Wierząc w świętych obcowanie, modlimy się do Boga Ojca za zmarłego Jana. Jednocześnie chcemy prosić Boga, by i nam pomagał, dojść do miary starości, jaką jest życie nieskalane. By nasza miłość, sięgająca poza grób, poza śmierć, osiągnęła swój cel w samym Bogu – Miłości.
Wyrazem naszej wiary jest ten zapalony paschał stojący przy trumnie naszego zmarłego brata… Wyrazem naszej wiary jest nasza wspólnotowa modlitwa eucharystyczna, która w sposób sakramentalny uobecnia mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, który „został z nami aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Wyrazem naszej wiary będzie także postawienie krzyża na grobie naszego zmarłego brata…, naszej siostry…, naszego dziecka… jedynego w swoim wyrazie krzyża, zbawczego Krzyża Jezusa Chrystusa,
Po naszym wspólnotowym i sakramentalnym dziękczynieniu pójdziemy na cmentarz i staniemy nad otwartym grobem. Wtedy przypomnimy sobie raz jeszcze słowa samego Jezusa Chrystusa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? (J 11, 25-26).
„Jezus powiedział do swoich uczniów: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce” (J 14, 1-2).
Jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, z Nim również żyć będziemy (Rz 6, 8). Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? (J 11, 25-26). „Bóg – mawiał święty papież Grzegorz Wielki – czasem napomina nas słowami, czasem faktami”. Dzisiaj, nasz ukochany brat, pragnie nam udzielić wspaniałej i niezapomnianej lekcji miłości Boga i każdego człowieka (jak on kochał i poświęcał się dla swojej rodziny, parafii), wiary płynącej z Krzyża i z pustego grobu (jak on modlił się w kościele pod krzyżem misyjnym i w domu na kolanach z różańcem w ręku) i nadziei, że prędzej czy później spotkamy się wszyscy razem w domu Ojca.
Patrzymy, jak niewiele z człowieka zostało – ot, garść prochu w urnie. Pewien kapłan zaczął kazanie w dzień Wszystkich Świętych na cmentarzu takimi słowami: – Wiem, że umrę. Nie wiem kiedy, nie wiem gdzie i nie wiem jak! I każdy myślący człowiek się z tym zgodzi. Bo przecież niemal codziennie słyszymy lub czytamy informacje, że gdzieś tam młodzi ludzie zginęli w wypadku; gdzie indziej ktoś zakończył życie w płomieniach pożaru; a niestety bywają i takie doniesienia, że to drugi człowiek z premedytacją pozbawił życia swego bliźniego.
Śmierć kogoś bliskiego to zawsze trudne doświadczenie, nawet jeśli – po ludzku – przeżył wiele lat. Co możemy powiedzieć o naszym zmarłym? Co może powiedzieć kaznodzieja pogrzebowy, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie znał osobiście zmarłego? Musi polegać na tym, co usłyszał od bliskich: miał poukładane życie rodzinne, cieszył się poważaniem wśród ludzi, ostatnio chorował, a kapłan odwiedzał go z Komunią Świętą przy okazji pierwszopiątkowych wizyt.
Stoimy dziś w miejscu, gdzie brakuje słów. Żegnać dziewiętnastoletniego chłopaka… to zawsze jest dramat. Śmierć Oliwiera boli jak otwarta rana, bo wydarzyła się nagle i w sposób, którego nikt się nie spodziewał. Oliwier miał dopiero dziewiętnaście lat. Miał swoje plany, miał przyjaciół, miał całe życie przed sobą. I nagle to wszystko zostało przerwane. Zamiast przyszłości – grób. Zamiast radości – płacz.
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Idę przecież przygotować wam miejsce” (J 14,1–2). Te słowa mogą być dziś dla wielu z Was otuchą i pocieszeniem. Stoimy tutaj, by pożegnać śp. Józefa – męża, ojca, dziadka, przyjaciela. Człowieka, który dla wielu był fundamentem rodziny, sercem domu, kimś, kto swoim byciem tworzył poczucie bezpieczeństwa, miłości i ciepła.
I jeszcze ostatnia rzecz. Bardzo często podczas ceremonii ostatniego pożegnania, niektórzy cicho mówią: Żegnaj na zawsze. Proszę was, byście tak nie mówili, bo to wezwanie sugeruje, że nigdy się już nie spotkacie, a to nieprawda. Dlatego proszę, gdy będziesz się żegnał ze zmarłą Teresą, nie mów jej: Żegnaj na zawsze, ale: Do zobaczenia w niebie. A zatem do zobaczenia w niebie, Tereso!