Słowo Redemptor

Środa trzeciego tygodnia Adwentu – 19 grudnia 2018 roku

 

 

Środa, 19 grudnia 2018 roku, III tydzień Adwentu, Rok C, I

 

 

 

 

 

 

 

CZYTANIA

 

 

 

 

W naszym życiu bywają takie chwile, kiedy uporczywie o coś Pana Boga prosimy. Młode małżeństwa mające problem z poczęciem dziecka żarliwie proszą o potomstwo. Ludzie doświadczający ciężkiej choroby swoich najbliższych, widząc ich cierpienie, modlą się o zdrowie lub o ustanie bólu. Czasami te modlitwy trwają całe lata. Z początku prosimy bardzo, ale to bardzo intensywnie, z wiarą gotową oczekiwać cudu choćby zaraz. Kiedy jednak wyczekiwany cud się opóźnia, prosimy dalej, nie ustajemy w modlitwie, ale wiara w jego realizację powoli słabnie, aż w końcu modlitwa staje się słowami codziennie wypowiadanymi do Boga już bez nadziei na ich realizację.

 

 

Ludzie, wbrew obiegowej opinii, niespecjalnie przepadają za niespodziankami. Zazwyczaj lubimy mieć wszystko zaplanowane. A te nasze plany, a co ważniejsze, czas ich realizacji, również chcielibyśmy Panu Bogu narzucić.

 

Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam sceny pełne skrajnych, ale i pięknych emocji. Wiemy, że głównymi bohaterami ewangelicznego opowiadania są Elżbieta i Zachariasz, podeszłe w latach małżeństwo, których Biblia nazywa sprawiedliwymi, tzn. nienagannymi wobec Boga i Jego prawa. A jednak przeżywają dramat. Dlaczego? Bo z jakiegoś powodu Bóg odmawia im znaku swojego błogosławieństwa – nie posiadają potomstwa, choćby jednego dziecka, którego od początku małżeństwa oboje bardzo pragną.

Zachariasz jest kapłanem, co oznacza, że na jeden miesiąc w roku opuszcza swoją żonę, swój dom i udaje się do świątyni jerozolimskiej, aby tam pełnić swoją służbę. Podczas pełnionego dyżuru przed każdą ofiarą kadzenia kapłani rzucają los o to, który z nich ma pełnić tę zaszczytną służbę. Samo rzucenie losu jest w tradycji Izraela czymś więcej niż tylko wygodnym sposobem na rozwiązywanie spornych kwestii. W tradycji Izraela rzucenie losu oznacza skierowaną do Boga prośbę o to, aby On sam zdecydował, który z Jego sług ma w danej chwili złożyć Mu ofiarę, który z kapłanów ma oddać należną Bogu chwałę. Tym razem los padł na Zachariasza – było to wielkie szczęście i jeszcze większy zaszczyt. Co czuł Zachariasz, przygotowując się do wejścia przed zasłonę, oddzielającą go od miejsca obecności samego Boga? Podekscytowanie? Radość? Być może myślał, że to ostatni raz w jego życiu? Wierzę, że to wszystko było obecne w jego sercu w tym momencie. Zachariasz, stając przed Bogiem i składając ofiarę kadzenia – wierzę w to głęboko – wypowiedział po raz kolejny w swoim życiu słowa modlitwy, prosząc o potomstwo. Czynił to całe życie, uczynił to i w tym momencie, stojąc w obecności Adonai.

Tymczasem Bóg już dawno wysłuchał prośby Zachariasza. Czekał jedynie na odpowiedni moment z jej realizacją. Kiedy ów odpowiedni moment nadszedł, najmniej przygotowanym do przyjęcia tej radosnej wiadomości okazał się ten, który o ten cud prosił i przez całe swoje życie na niego czekał. Zachariasz pyta: Po czym to poznam…? Bóg sprawia, że Zachariasz – można by złośliwie zażartować – z wrażenia zaniemówił. To też jest element Bożego planu. Bóg pokazuje nam i Zachariaszowi, że to On jest Panem czasu i historii. Znak milczenia Zachariasza jest również znakiem prorockim pokazującym, że nie z woli człowieka i nie za sprawą człowieka na świat przybędzie największy prorok Starego Testamentu, że będzie to dziecię od początku chciane i przewidziane przez Boga, dziecię, wobec którego sam Bóg ma wielkie zamiary.

 

 

Jaka jest moja modlitwa, jakie są moje intencje i oczekiwania wobec Boga? Może w te ostatnie dni Adwentu – czasu oczekiwania na przybycie Boga – powinienem się nieco wyciszyć, by lepiej zrozumieć tę tajemnicę, że Bóg nas kocha i chce z nami pozostać, aż do skończenia świata. Głos Boga można usłyszeć w ciszy, kiedy wszystko zamilknie, a przede wszystkim wtedy, kiedy to my zaprzestaniemy mówić, a zaczniemy słuchać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Drukuj...

Redemptorysta Prowincji Warszawskiej, obecnie duszpasterz w parafii św. Szczepana – Kreuzlingen (Szwajcaria)

o. Stanisław Paprocki CSsR

Powrót do strony głównej

Czytelnia

Polecamy