Słowo Redemptor

Homilia-kazanie pogrzebowe... – Jezu, wspomnij na mnie…

 

 

 

 

 

 

CZYTANIA

Pierwsze czytanie:

Rz 14, 7-9.10c-12
W życiu i śmierci nalezymy do Pana.
(Obrzęd pogrzebu, s. 240)

Psalm responsoryjny:

Ps 103 (102), 8 i 10. 13-14. 15-16. 17-18
Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia
(Obrzęd pogrzebu, s. 256)

Alleluja, Alleluja, Alleluja
Śpiew przed Ewangelią: J 11, 25a. 26

Ja jestem zmartwychwstanie i życie,
kto wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.

(Obrzęd pogrzebu, s. 280)

Ewangelia:

Łk 23, 33. 39-43
Dziś ze Mna będziesz w raju.
(Obrzęd pogrzebu, s. 270)

 

 

 

 

Śmierć kogoś bliskiego to zawsze trudne doświadczenie, nawet jeśli – po ludzku – przeżył wiele lat. Co możemy powiedzieć o naszym zmarłym? Co może powiedzieć kaznodzieja pogrzebowy, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie znał osobiście zmarłego? Musi polegać na tym, co usłyszał od bliskich: miał poukładane życie rodzinne, cieszył się poważaniem wśród ludzi, ostatnio chorował, a kapłan odwiedzał go z Komunią Świętą przy okazji pierwszopiątkowych wizyt.

 

Możemy spokojnie powiedzieć – on faktycznie czekał na spotkanie z Chrystusem, nawet jeśli nie spodziewał się, że ten moment nadejdzie właśnie teraz. Był przygotowany – a to wielka sprawa także dla bliskich, że nie zaniedbali niczego. Nie tylko zadbali o materialne potrzeby i pomoc medyczną. Zadbali także o stronę duchową – a to dziś nie zawsze jest na pierwszym miejscu, nawet dla wielu katolików.

 

Wsłuchujemy się w czytane nam słowo Boże. I cóż możemy powiedzieć? On faktycznie nie żył tylko dla siebie. Żył dla swojej rodziny, żył dla społeczności, w której mieszkał i działał. To dlatego dziś jest tu tak wielu ludzi – każdy ma powód, by wyrazić swoją wdzięczność wobec zmarłego.

 

To jednak byłoby za mało, gdyby żył tylko dla ludzi. On żył także dla Pana. O tym już wspomniałem wcześniej – jego wiara nie była dla nikogo tajemnicą.

 

Być może ktoś się zdziwił, dlaczego odczytano taki, a nie inny fragment Ewangelii – moment ukrzyżowania Jezusa i dwóch łotrów obok. Można być blisko Jezusa i można tę bliskość wykorzystać mądrze albo głupio. Nie mamy wątpliwości, że ten pierwszy postąpił głupio – kpił z samego Boga! Owszem, może wówczas trudno było dostrzec boskość w umęczonym ciele Jezusa. Czy to go usprawiedliwia? Czy to go tłumaczy? Na pewno nie do końca i nie we wszystkim. Bo przecież z nikogo i nigdy nie wolno kpić – a zwłaszcza z cierpiącego, o czym dziś wielu niestety zapomina.

 

I dziś nie brakuje takich, którzy w żywe oczy kpią z Boga, z Chrystusa, z Kościoła. Żyją tak, jakby Boga nie było – jak wyraził się św. Jan Paweł II. Przykład tego łotra pokazuje i ostrzega: można w zatwardziałości serca pozostać aż do końca. Nie wiemy, jaki był jego wieczny los…

 

Wiemy natomiast, co stało się z tym drugim – mądrzejszym, przynajmniej w obliczu śmierci. Uznał zło, jakiego się dopuszczał, przyznał słuszność kary, jaką ponosił. Zobaczył jednak coś więcej – niewinność Jezusa. Tu zrodziła się jego wiara: „Jezu, wspomnij na mnie...”.

 

Nawracający się łotr jest w zasadzie pierwszym „kanonizowanym”, czyli ogłoszonym świętym – a na pewno tym, który dostąpił zarówno przebaczenia, jak i odpustu zupełnego. Warto było – „Dziś ze Mną będziesz w raju”. Chyba każdy z nas, na granicy życia i śmierci, chciałby usłyszeć taką obietnicę Jezusa.

 

Warto jeszcze zauważyć innych, którzy tam byli. Co prawda przeczytany fragment nic o nich nie wspominał, ale wolno nam spojrzeć szerzej. Tam byli też bliscy Jezusa: była Matka, był Jan – umiłowany uczeń – była Maria Magdalena. Oni, choć musieli bezradnie patrzeć na egzekucję, współczuli Jezusowi, współcierpieli z Nim.

 

Byli tam też ludzie obojętni, zwykli gapie. Im było wszystko jedno – ważne, że jest widowisko. Musi się pojawić niepokojące pytanie: czy tu, w kościele, są – czy na cmentarzu będą – tacy, którym jest wszystko jedno? Znając życie, można mieć obawy, że ktoś taki się trafi. Dla kogoś takiego to najwyższy czas na głębszą refleksję.

 

Św. Paweł przestrzegał w pierwszym czytaniu: „Każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu”.

 

Co to oznacza? Przede wszystkim świadomość, że każdy musi się sam rozliczyć z Bogiem ze swego życia. Nikt za niego tego nie zrobi. I nie pomogą żadne znajomości! No – może poza jedną: z Jezusem Chrystusem. I tę znajomość warto utrzymywać na co dzień, a nie tylko od wielkiego święta, od rezurekcyjnego dzwonu. Warto zginać kolana przed Bogiem już dziś – z własnej woli, by nie być kiedyś przymuszonym wbrew sobie.

 

Nasz zmarły brat czynił to przez wiele lat, dlatego z takim spokojem stajemy dziś tu, powierzając jego duszę Bożemu miłosierdziu, a ciało – ziemi.

Niech Maryja, którą nasz zmarły czcił na tej ziemi, przygarnie go tam, w niebieskich progach. Z ufnością idźmy w dalszy ciąg liturgii.

 

 

 

 

 

 

Drukuj... 

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz w Parafii pw. św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej
Nieustającej Pomocy – Toruń (Toruń-Bielany)

o. Marian Krakowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy