Słowo Redemptor

Homilia-kazanie ślubne – Dom budowany na skale…

 

 

 

 

Dom budowany na skale… (Mt 7, 21-29)

 

Szczęście ma wiele imion. Jednym z nich jest słowo dom. Dom jest czymś ważnym w naszym społeczeństwie, bo wyraża nie tylko budynek, ale coś więcej. Można zbudować, kupić dom, nawet bardzo duży i piękny, położony w dogodnym i spokojnym miejscu, ale to jest jeszcze za mało. Prawdziwy dom musi być zamieszkały przez ludzi, którzy nie tylko żyją razem, ale w tych czterech ścianach obdarzają siebie nawzajem miłością. Słowo dom wyraża przede wszystkim matkę, ojca, dzieci, a co za tym idzie miłość, zaufanie, ciepło, poczucie bezpieczeństwa. Stąd zwykliśmy mawiać, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

 

 

Drodzy nowożeńcy, dzisiaj rozpoczniecie życie w waszym wspólnym domu. I nie chodzi tu tylko o dom murowany czy mieszkanie. Wasz dom zbudowany jest z waszej wzajemnej miłości. W tym domu uświęconym sakramentem małżeństwa mieszka sam Bóg. Poprzez sakrament swój dom budujecie na Ewangelii. Na niej opiera się przecież trwałość małżeństwa. Można to zrozumieć, zatrzymując się przy dzisiejszej Ewangelii.

 

Oto dwóch ludzi zbudowało dom. Każdy z nich pragnął miejsca, w którym będzie czuł się bezpiecznie i będzie mógł spokojnie żyć. Powstały dwa domy. Jeden został zbudowany na dobrym fundamencie, jakim była skała. Drugi dom powstał na piasku, który nie zapewnił mocnego fundamentu. I ten dom na piasku runął po przejściu burzy. Dorobek życia tego człowieka rozpłynął się na piasku.

 

Ta przypowieść o budowaniu na skale i piasku dotyczy także was, drodzy narzeczeni, a za chwilę małżonkowie. Pamiętajcie, że jedna jest skała, na której warto budować dom. Tą skałą jest Chrystus. I na tej skale warto oprzeć wszystko. Poprzez sakrament małżeństwa czynicie dzisiaj pierwszy krok, aby to uczynić.

 

Wasz dom zbudowany jest poprzez sakrament małżeństwa na skale, jaką jest Chrystus. W swojej budowie jest oparty nie na jednym kamieniu węgielnym, jak to się zazwyczaj czyni w budownictwie, ale na trzech kamieniach węgielnych. Tymi kamieniami węgielnymi są miłość, wierność i uczciwość małżeńska. Usunięcie jednego z tych kamieni może sprawić, że budowla zbudowana na trwałym fundamencie zacznie pękać, a nawet może runąć. Tylko wypełnianie tych trzech zobowiązań razem i zawsze wspólnie sprawi, że wasza budowla oparta na solidnym fundamencie i dobrej konstrukcji przetrzyma najgorsze burze, które mogą spotkać was w waszym wspólnym życiu. A takie burze na pewno przyjdą. I wtedy przypomnijcie sobie ten dzisiejszy moment, w którym trzymając siebie za ręce, patrząc sobie prosto w oczy, wypowiedzieliście słowa przysięgi małżeńskiej.

 

W domach zbudowanych przez naszych dziadków, szczególne miejsce zajmował piec, w którym wypiekano chleb. Aby wypiec bochenek chleba, trzeba było zadać sobie wiele trudu, aby móc na końcu kosztować chrupiące i smaczne pieczywo. To wypiekanie chleba symbolizuje także wasze domowe obowiązki. Jest takie przysłowie mówiące o tym, że chleb pieczony bez miłości ma gorzki smak. Starajcie się, aby w waszych obowiązkach, które od dziś będziecie wspólnie dzielili, wyznacznikiem była miłość. I nieważne, czy to będzie zmywanie naczyń, zarabianie na dom, robienie zakupów, sprzątanie, opieka nad dziećmi... Wszystkie te domowe czynności, które są niezbędne we wspólnym życiu jak chleb dla człowieka, wykonujcie z miłością. A co to oznacza w codzienności? To nic innego jak współodpowiedzialność, zgoda i uczciwość. I pamiętanie, że nawet najmniejszą pracę wykonujecie z miłości do współmałżonka.

 

Drodzy narzeczeni, będziecie żyć w małżeństwie, które będzie tworzyło wasz dom. I tak jak każdy dom ma architekta, tak wasze małżeństwo również ma architekta. Bo to nie jest przypadek, że dwoje młodych ludzi zakochuje się w sobie i chce być ze sobą na całe życie.

 

Pewnego razu pewna księżniczka zapytała mędrca:

– A co robi Bóg przez cały dzień?
Mędrzec odpowiedział:
– Związuje ze sobą pary. Decyduje o tym, kto z kim ma się pobrać. Ten mężczyzna z tą kobietą, ta kobieta z tym mężczyzną i tak dalej.
– Nic to szczególnego – zauważyła księżniczka. – Coś takiego mogłabym robić i ja sama. W ciągu jednego dnia mogę połączyć ze sobą tysiąc par.

Ale mędrzec nic nie odpowiedział. A co uczyniła księżniczka?

Wróciła do swojego zamku, wezwała tysiące sług i służących i rozkazała, kto z kim ma się pobrać. Powiedziała stanowczym głosem:
– Ty masz się ożenić z tą, a ty masz wyjść za męża tego!
W czasie nocy wszystkie pary zaczęły się ze sobą kłócić, a niektóre nawet bić do krwi. O świcie zaś udali się do księżniczki. Jeden miał rozbitą głowę, druga podbite oko, jeszcze ktoś inny spłaszczony nos…

Bezradna księżniczka zawołała mędrca, opowiedziała mu całą historię, po czym rzekła:
– Miałeś rację. Teraz widzę, że jedynie Bóg jest w stanie połączyć ze sobą kobietę i mężczyznę.

W tym momencie rozległ się głos z Nieba, który powiedział:
– Dla mnie też nie jest to łatwe.
I chyba co do tego nikt nie ma wątpliwości.

 

 

Drodzy narzeczeni, przed wami piękne zadanie budowania wspólnego domu. I to nie jest przypadek, że chcecie być ze sobą całe życie. Bo architektem waszego wspólnego życia jest sam Pan Bóg. Dlatego niech wasz wspólny dom zawsze będzie przepełniony wiarą i miłością.

 

 

 

 

 

 

Drukuj...

Duszpasterz w Parafii Świętego Klemensa Hofbauera – Warszawa

o. Łukasz Baran CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy