Słowo Redemptor

Piątek drugiego tygodnia Adwentu

 

 

 

Piątek, 15 grudnia 2017 roku, II tydzień Adwentu, Rok B, II

 

 

 

 

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

Przysłowia są mądrością narodu – przynajmniej tak się zwykło mawiać. Ciekawymi przysłowiami są choćby takie: Mądry Polak po szkodzie czy Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to by sobie podłożył poduszkę. Wyrażają one prawdę o nas, że nie lubimy słuchać innych i rzadko korzystamy z doświadczenia tych, którzy już co nie co w życiu przeszli. Bo rzeczywiście prawdą jest, że chcemy sami przeżyć i doświadczyć wielu rzeczy, nawet nie jako dzieci, ale także jako już dorośli ludzie.

 

 

Dokładnie zdajemy sobie sprawę, że posiadanie pewnych dóbr nie jest w życiu najważniejsze i nie należy sięgać po nie za wszelką cenę, ale i tak znaczna część społeczeństwa notorycznie korzysta z różnego rodzaju pożyczek, rat i kredytów. I to wcale nie z powodu konieczności posiadania pewnych dóbr, ale z próżności – telewizor, wieża hi-fi, komputer, aparat, smartfon czy kolejny remont któregoś z pomieszczeń w domu czy mieszkaniu tylko dlatego, że stary wystrój się znudził. Oczywiście, remont czy posiadanie elektronicznego gadżetu nie jest niczym złym do momentu, kiedy nie wpędza nas to w długi sięgające bajońskich sum. Podobnie rzecz ma się z ulicznymi oszustami grającymi w tzw. trzy karty czy jakimikolwiek grami hazardowymi. „Tylu ludzi straciło majątki, ale mnie na pewno się uda” – łudzi się ten, kto rozpoczyna grę. Kolejnym bardzo czytelnym obrazem ilustrującym te przysłowia jest problem dosięgający wielkiego grona niestety coraz to młodszych ludzi, problem różnego rodzaju uzależnień. Kampanie profilaktyczne, świadectwa uzależnionych walczących z nałogiem itd. nic albo prawie nic nie dadzą, bo w głowach cały czas rodzi się myśl: „Mnie to nie dotyczy, ja się nie uzależnię, ja sobie z tym poradzę, ja siebie kontroluję”. Skutki są niestety opłakane i często jest już za późno na refleksję. W takich sytuacjach rodzi się pytanie, jak można było do tego dopuścić, czemu nikt nic nie zauważył.

 

Żyjemy na przekór, wielu rzeczy chcemy doświadczyć sami, jak gdyby doświadczenie historii miało nas oszukać. Po drugie jest w nas też pewna przewrotność, że obietnice, które są nam składane, lub groźby, które są przedstawiane, na pewno są wypowiadane z zazdrości lub z innych bliżej nieokreślonych pobudek. To samo tyczy się naszego życia wiarą. Jezus stawia przed nami konkretne wymagania, daje nam propozycję pewnej drogi, wyznacza nam cele, wskazuje możliwość życia i działania, co ważniejsze, składa nam też pewne obietnice, które wcale nie są bez pokrycia. A my, słysząc o nich, kręcimy nosem i zawsze mamy jakieś pretensje.

 

 

Dzisiejsze pierwsze czytanie jest krótkie, ale jego treść przesycona właśnie obietnicą Boga dotyczącą kierowania się Jego drogami. Bóg w przepiękny sposób najpierw przedstawia się niejako, legitymuje, uwierzytelnia swoją obietnicę:

Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię w tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz.

Po tym swoistym CV Boga następuje sformułowanie obietnicy, którą Bóg daje każdemu z nas. Zapowiedź pokoju, który niczym rzeka ma rozlewać się w naszych sercach, sprawiedliwość, która ma nas ogarniać jak fala na morzu, a nasze potomstwo, czyli pamięć o nas ma być powszechna i trwać nieustannie. Siostro i bracie, pamiętać musimy, kto tę obietnicę składa. Nie telefoniczny akwizytor czy magik z telewizora reklamujący niezwykły produkt, który swoją cudownością ma odmienić całe twoje życie, ale sam Bóg. I ten właśnie Bóg daje nam tylko jeden warunek, który należy wypełnić, aby obietnica została zrealizowana – należy spełniać przykazania, kierować się nimi w życiu.

 

W tym momencie może niejednemu z nas w głowie zaświtała iście ewangeliczna myśl: Nauczycielu wszystkiego tego przestrzegam od mej młodości (Mk 10, 20), a póki co nic nadzwyczajnego w moim życiu się nie dzieje, wręcz odwrotnie. Ale Jezus pokazuje nam w Ewangelii niejednokrotnie, na czym tak naprawdę polega przestrzeganie przykazań, na wypełnieniu prawa miłością. Dlatego bez żadnego zastanowienia w dzisiejszej Ewangelii mógł skierować do swoich słuchaczy to słowo, że nie potrafią rozpoznać czasu wypełnienia się Bożej obietnicy, bo ani dzięki ascetycznemu Janowi, ani miłosiernemu Jezusowi nie dostrzegli czasu mesjańskiego. W ich sercach zabrakło miłości, która pozwoliłaby zobaczyć Boże dzieła.

 

 

Bóg składa nam obietnicę, którą wypełni nie tak, jak nam się podoba, ale w określony przez siebie sposób. Jeżeli we mnie nie będzie miłości do Boga, siebie samego i drugiego człowieka, to nie będę potrafił odczytać momentu realizacji tych obietnic, zawsze będę miał pretensje, że coś nie jest tak, jak na reklamie. Bo skupiamy się na rzeczach tak naprawdę nieistotnych w naszym życiu, które pochłaniają nas bez reszty, a nie potrafimy odczytać drogi i obietnicy, którą daje nam Bóg, obietnicy pewnej i niezawodnej. A nie ma co się oszukiwać, przyjdzie w naszym życiu moment, kiedy będzie trzeba stanąć przed Tym, który obietnice składał, a wtedy może już być za późno na szukanie usprawiedliwienia.

 

 

Módlmy się i prośmy dobrego Boga, aby w naszym życiu wiary te przysłowia: Mądry Polak po szkodzie i Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci to by sobie podłożył poduszkę, nie spełniły się na nas.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drukuj...

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz w Parafii Ducha Świętego – Szczecinek

o. Wacław Zyskowski CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy