Zwykło się mówić o podwójnym doświadczeniu zła. Istnieje zło fizyczne, które ma swoje źródło poza człowiekiem (np. kataklizmy), oraz zło moralne, za którym stoi konkretny człowiek – jego decyzja. Zło wyrządzone przez drugiego człowieka może przybierać różne formy, a najogólniej można je uporządkować według znanego nam z liturgii Mszy św. zwrotu: „myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”.
Żyjemy w czasach, w których dzięki zaawansowanemu rozwojowi technologicznemu wiele codziennych spraw możemy załatwić szybciej i łatwiej, oraz łatwiej i sprawniej zorganizować. Gdy słuchamy opowieści naszych rodziców czy dziadków o warunkach ich życia sprzed lat, dostrzegamy tę różnicę. Powinniśmy odczuwać wdzięczność wobec poprzednich pokoleń i pamiętać, że świat nie zaczyna się od nas, że jesteśmy spadkobiercami ogromnego dziedzictwa.
W dzisiejszej Ewangelii mamy również do czynienia z kontrowersją. Mieszkańcy Jerozolimy nie przyjmują, że Jezus może być zapowiadanym Mesjaszem, gdyż znają Jego pochodzenie, a Mesjasz, według ich przekonań, będzie kimś tajemniczym. Dlatego Zbawiciel prosto w oczy mówi tym ludziom, że nie rozpoznają w Nim Mesjasza, ponieważ nie mają relacji z Ojcem. Prawda ta wywołuje w słuchaczach irracjonalną wściekłość i chęć pojmania Go, aby – w ich mniemaniu – wymierzyć sprawiedliwość.
Chrześcijanin, który pragnie całym sercem być wierny Bogu, idzie za Jezusem Chrystusem. Na tej drodze, umacniając się modlitwą, Słowem Bożym, liturgią i wspólnotą, stopniowo staje się świadkiem zmartwychwstałego Pana. Wiara, którą otrzymał we wspólnocie Kościoła i w której dojrzewa, zapewnia go o życiu wiecznym, stanowiącym cel ziemskiej wędrówki. Życie Chrystusa, które pulsuje w wierzącym, pozwala mu pokonywać przeciwności, jakie napotyka w swoim życiu, w tym także prześladowania, które – w większym lub mniejszym stopniu – wpisane są w to powołanie.
Jezus nie ignoruje jej grzechu, ale daje jej nową szansę. Jezus nie potępia człowieka – potępia jedynie grzech. Mówi jasno: „Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8, 11). Nie usprawiedliwia jej czynu, lecz również jej nie potępia. Jezus pragnie ofiarować jej Miłość miłosierną, Miłość przebaczającą.
Dzisiejsza Ewangelia przytacza ważne słowa Jezusa: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12). Te słowa przypominają nam, że Jezus jest naszym światłem i to w Nim znajdujemy schronienie w chwilach ciemności, gdy ogarnia nas pesymizm lub smutek.
Zbliżając się do Wielkiego Tygodnia, uczmy się kierować nasz wzrok na Chrystusa ukrzyżowanego. Postępujmy jak św. Franciszek z Asyżu, który godzinami płakał przed krzyżem. Pomocą w kierowaniu naszego spojrzenia na krzyż Chrystusa niech będzie wskazówka, jaką w medytacjach pasyjnych zostawił nam św. Alfons Liguori: „Jezus ukrzyżowany to szczególnego rodzaju księga. Jeśli będzie przez nas czytana, nauczy nas z jednej strony lękać się grzechu, a z drugiej – rozpali nas miłością ku Bogu tak nas miłującemu.”
Gdy przypomnimy sobie inne słowa Jezusa: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), zrozumiemy, że to On sam nas wyzwala, jeśli otworzymy się na Jego osobę i Jego nauczanie. Potwierdzają to także dzisiejsze słowa Jezusa: „Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni” (J 8, 36).
Dzisiejsza liturgia prowadzi nas do głębokiej refleksji nad cnotą nadziei, która jest siłą podtrzymującą nas na drodze wiary. W świecie pełnym niepewności i trudności, nadzieja staje się światłem wskazującym kierunek. Na naszej drodze wielkopostnej odnowy pojawia się dziś postać patriarchy Abrahama. W pierwszym czytaniu słyszeliśmy o przymierzu, jakie Bóg zawiera z Abrahamem, dając mu obietnicę, że będzie ojcem mnóstwa narodów. Abraham jest człowiekiem, który wyruszył ze swojej ziemi rodzinnej, nie wiedząc, dokąd idzie – wyruszył dzięki posłuszeństwu wobec Boga. Uwierzył słowu Boga i przez tę wiarę został usprawiedliwiony.
Jezus pragnie, aby ludzkie serca otworzyły się na tajemnicę Jego Osoby, dlatego zwraca uwagę swoich rozmówców na niezaprzeczalne cuda, jakich dokonał. Zadaje im proste pytanie: „Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie kamienować?” (J 10, 32). On doskonale wie, że w rzeczywistości nie mają najmniejszego powodu, by Go oskarżać – kieruje nimi jedynie zawiść i strach. Mimo to stara się skłonić ich do refleksji. Oni natomiast próbują wyjść z tej sytuacji z twarzą, twierdząc, że oskarżają Go o bluźnierstwo, a nie o dobre uczynki. Dla nich bluźnierstwem jest to, że On, będąc człowiekiem, uważa siebie za Boga.