Słowo Redemptor

Wtorek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu

 

 

 

Wtorek, 12 marca 2019 roku, I tydzień Wielkiego Postu, Rok C, I

Świętego Alojzego Orione

 

 

 

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

Założyciel organizacji „Opus Dei” św. Josemaría Escrivá, spotykając ludzi, którzy nie wiedzieli, jak mają się modlić mówił: „Nie umiesz się modlić? Stań przed Bogiem i skoro tylko powiesz – «Panie, nie potrafię się modlić!» – bądź pewien, że właśnie zacząłeś się modlić”.

 

 

Są umiejętności w naszym życiu, które nabywamy z łatwością, ale są też i takie, które bez względu na wiek zawsze są wyzwaniem dla człowieka. Jedną z takich umiejętności jest modlitwa. Z pewnością każdy z nas – niezależnie od tego, w jakim powołaniu żyje – stawiał sobie to pytanie: „Jak mam się modlić?”.

 

To pytanie nie było obce także ludziom, którzy żyli w czasach Pana Jezusa. Stąd Jezus w dzisiejszej Ewangelii uczy ich, jak mają się modlić. Jezus daje wzór modlitwy. Modlitwa Jezusa jest inna niż ta, do której przyzwyczajeni są Żydzi. Przede wszystkim mamy modlić się do Boga, który jest naszym Ojcem. Przez to nie jest to Bóg, który jest niedostępny dla swoich czcicieli i chce tylko, aby ludzie składali Mu ofiary, ale jest Ojcem, który dba o swoje dzieci. To Bóg, który nie tylko troszczy się o dobra duchowe, ale także wysłuchuje próśb, które odnoszą się do tego, co zwyczajne i ziemskie. I takiego właśnie Boga powinna przybliżać nam każda modlitwa. Bo modlitwa to przestrzeń spotkania z Bogiem, który jest naszym Ojcem.

 

Dobrze nam znana wszystkim „Modlitwa Pańska” jest właśnie taką modlitwą. Spotykamy tam Boga, który jest Ojcem wszystkich wierzących, a nawet tych, którzy Go nie znają albo w Niego nie wierzą. Dobrze o tym opowiada historia, którą w 1858 roku opisała gazeta „Irish Digest”. Dziennikarz napisał:

Mój przyjaciel rozmawiał pewnego dnia z córką Karola Marksa. Jak każda poważna rozmowa tak i ta zeszła na sprawy religii. Córka Marksa powiedziała: Byłam wychowywana w ateizmie. Dlatego nie wierzę w Boga.

Ale zaraz potem dodała zamyślona – Jednakże pewnego dnia wpadła mi w ręce stara książka niemiecka, w której była modlitwa. Jeśli Bóg tej modlitwy istnieje to uważam, że mogłabym w Niego wierzyć.

Mój przyjaciel zapytał – Jaka to była modlitwa? Córka Marksa powtórzyła powoli tytuł modlitwy – „Ojcze nasz”.

 

Obok modlitwy „Ojcze nasz” nie da się przejść obojętnie. Porusza serca nawet tych, którym nie dane było poprzez wiarę spotkać prawdziwego Boga. Często ją odmawiamy, choćby podczas pacierza czy każdej Eucharystii. Być może dlatego nie zawsze potrafimy dostrzec jej piękno i bogatą treść. Nie zawsze potrafimy zauważyć, w jaki sposób ta piękna modlitwa, ofiarowana nam przez samego Jezusa, przedstawia naszego Boga, który jest nie tylko naszym Stworzycielem, ale także – a może przede wszystkim – naszym Ojcem.

 

Modlitwa „Ojcze nasz” wypowiadana świadomie i z wiarą ma wielką moc i może dokonywać w naszym życiu cudów. Często szukamy modlitw, które według nas są najbardziej skuteczną formą prośby kierowanej do Boga. Poszukujemy różnych litanii, koronek, aktów strzelistych. Oczywiście nie jest to czymś złym, bo każdy rodzaj modlitwy jest odpowiedni. Ale nie możemy przy tym zapominać o tej krótkiej, ale jakże bogatej w treść modlitwie, której słowa mają wielką moc.

 

Przekonał się o tym niemiecki żołnierz Klemens Forell, który po zakończeniu II wojny światowej trafił do sowieckiej niewoli. Jego losy opowiada film pt: „Jeniec – tak daleko, jak nogi poniosą”.

Niemiecki żołnierz po czterech latach ciężkiej pracy w kopalni postanawia uciec. Rozpoczyna swoją drogę po wolność. Jego trasa wiedzie przez Syberię. Niestety po kilkunastu dniach wędrówki kończą mu się zapasy chleba. Mając w ręku ostatnie okruchy chleba zaczyna się modlić: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, chleba powszedniego daj nam dzisiaj. Teraz! Daj teraz! Jego modlitwa zostaje wysłuchana. Osłabiony, wyczerpany do granic ludzkiej wytrzymałości w ostatnim momencie zostaje uratowany przez tubylców, którzy później pomagają mu w brawurowej ucieczce przez całą Syberię.

 

 

„Modlitwa Pańska” jest w trudnych momentach naszego życia niekiedy jedynymi słowami otuchy i ratunku. Jest modlitwą, która towarzyszy nam od dziecka. Często jest pierwszą modlitwą, jakiej nauczyli nas nasi rodzice. Będzie towarzyszyć nam także podczas naszej ostatniej drogi, kiedy to przed złożeniem naszych doczesnych szczątków nasi bliscy odmówią ją nad naszym grobem. Towarzyszy nam więc od dziecka aż po śmierć. Nie zapominajmy zatem, jak wielką niesie ona treść, bowiem każde jej zdanie jest związane z całym naszym życiem. Tym doczesnym i duchowym. Amen.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drukuj...
 

Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)

o. Łukasz Baran CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy