Niedziela, 4 stycznia 2025 roku, II tydzień po Narodzeniu Pańskim, Rok A, II
„Światłość w ciemności świeci” (J 1,5).
Chyba każdy z nas wie, jak to jest, kiedy zabraknie światła, kiedy jest zupełnie ciemno… Można się o tym przekonać, gdy zabraknie prądu albo po prostu w nocy – każdej nocy. Nie jest to raczej miłe doświadczenie, zwłaszcza gdy jest się samemu. Człowiek w ciemności czuje się mniej pewny, mniej bezpieczny, odruchowo szuka jakiegokolwiek źródła światła. To światło, gdy tylko się pojawi, automatycznie daje poczucie bezpieczeństwa i pewności: wiemy, gdzie jesteśmy, co wokół nas się dzieje, kogo mamy obok siebie… Lęk znika albo przynajmniej staje się mniejszy.
Dzisiejszy fragment Ewangelii mówi właśnie o światłości, o świetle. Jednak nie o takim świetle, które pojawia się dzięki żarówce czy świeczce – mówi o światłości prawdziwej. Może więc istnieć także światłość nieprawdziwa. Czy to znaczy, że światło, którym oświetlamy sobie otoczenie, nie jest prawdziwe? Nie. Nie o to tu chodzi – to tylko pewien obraz. Ta światłość prawdziwa to Chrystus, który „oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,9). Jako chrześcijanie zwykle tuż po narodzinach zostajemy ochrzczeni; otrzymujemy życie, które zostaje napełnione światłością – tą światłością, której żadna ciemność nie może pokonać. To życie wypływa z Chrystusa, dlatego jest pełne łaski i prawdy. Dlatego też wszelkie dobre czyny pełnione przez nas ze względu na Chrystusa mogą stawać się światłem rozpraszającym mroki zła, grzechu i nienawiści, których tak wiele jest w świecie.
Wiemy już, czym jest światłość prawdziwa. Czym więc może być światłość nieprawdziwa? Jest ona przeciwieństwem życia w łasce i w łączności z Chrystusem, czyli życiem w grzechu, oddaleniem się od Boga i Kościoła. Można ją porównać na przykład do wybuchu bomby atomowej. Taka bomba daje chwilowy, oślepiający rozbłysk i ogromną ilość światła, ale jednocześnie niesie ze sobą śmierć i zniszczenie. Podobnie bywa z grzechem. Bardzo często jawi się on jako przyjemność, coś pozornie dobrego i atrakcyjnego, a czasem nawet jako właściwy wybór – a w rzeczywistości niesie ze sobą bardzo poważne konsekwencje i fatalne skutki. Niszczy nasze życie duchowe, osłabia łączność z Jezusem – tą światłością prawdziwą – a nierzadko także relacje z innymi ludźmi…
Nie zawsze łatwo jest rozpoznać, co jest dobrą, prawdziwą światłością, a co fałszywym, złudnym światłem. Warto jednak czasem zadać sobie pytanie, czy to, co za chwilę powiem lub zrobię, przyniesie dobro mojemu otoczeniu i pomoże rozproszyć mroki trudności, wątpliwości i lęku, czy też będzie jak taka bomba atomowa: wprawdzie może da mi dużo „światła”, może będzie ładne, ciekawe, a nawet efektowne, ale w rzeczywistości przyniesie wiele szkód.
Światłość, o której dziś słyszymy, pojawia się już przy stworzeniu świata. Gdy czytamy Prolog, czyli pierwsze słowa Ewangelii według św. Jana, na myśl przychodzą także pierwsze słowa Księgi Rodzaju. Tam również jest mowa o początku i o światłości. Pierwszym bowiem dziełem Boga była właśnie światłość. Co więcej, Bóg uznał ją za dobrą. Bez niej panowałyby ciemność i bezład. To nie jest przypadek. Św. Jan celowo używa takiego obrazu, aby ukazać, że Chrystus istniał od początku, a nawet przed stworzeniem świata, i że to dzięki Niemu na świecie pojawiła się nadzieja dla ludzi – światłość dobra, której żadna ciemność nie jest w stanie pokonać.
Skoro mamy tak wielką światłość, mamy także nadzieję, a nawet pewność, że ostatecznie zatriumfuje dobro, a nie zło. Potrzebna jest jednak nasza współpraca, bo wciąż jest wiele osób, które nie znają tego światła, do których ono jeszcze nie dotarło. Bądźmy więc źródłami światła w świecie: jak latarka w ciemnym korytarzu, jak płomyk w ciemnej nocy. W ten sposób będziemy dawać innym nadzieję i radość pośród życiowych ciemności i trudności.
Jest to możliwe tylko wtedy, gdy będziemy zbliżać się do Jezusa, który przychodzi do nas poprzez słuchanie i czytanie słowa Bożego oraz przez przyjmowanie sakramentów, zwłaszcza Komunii Świętej. Wówczas Jezus prawdziwie w nas mieszka, a my świecimy Jego światłem.
Niech przykładem będzie dla nas św. Jan Chrzciciel, który dawał świadectwo o tej światłości – o Chrystusie – i dzięki któremu wiele osób Go poznało. Nie bójmy się świadczyć o swojej wierze i bądźmy dla świata źródłem światła i nadziei. Czy chcemy być po tej dobrej, jasnej stronie – jako źródła chrześcijańskiej radości i nadziei – czy po stronie złej i ciemnej, pełnej niepewności i lęku? Wybór ostatecznie należy do każdego z nas. Prośmy codziennie Chrystusa, aby kierował naszym życiem i nie pozwolił nam zatonąć w ciemnościach grzechu. Amen.
Kazania-homilie: II niedziela po Narodzeniu Pańskim
o. Sylwester Cabała CSsR (05 stycznia 2014 roku, Rok A, II)
o. Piotr Andrukiewicz CSsR (05 stycznia 2015 roku, Rok B, I)
o. Władysław Chaim CSsR (03 stycznia 2016 roku, Rok C, II)
o. Łukasz Baran CSsR (05 stycznia 2020 roku, Rok A, II)
o. Wacław Zyskowski CSsR (03 stycznia 2021 roku, Rok B, I)
o. Łukasz Baran CSsR (02 stycznia 2022 roku, Rok C, II)
o. Paweł Drobot CSsR (05 stycznia 2025 roku, Rok C, I)
o. Grzegorz Pruś CSsR (04 stycznia 2026 roku, Rok A, II)
Drukuj... 
Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, duszpasterz oraz katecheta w Parafii Matki Bożej Królowej Polski
(Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy) – Elbląg
o. Grzegorz Pruś CSsR