Homilia pogrzebowa.
Kontekst: Pogrzeb człowieka, starszego wiekiem, męża, ojca, dziadka.
Człowiek wierzący i praktykujący.
Przed śmiercią przyjął sakramenty święte.
CZYTANIA
Pierwsze czytanie:
Mdr 3,1-9
Bóg przyjął wybranych jak całopalną ofiarę
(Obrzęd pogrzebu, s. 225)
Psalm responsoryjny:
Ps 63(62), 2.3-4.5-6.8-9
Ciebie mój, Boże, pragnie moja dusza
(Obrzęd pogrzebu, s. 255)
Alleluja, Alleluja, Alleluja
Śpiew przed Ewangelią: J 6,40
To jest wolą Ojca mojego,
aby każdy, kto wierzy w Syna,
miał życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
(Obrzęd pogrzebu, s. 285)
Ewangelia:
J 14,1-6
W domu Ojca jest mieszkań wiele
(Obrzęd pogrzebu, s. 285)
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przecież przygotować wam miejsce” (J 14,1–2).
Te słowa mogą być dziś dla wielu z Was otuchą i pocieszeniem. Stoimy tutaj, by pożegnać śp. Józefa – męża, ojca, dziadka, przyjaciela. Człowieka, który dla wielu był fundamentem rodziny, sercem domu, kimś, kto swoim byciem tworzył poczucie bezpieczeństwa, miłości i ciepła.
Każdy, kto stracił ojca, wie, że dom już nigdy nie jest taki sam. Ściany pozostają te same, meble stoją tam, gdzie stały, ale czegoś brakuje. Brakuje kroków rozlegających się o poranku. Brakuje spojrzenia pełnego troski, głosu, który mówił: „Nie martw się, wszystko będzie dobrze”. Brakuje obecności, która – choć cicha – była jak pewność, że nic złego się nie stanie. Każdy dom ma swoje serce. Tym sercem jest często ojciec – nie przez wielkie słowa, lecz przez małe, codzienne gesty, przez obecność, przez ciche poświęcenie. Ojciec to ten, który wstaje pierwszy i kładzie się ostatni. To on dba, by dzieciom i żonie niczego nie brakowało. To on milcząco czuwa, by dom był miejscem, gdzie panuje pokój i bezpieczeństwo.
Dziś ten dom ziemski musi nauczyć się trwać bez niego. Ale wierzymy, że człowiek, którego dziś żegnamy, nie odszedł na zawsze. On tylko opuścił ten dom wcześniej, bo Pan wezwał Józefa do domu wiecznego. Jezus mówi nam dziś z mocą: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele” (J 14,2). Śmierć nie jest końcem. Śmierć jest przejściem – z domu ziemskiego, pełnego trudu i łez, do domu, gdzie łzy są otarte, a serca napełnione wiecznym pokojem.
Moi Drodzy, może dziś rodzą się w Was pytania: Czy jeszcze go zobaczymy? Czy ten ból kiedyś ustanie? Wiara daje nam odpowiedź: przyjdzie dzień, gdy i my przekroczymy próg domu Ojca. Wtedy ten, którego dziś żegnamy, stanie na naszym progu i powie: „Witaj w domu. Czekałem na ciebie”.
Stoimy tu przy trumnie Józefa – człowieka, który przeszedł już swoją drogę. Skończyła się jego ziemska pielgrzymka, zamknęła się księga jego życia. Ale trzeba to powiedzieć jasno: kiedyś każdy z nas stanie w tym samym miejscu. Każdy z nas będzie miał swoją trumnę, urnę, swoje ostatnie pożegnanie, swoją chwilę prawdy.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Dziś może się wydawać, że życie trwa wiecznie – młodość, zdrowie, plany, praca… Ale przyjdzie dzień, kiedy twój oddech ustanie. Kiedy serce, które teraz bije, nagle zamilknie. Przyjdzie dzień, kiedy twoje ręce, które dziś tak pewnie trzymają kierownicę życia, bezwładnie opadną. Przyjdzie dzień, kiedy twoje oczy, które dziś patrzą na świat z ciekawością, zamkną się na zawsze. I wtedy na nic się zdadzą: twoje konta bankowe, twoje zdjęcia w mediach społecznościowych, twoje sukcesy, dyplomy i nagrody. Bo trumna nie ma kieszeni. Z tego świata wyjdziesz tak, jak przyszedłeś – z pustymi rękami.
I kiedy staniesz twarzą w twarz z Bogiem, On nie zapyta: Ile zarabiałeś? Jakie stanowisko miałeś? Ilu ludzi ci zazdrościło? Bóg zapyta: Czy zarabiałeś uczciwie? Czy twoje ręce były czyste, a serce pełne miłości? Czy przebaczyłeś tym, którzy cię skrzywdzili? Czy kochałeś tych, których miałeś kochać? Bóg nie zapyta: „Czy byłeś szczęśliwy?” – zapyta: „Ilu ludzi uczyniłeś szczęśliwymi?”.
Drodzy, wielu z nas żyje tak, jakby śmierć była gdzieś daleko. Jakbyśmy mieli jeszcze czas, by się nawrócić. Jakbyśmy mogli wciąż odkładać decyzję o Bogu na później. Ale posłuchajcie uważnie: dziś mamy czas. Jutro możemy nie mieć siły. A pojutrze może nas już nie być. Śmierć przyjdzie – może w nocy, gdy będziesz spał, może nagle, bez ostrzeżenia. A wtedy nie będzie już czasu na spowiedź. Nie będzie czasu na pojednanie. Nie będzie czasu na miłość, której nie dałeś, ani na słowa „przepraszam”, których nie wypowiedziałeś.
Śp. Józef był człowiekiem, który swoim życiem pokazywał, co znaczy być wierzącym i dobrym. Dbał o swój dom, kochał swoją żonę, rodzinę, wychował dzieci w duchu wartości, uczciwie pracował i nie szukał wielkich zaszczytów.
Ale to, co najważniejsze, wydarzyło się u kresu jego życia. Przyjął sakrament namaszczenia chorych, przed śmiercią przystąpił do spowiedzi i pojednał się z Bogiem. Był przygotowany na spotkanie ze swoim Panem. Tak jak troszczył się o dom tu, na ziemi, tak pamiętał o domu, który jest w wieczności.
A my, patrząc na jego życie, powinniśmy zadać sobie pytanie: Czy żyjemy tak jak on? Czy dbamy o swoje rodziny, czy pracujemy uczciwie, czy troszczymy się o to, by nasze serca były gotowe na dzień, kiedy i nas Pan wezwie? Bo przecież wszyscy jesteśmy pielgrzymami. A celem naszej drogi jest Dom Boga Ojca – i obyśmy, jak Józef, kiedyś mogli usłyszeć słowa: „Witaj w domu”.
Drukuj...
Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Elbląg
o. Łukasz Baran CSsR