza przyjąć ludzką naturę, czyste ciało z ciała Maryi Dziewicy. Również słowa św. Pawła przychodzą nam z pomocą: „Przyjął postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Flp 2, 7). Zdejmuje szaty swej Boskiej chwały i przyodziewa szaty niewolnika.

„Woda” – to wylanie łaski przez przelanie krwi dokonane w posłuszeństwie Ojcu. Św. Paweł nam podpowiada: „Uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 8).

„Miednica” – ludzkie serca.

„Nogi” – nasze zranione losy, człowieczeństwo potrzebujące miłosierdzia i nadziei.

 

Chrystus zniża się aż po skrajną nędzę naszego upadku. Klęka przed nami i posługuje nam jak niewolnik; obmywa nasze brudne stopy, abyśmy mogli zostać dopuszczeni do udziału w Boskiej wieczerzy, abyśmy stali się godni zająć miejsce przy Jego stole – sami nie moglibyśmy tego uczynić.

 

To zdanie opowiada nam o tym, co Bóg czyni od wieków i co czyni także dziś. Oto w ten sposób przez pokorę, posłuszeństwo i miłość Bóg stał się dla nas Bramą Miłosierdzia. Wzywa nas – bez względu na to, jak bardzo możemy czuć się zagubieni – byśmy wrócili do Boga, „przeszli przez Bramę Miłosierdzia” i pozwolili, by Jego oczyszczająca dobroć nas podniosła i pozwoliła zasiąść z Nim przy jednym stole, „przy wieczerzy” z samym Bogiem.

 

Jezus, umywając nogi uczniom, zobowiązuje nas do naśladowania Go w miłości: „I wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi”. Otóż każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka, uczynki miłosierdzia względem ciała i względem ducha, są posługą mycia nóg. W ten sposób nasze serca otwierają się i stają się Bramami Miłosierdzia. Do tego wzywa nas Chrystus, abyśmy się uniżyli i przyjęli postawę pokory i byli odważni w czynieniu dobra, ufając dobroci Bożej.

 

Papież Benedykt XVI zauważa jeszcze inny wymiar umycia nóg:

„Umywać sobie nawzajem nogi znaczy przede wszystkim przebaczać sobie niestrudzenie, wciąż na nowo razem rozpoczynać, choćby się wydawało, że nie warto. Oznacza to oczyszczać się nawzajem, wspierając się i przyjmując pomoc innych; oczyszczać się nawzajem, przekazując sobie uświęcającą moc słowa Bożego i prowadząc jedni drugich do sakramentu Bożej miłości”.

 

 

Uczestnicząc w obrzędzie umycia nóg, uświadamiajmy sobie to wszystko, co Bóg dla nas uczynił. Dziękujmy Mu za Jego dobroć, nieustanną obecność pośród nas i że poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie stał się dla nas otwartą Bramą Miłosierdzia. Jednocześnie naśladujmy Go, czyniąc z naszego otwartego serca żywą Bramę Miłosierdzia prowadzącą innych do Boga.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wikariusz Prowincjała Warszawskiej Prowincji Redemptorystów – Warszawa

o. Dariusz Paszyński CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy