Słowo Redemptor

Świętego Stanisława Kostki, zakonnika, patrona Polski – święto

 

 

 

Poniedziałek, 18 września 2017 roku, XXIV tydzień zwykły, Rok A, I

 

 

 

 

 

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

Wielu pielgrzymów wstępuje do kościoła św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie, aby nawiedzić grób św. Stanisława Kostki. Ten młody Polak, zmarły w wieku zaledwie 18 lat, fascynował i wciąż fascynuje wielu ludzi. Cóż szczególnego było w osobie i postawie syna kasztelana z Mazowsza, który urodził się w Rostkowie w połowie XVI wieku?

 

 

Stanisław Kosta był człowiekiem wielkich pragnień. Najpierw pragnął podobać się Bogu, którego kochał z całego serca. W swoim notatniku zapisał taką zasadę postępowania:

Jak najwięcej podobać się Bogu i jak najmniej nie podobać się bratu.

W religijności i zażyłej relacji z Bogiem widział fundament wartościowego życia. Na równi z miłością do Boga był u niego głęboki szacunek wobec ludzi, co zjednywało mu miłość u nauczycieli, kolegów czy służących.

 

Pragnął zgłębiać prawdy wiary i służyć Kościołowi, nad czym wiele rozmyślał podczas nauki w cesarskim gimnazjum jezuitów w Wiedniu. Znalazł sens życia w codziennym realizowaniu Ewangelii. Często modlił się w kościele i w domu, słuchał codziennie Mszy św. raz w tygodniu przystępował do Komunii św, odmawiał różaniec i godzinki maryjne, czytał pobożne książki.

 

W wyniku głębokich przeżyć religijnych, jakich doświadczał w czasie studiów wiedeńskich, zapragnął wstąpić do Towarzystwa Jezusowego, chociaż nie miał na to zgody rodziców. Dlatego tuż przed ukończeniem nauki w gimnazjum w przebraniu uciekł z Wiednia i pieszo dotarł do Dylingi w Bawarii, gdzie zgłosił się do świętego Piotra Kanizjusza. Ten po pewnym czasie wysłał go do nowicjatu w Rzymie. Tę swoistą ucieczkę tak ocenili jego wychowawcy w liście do generała jezuitów: „Mamy nadzieję, że działo się to nie bez rady Bożej, iż w ten sposób odszedł. Tak był bowiem zawsze stały, że wydaje się, iż do tego nakłoniła go nie dziecinna zachcianka, lecz jakieś niebiańskie natchnienie”.

 

W życiu duchowym istnieje bowiem taka ciekawa zależność, że im bliżej Boga ktoś się znajduje, tym bardziej staje się człowiekiem wielkich pragnień. Bliskość Boga powoduje, że człowiek odzyskuje wewnętrzny porządek, staje się wewnętrznie zintegrowany i uporządkowany. Dopiero w tym wewnętrznym uporządkowaniu może rozpoznać, ku czemu Bóg go wzywa.

 

U Stanisława Kostki tęsknota za Bogiem rosła coraz bardziej, jego pragnienie Boga stawało się coraz intensywniejsze. Jako nowicjusz dawał przykład osoby nad wiek dojrzałej, budował swoich współbraci postawą wiary i miłości do Boga. Wreszcie, składając śluby zakonne, mógł stać się towarzyszem Jezusa. Marzył o wyjeździe do Indii, by tam głosić Ewangelię. Miał też szczególną więź z Maryją. Prosił Boga o to, aby kiedyś został wezwany z tego świata do wieczności w Jej święto. I tak też się stało, gdyż zmarł w nocy z 14 na 15 sierpnia 1568 roku, w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

 

Wielkie pragnienia, które rodziły się w jego sercu i które Bóg pozwalał mu realizować, doprowadziły go do świętości. Tak spełniły się słowa Stanisława, które kiedyś wypowiedział do swojego brata:

Do wyższych rzeczy jestem stworzony i dla nich winienem żyć.

 

 

Wspominając dziś osobę św. Stanisława i patrząc na jego przykład życia, spróbuj postawić sobie pytanie, jakie są twoje najgłębsze pragnienia? Ku czemu dąży twoje serce?

 

 

 

 

 

 

 

 

Drukuj...

Dyrektor domu rekolekcyjnego w Lubaszowej oraz wykładowca teologii duchowości w Wyższym
Seminarium Duchownym Redemptorystów w Tuchowie – Lubaszowa

o. Sylwester Cabała CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy