Sobota, 15 grudnia 2018 roku, II tydzień Adwentu, Rok C, I
Izraelici od wieków oczekiwali upragnionego Mesjasza, który miałby stać się ich przywódcą i wyzwolić naród. Uczeni w Piśmie swoją nadzieję na przyjście Mesjasza czerpali z lektury pism prorockich. Studiując choćby księgę Malachiasza, mogli dowiedzieć się o słowach Boga, który przez usta proroka wołał:
Słowa Boga są przepełnione nadzieją i otuchą. Jednak kiedy Bóg posyła na ziemię ostatniego proroka, czyli Jana Chrzciciela, Izraelici nie poznają w nim obiecanego Eliasza. Skromny człowiek, przebywający na pustyni, ubrany jedynie w sierść wielbłąda i pas skórzany na biodrach, nie przypominał im oczekiwanego proroka Eliasza. Ich wyobrażenia proroka były całkowicie inne. Gdyby Jan Chrzciciel obracał się w kręgu faryzeuszy i uczonych w Piśmie oraz głosił Mesjasza, który przygotuje powstanie przeciwko okupantom, być może jego orędzie zostałoby wysłuchane.
Żydzi nie przyjmują orędzia Jana Chrzciciela o Bożym pomazańcu. Mają całkiem inne wyobrażenie Mesjasza. Odrzucają jego naukę i wezwanie do nawrócenia. Nie przyjmując proroka, który zapowiada Mesjasza, nie przyjmą także osoby Jezusa Chrystusa.
Podobnie niestety może być w naszym życiu. Również i nam grozi niebezpieczeństwo nierozpoznania znaków i wydarzeń towarzyszących nadejściu naszego Zbawiciela. Bóg w czasie Adwentu daje nam kolejną szansę, aby mógł narodzić się w naszych sercach i rodzinach. Bez naszej wiary, podobnie jak Izraelici dwa tysiące lat temu, nie rozpoznamy naszego Zbawiciela, a przez to nie przeżyjemy prawdziwie świąt Bożego Narodzenia. A niestety można odnieść takie wrażenie, że w przygotowaniu do świąt bardziej akcentuje się to, co zewnętrzne i emocjonalne, a co jest zwane często „magią świąt”. Właśnie z tego powodu Boże Narodzenie pozostaje świętowaniem, ale na pewno nie jest świętowaniem narodzin Jezusa Chrystusa.
Dobrze o takim źle rozumianym oczekiwaniu na przyjście Jezusa mówi pewna historia. Przed Bożym Narodzeniem w ruchliwym supermarkecie pojawił się dziwny mężczyzna. Nie robił zakupów, tylko usiadł w pobliżu pięknie udekorowanej fontanny, gdzie kupujący zatrzymywali się, aby coś zjeść, wypić lub odpocząć. To, co mówił, przyciągało kupujących. Niektórzy zatrzymywali się i z uwagą go słuchali. Pytał ludzi, dlaczego wydają tak wiele pieniędzy na świąteczne zakupy. Dlaczego ulegają gorączce i stresom przedświątecznych zakupów, przygotowaniu prezentów? Czasem kpiącym tonem mówił: „Czyż Boże Narodzenie nie jest świętem nadziei i miłości? Najlepszym prezentem jest okazanie sobie wzajemnej życzliwości i cierpliwości. Dlaczego sobie nie wybaczycie i nie pojednacie się z rodziną lub przyjaciółmi, których zraziliście do siebie w minionych latach? Powinniście być przecież napełnieni duchem Dzieciątka Jezus przez cały rok, a nie tylko w Boże Narodzenie”. Wielu słuchających potakiwało, kiwając głowami. Niektórzy rezygnowali z zakupów i wracali do domu, aby pobyć ze swoją rodziną. Inni część pieniędzy przeznaczonych na zakupy oddawali na cele charytatywne. Jeszcze inni wychodzili z supermarketu i zatrzymywali się w kościele na chwilę modlitwy. Wkrótce jednak pojawił się dyrektor supermarketu z ochroną. Mimo że mężczyzna nikogo z kupujących nie obrażał, kazał mu opuścić supermarket, bo jak mówił, psuje on wszystkim święta Bożego Narodzenia.
Bóg nieustannie posyła do nas ludzi z proroczymi słowami. Choć Jan Chrzciciel był ostatnim posłanym prorokiem to dziś Bóg przemawia do naszego życia przez ludzi, którzy żyją wśród nas. Są nimi choćby kapłani i biskupi. Czy potrafimy słuchać tych, którzy głoszą orędzie o Zbawicielu? A przede wszystkim, czy przez te słowa odczytujemy znaki, które Bóg do nas kieruje? W naszym życiu i postępowaniu bądźmy otwarci na działanie Boga. Dzięki temu nie popełnimy błędu, jaki uczynili przedstawiciele narodu wybranego dwa tysiące lat temu z powodu zatwardziałości swych serc. Bóg chce naszego zbawienia i szczęścia, ale to od nas jedynie zależy, czy potrafimy i chcemy żyć według znaków i obietnic, jakie do nas kieruje. Nie zmarnujmy tej szansy.
Drukuj...
Duszpasterz w Parafii św. Józefa i Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy
w Toruniu (Toruń – Bielany)
o. Łukasz Baran CSsR