Słowo Redemptor

XXVI niedziela zwykła

 

 

 

Niedziela, 28 września 2025 roku, XXVI tydzień zwykły, Rok C, I

 

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

Dobrobyt, bogactwo, pieniądze – to wszystko może być błogosławieństwem. Mogą dawać możliwość czynienia dobra, rozwoju i pomocy innym. Ale mogą też stać się największym przekleństwem. Historia zna przecież tylu ludzi, którzy mieli miliony, wille, jachty, prywatne odrzutowce, a dziś... są wrakami. Ilu celebrytów, ilu milionerów, ilu „ludzi sukcesu” zatraciło się w alkoholu, narkotykach, w samotności, a w końcu w rozpaczy. Mieli wszystko, oprócz jednego – sensu życia i serca, które potrafiłoby dostrzec drugiego człowieka.

 

I podobnie było już w czasach Jezusa. Nie wymyślił tego XXI wiek. To samo miało miejsce dwa tysiące lat temu, gdy Pan Jezus opowiedział przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Bogacz nie jest nazwany z imienia, ponieważ nie ma znaczenia jego imię – może nim być każdy z nas. A Łazarz? On imię ma. To ubogi, cierpiący, głodny, który leży przy bramie pałacu. Tak blisko i tak daleko. Bogacz go widzi. Codziennie przechodzi obok niego. I właśnie na tym polega dramat. Bo grzechem bogacza nie było to, że miał pieniądze, że dobrze się ubierał, że ucztował. Grzechem było to, że choć widział potrzebującego, nie zrobił nic. Bogacz z przypowieści trafia do piekła nie dlatego, że wyrządził krzywdę Łazarzowi, rannemu i umierającemu z głodu u jego bramy. Nie obraził go. Nie pobił go. Nie wysłał swoich psów, aby go zaatakowały. Bogacz trafił do piekła, ponieważ gdy zobaczył Łazarza u swojej bramy, po prostu nic nie zrobił. Nadal spożywał trzy wystawne posiłki dziennie, podczas gdy Łazarz umierał z głodu i braku opieki. Nawet zwierzęta domowe – psy – zobaczyły jego cierpienie i lizały jego rany, aby mu choć trochę ulżyć.

Przypowieść bardzo wyraźnie pokazuje, czym jest grzech zaniedbania. Warto dziś zastanowić się, czy my nie popełniamy podobnych grzechów. Przecież mamy słowa Jezusa, który mówi w innym fragmencie Ewangelii: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Problemem bogacza nie jest to, że był bogaty, tylko to, że nie kiwnął palcem, aby pomóc biednemu Łazarzowi u swojej bramy. Jego największym grzechem była obojętność i bezczynność.

 

Obrazowo można to ująć także w pewnej przypowieści o diable, który rozdzielał ostatnie miejsce w piekle.

Piekło było już prawie całkiem zapełnione, a przed jego bramą oczekiwało jeszcze na wejście wiele osób. Diabeł nie miał innego rozwiązania sytuacji, jak tylko zablokować drzwi przed nowymi kandydatami.

– Pozostało tylko jedno miejsce i, jak się rozumie, może je zająć tylko ktoś z was, kto był największym grzesznikiem – powiedział.

 – Czy jest wśród zgromadzonych jakiś zawodowy morderca? – zapytał.

Nie słysząc pozytywnej odpowiedzi, zmuszony był przystąpić do egzaminowania wszystkich stojących w kolejce grzeszników. W pewnym momencie swój wzrok skierował na jednego z nich, który umknął wcześniej jego uwadze.

– A ty, co zrobiłeś? – zapytał go.

– Nic. Jestem uczciwym człowiekiem, a znalazłem się tutaj jedynie przez przypadek.

– Niemożliwe. Musiałeś jednak coś zawinić.

– Tak, to prawda – powiedział zmartwiony człowiek – starałem się być zawsze jak najdalej od grzechu. Widziałem, jak jedni krzywdzili drugich, ale sam nie brałem w tym udziału. Widziałem, jak dzieci były krzywdzone, a nawet sprzedawane. Byłem świadkiem, jak ludzie czynili sobie wzajemne świństwa i oskarżali się. Jedynie ja byłem wolny od pokus i nic nie czyniłem.

– Nigdy? Naprawdę nigdy? – zapytał z niedowierzaniem diabeł. – Czy to rzeczywiście prawda, że widziałeś to wszystko na własne oczy?

– Jak najbardziej.

– I naprawdę nic nie zrobiłeś? – powtórzył jeszcze raz diabeł.

– Absolutnie nic!

Diabeł zaśmiał się ze zdziwienia: – Wejdź, mój przyjacielu. Ostatnie wolne miejsce należy do ciebie!

 

I to jest największy dramat, największa zaraza XXI wieku: obojętność. Nie trzeba dziś nienawidzić, nie trzeba dziś bić, nie trzeba dziś krzyczeć. Wystarczy nie reagować. Wystarczy udawać, że nie widzę. Wystarczy przejść obok. Wystarczy zamknąć się w swoim świecie – w swoim domu, w swojej pracy, w swoim smartfonie. To jest grzech obojętności.

 

My też mijamy Łazarzy. Może nie siedzą pod naszymi pałacami, bo pewnie w nich nie mieszkamy. Ale są obok. Na ulicy. W sąsiednim domu. W hospicjum. W szpitalu. W domu opieki. To są chorzy, samotni, starzy. To są dzieci, które płaczą, bo rodzice nie mają dla nich czasu. To są młodzi, którzy wchodzą w narkotyki, przestępczość, bo nikt ich nie wysłuchał. Ilu Łazarzy leży dziś pod naszymi bramami? I w tym momencie warto zadać sobie pytanie: czy ja ich widzę? Czy może wygodniej jest nie widzieć? Bo łatwiej jest wpatrywać się w ekran telefonu niż w zapłakane oczy drugiego człowieka. Łatwiej jest dać lajka w Internecie niż poświęcić czas i rozmowę temu, kto tego naprawdę potrzebuje.

 

Przypowieść prowokuje nas także do innych ważnych pytań: dlaczego bogacz nie przejmował się losem umierającego człowieka? Dlaczego nic nie zrobił? Powodem jest to, że jego serce było z kamienia i nie potrafiło współczuć. Bogacz, mając wszystko pod dostatkiem i stawiając na pierwszym miejscu przyjemność, nie potrafił już wczuć się w sytuację innych. Opierał swoje istnienie na własnych pragnieniach, na swoich materialnych zabezpieczeniach, a nie na Bogu.

 

Na samym końcu dzisiejszej Ewangelii bogacz prosi Abrahama, aby ten posłał Łazarza, by ostrzegł jego braci przed podobnym losem. Ale Abraham odpowiada, że jeśli nie wierzą Mojżeszowi i Prorokom, to nie uwierzą również, gdyby ktoś ze zmartwychwstałych im to oznajmił. My mamy to szczęście, że słuchając Słowa Bożego i nauki Kościoła, jesteśmy stale napominani, aby nie iść drogą życia w grzechu, która prowadzi do wiecznej zagłady. Otrzymaliśmy przywilej, którego bracia bogacza nigdy nie otrzymali.

 

Jak przypomina papież Franciszek w encyklice Fratelli tutti: „Najgorszą chorobą nie jest brak chleba czy domu, ale brak bliskości, brak zainteresowania drugim człowiekiem”. To jest prawdziwe źródło cierpienia współczesnego świata.

Dlatego pamiętajmy, że mądrzy ludzie uczą się na własnych błędach, ale ci naprawdę bystrzy uczą się na cudzych. Niech to Słowo będzie dla nas nie tylko napomnieniem, ale także zachętą do radości z czynienia dobra. Każdy gest miłości wobec bliźniego nie tylko ocala drugiego człowieka, ale także nas samych. Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 2447), „uczynki miłosierdzia są dziełami miłości, przez które przychodzimy z pomocą bliźniemu w jego potrzebach cielesnych i duchowych”. Dlatego nie zatrzymujmy się na lęku przed obojętnością – idźmy dalej, ku radości służby, ku wdzięczności, że możemy być narzędziami dobra.

Abyśmy, gdy staniemy przed Bogiem, mogli usłyszeć: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić” (Mt 25,35). I abyśmy weszli do Jego radości.

 

 

 

 

 

 

 

Kazania-homilie: XXVI niedziela zwykła

o. Krzysztof Szczygło CSsR  (29 września 2013 roku, Rok C, I)

o. Ludwik Łabuda CSsR  (25 września 2016 roku, Rok C, II)

o. Paweł Drobot CSsR  (29 wrzesnia 2019 roku, Rok C, I)

o. Grzegorz Pruś CSsR  (25 wrzesnia 2022 roku, Rok C, II)

o. Łukasz Baran CSsR  (28 września 2025 roku, Rok C, I)

 

 

 

 

 

 

Drukuj... 

Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów, Parafia Matki Bożej Królowej Polski
(Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy) – Elbląg

o. Łukasz Baran CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy